Jakóbik: Żołnierze za LNG? Nowy przekaz z Rosji

24 maja 2018, 07:30 Read in english Energetyka

Rosjanie bronią Nord Stream 2 i krytykują jego potencjalna konkurencję, czyli LNG z USA. Przekaz jest co najmniej dwukierunkowy. Przekonują Zachód, że straci finansowo na rezygnacji z uzależnienia od gazu z Rosji, a Rosjan, że LNG z USA nie jest zagrożeniem dla Gazpromu, bo Europejczycy kupują go pod przymusem. Zapraszam do kolejnej baśni o tanim gazie z Rosji – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Kreml. Grafika: Freepik.
Kreml. Grafika: Freepik.

Polityka czy ekonomia?

Ledwie kilka dni temu odpierałem rosyjski przekaz, jakoby groźba sankcji USA wobec Nord Stream 2 wynikała z chęci sprzedaży drogiego LNG w Europie, a tymczasem ambasada przenosi go na nowy poziom. Z rosyjskich dzienników trafia on do amerykańskiej sfery informacyjnej, co pokazuje właściwą grupę docelową tej dezinformacji.

Rosyjska ambasada w USA przekonuje, że krytykując sporny projekt Nord Stream 2, Amerykanie chcą wypromować w Europie własny, „niekonkurencyjny” gaz skroplony. Ambasada publikuje informacje na ten temat na Facebooku.

– Poprzez atakowanie Nord Stream 2 Waszyngton narzuca Europie swój niekonkurencyjny gaz skroplony. Geopolityka po raz kolejny interferuje w sposób jak najbardziej oczywisty z gospodarką, podważając slogany o dywersyfikacji dostaw – przekonuje placówka rosyjska.

Przypomina w tym kontekście politykę Ronalda Raegana z lat 80’ dwudziestego wieku, który wprowadził sankcje wobec firm współpracujących przy rosyjskim projekcie budowy gazociągu do Niemiec. Zdaniem ambasady cel był ten sam, czyli wywarcie wpływu na europejskich sojuszników USA. – Wygląda na to, że cofnęliśmy się w czasie o 35 lat – konstatuje. Stawia tezę, że sankcje amerykańskie wobec Rosji zostaną w przyszłości zniesione ze względu na ich „totalny brak znaczenia”.

To odpowiedź na argumentację, której użyłem między innymi ja, tłumacząc amerykański opór wobec Nord Stream 2. Wynika on z długofalowej polityki ograniczania wpływów rosyjskich w Europie, co jest korzystne dla krajów takich, jak Polska. Sankcje wobec Nord Stream 2 również byłyby pożądane dla Polaków, co sygnalizował nawet premier RP Mateusz Morawiecki.

Problemem pozostaje zależność Unii Europejskiej od dostaw gazu z Rosji, o czym przypomina administracja USA.

Sekretarz stanu Mike Pompeo skomentował różnice w polityce sankcji wobec Rosji między USA i Unią Europejską. – Istniejąca zależność Europejczyków od rosyjskich surowców czyni ich zdolność do konfrontacji ograniczoną…mamy realną szansę zmniejszenia ich zależności od Rosji przez szereg opcji – dostawy przez Kaukaz inne kraje…musimy kontynuować wysiłki przeciwko Nord Stream 2, aby  nie powstał. Nie możemy pozwolić na jeszcze większą niż teraz zależność UE od rosyjskich surowców – mówił urzędnik USA.

Tym samym przekaz skierowany do zachodniego odbiorcy ma go przekonać, że działania USA wspierane przez część krajów Unii Europejskiej, jak Polska, nie jest racjonalna ekonomicznie i przyniesie szkody portfelom Europejczyków, na co ci mogą być szczególnie wrażliwi. Alternatywą ma być pragmatyczna współpraca ekonomiczna z Rosją. Ambasada rosyjska całkowicie pomija kontekst agresji na Ukrainie, działań hybrydowych przeciwko państwom NATO oraz zagrożeń politycznych, prawnych, ekonomicznych i z zakresu bezpieczeństwa, które niesie ze sobą projekt Nord Stream 2.

Jest to ekstrapolacja na Amerykanów problemów Gazpromu, słusznie oskarżanego o to, że jest narzędziem politycznym Kremla, a nie zwykła spółką liczącą na zysk ekonomiczny. To ta firma znajduje się pod kontrolą rosyjskiego skarbu państwa i realizuje zadania polityczne. Firmy amerykańskie są prywatny, a administracja USA ma na nie ograniczony wpływ, głównie regulacyjny. Tego nie przeczytają już Państwo w komunikatach ambasady rosyjskiej.

Nie przeczytają tam Państwo także o tym, że kiedy Sbierbank opublikował dane na temat nieopłacalności ekonomicznej Nord Stream 2 i innych projektów Gazpromu tego typu, które służą jedynie rozdawaniu kontraktów kolegom prezydenta Rosji Władimira Putina, jeden z autorów dokumentu natychmiast stracił pracę. Tak wygląda rachunek ekonomiczny na Kremlu. Kiedy liczby nie potwierdzają tez, to tym gorzej dla liczb.

Jakóbik: Nord Stream 2 się nie zwróci? Zarobią przyjaciele Putina

Żołnierze za LNG?

Na potrzeby odbiorcy rosyjskiego tamtejsze środki przekazu promują tezę, że opór wobec Nord Stream 2 skończy się droższym gazem w Europie, bo alternatywa to „nieopłacalne” LNG. Do dowiedzenia jej wykorzystuje wyniki PGNiG przedstawione 24 maja. Polska spółka ujawniła dane z pierwszego kwartału 2018 roku.

Wynika z nich, że spadł import z kierunku wschodniego z 84 do 78 procent dostaw rok do roku. Wzrósł sam import – o 19 procent, głównie dzięki dostawom LNG do gazoportu w Świnoujściu. Portal branżowy Neftegaz.ru wskazuje, że PGNiG zanotował spadek EBITDA o 3 procent i zysków netto o 2 procent. Powodem ma być oczywiście koszt LNG.

– Raptowny wzrost importu LNG jest obiektywnie nieopłacalny, bo dostawy tego surowca i jego produkcja jest droższa od kosztów gazu sieciowego – przekonują autorzy tekstu w portalu. – Z ekonomicznego punktu widzenia Rosja nie ma konkurencji w Polsce bo dostawy gazu sieciowego docierają najkrótszym możliwym szlakiem. Mimo to władze polskie są zdeklarowane względem USA i kupują drogie LNG amerykańskie – można przeczytać.

Zdaniem autorów tekstu sprawa jest polityczna, bo Amerykanie ślą do Polski także żołnierzy, co ma sprawiać, że „Polska będzie przez to cicho”. Neftegaz.ru stawia tezę, że ceną za stacjonowanie żołnierzy USA w ramach inicjatywy Wschodniej Flanki NATO mają być zakupy LNG po wysokiej cenie. Można znaleźć dalej głodne kawałki o tym, że „Rosja nigdy nie zaczyna wojny, ale każdą z nich wygrywa”.

Generalna wartość merytoryczna tekstu jest niska, ale w tym przypadku prawdopodobnie skierowana do odbiorcy w Rosji, którego należy uspokoić, że LNG z USA nie jest zagrożeniem dla Gazpromu, a sojusznicy USA „muszą” kupować je po nierynkowej cenie. Faktem jest jednak, że Polacy zdołali podpisać umowę długoterminową na LNG amerykańskie indeksowaną do cen na giełdach europejskich. Może być to początek rewolucji cenowej w Europie Środkowo-Wschodniej, o czym Neftegaz.ru oczywiście nie pisze. Kontynuuje tyrady przeciwko USA.

– Zamiast skarżyć Amerykanów za niekorzystny kontrakt, PGNiG skierowało wszystkie wysiłki przeciwko Gazpromowi, skarżąc go przed trybunałem arbitrażowym w Sztokholmie – czytamy w portalu. Czas nie stanowi problemu dla rosyjskich przodowników propagandy. Sprawa przed arbitrażem toczy się od 2015 roku, a dostawy LNG z USA docierają do Polski od 2017 roku.

Nord Stream 2 pogłębi problem

Pomimo słabej argumentacji przekaz z Rosji trafia na podatny grunt w Europie, która spiera się z prezydentem USA Donaldem Trumpem m.in. o politykę gospodarczą, klimatyczną i zagraniczną wobec Iranu. Unilateralna polityka Trumpa ułatwia Rosjanom przekonywanie Europejczyków, że stracą na symetrycznej polityce Brukseli i Waszyngtonu, a tym samym dzielenie Zachodu. Argumentem, zgodnie z tezą sekretarza stanu USA, pozostaje zależność od gazu z Rosji, która już teraz paraliżuje Europę, a po budowie Nord Stream 2 może wzrosnąć.

Ten projekt nigdy nie powinien powstać. Minister spraw zagranicznych RP Jacek Czaputowicz podczas wizyty w USA stwierdził, że Polska sprzeciwia się Nord Stream 2, bo daje Rosji narzędzia do dalszego prowadzenia agresywnej i rewizjonistycznej polityki w Europie, czego najlepszym przykładem może być nielegalna aneksja Krymu. To za nią Zachód wprowadził sankcje i być może powinien nimi objąć sporny projekt gazociągu z Rosji do Niemiec.