Jarosiński: Presja polityki klimatycznej szkodzi energetyce

4 lutego 2014, 08:52 Energia elektryczna

KOMENTARZ

Prof.nadzw. dr hab. Marek Jarosiński

Państwowy Instytut Geologiczny

Rozgoryczenie Prezesa IEO Gzegorza Wiśniewskiego jest moim zdaniem nie tyle wynikiem błędnej polityki energetycznej w Polsce, co samobójczej i niestabilnej polityki energetycznej UE, ugruntowanej w czasie dobrej koniunktury gospodarczej, kiedy europosłom zdało się, że uzdrowią świat dotacjami z kieszeni europejskich podatników. Mam na myśli politykę klimatyczno-energetyczną, której jednostronne wprowadzenie przez UE nie może dać pozytywnych efektów klimatycznych, gdyż Europa jest gospodarką o małym globalnym udziale w emisjach gazów cieplarnianych. Może natomiast spowodować znaczący wzrost ceny energii, zwłaszcza w krajach, w których energetyka jest oparta na najtańszych kopalinach – takich jak węgiel, przyczyniając się do pogłębienia europejskiej bessy. Czy ma zatem sens zastępowanie najtańszych źródeł energii źródłami znacznie droższymi – odnawialnymi – dotowanymi, bez pozytywnych skutków klimatycznych?

Zdaniem Prezesa Wiśniewskiego sens inwestycjom w OZE nadaje ich innowacyjność przyczyniająca się do unowocześnienia gospodarki. Niewątpliwie postęp technologiczny w energetyce odnawialnej ma miejsce, ale wiatrak jest relatywnie prostą konstrukcją w porównaniu z elektrownią węglową. Budowa nowych bloków energetycznych opartych na węglu otwiera znacznie szersze pole dla innowacyjności niż wznoszenie wiatraków, nie mówiąc już o technologiach zgazowywania węgla, w których mamy bardzo dużo do zrobienia. Skutkiem postępu technologicznego obserwujemy znaczący wzrost wydajności elektrowni węglowych w ostatnich latach. A zatem argument innowacyjności wydaje się również chybiony.

Powszechnie znane są problemy energetyki odnawialnej ze stabilnością dostaw prądu do sieci, która przy zbyt dużym udziale OZE w mixie energetycznym (> 10 proc.) może powodować zagrożenie dla energetyki nie posiadającej źródeł zastępczych. W istniejącym stanie prawnym konieczność zapewnienia źródeł zastępczych nie jest zmartwieniem niezrównoważonych producentów prądu z OZE, lecz dystrybutorów energii – stąd ich uzasadniona niechęć do powiększania udziału prądu z OZE w sieci. Obciążenie obowiązkiem ustabilizowania dostaw prądu producentów energii z OZE spowodowałaby dodatkowy, znaczący wzrost kosztów produkcji i tak już dotowanych źródeł, co na wolnym rynku energii spowodowałaby kompletną ich eliminację.

Wywód ten nie dotyczy drobnych prosumentów, którzy mogą produkować, konsumować i akumulować prąd na własne potrzeby, przy znikomych dostawach do sieci. Te rozwiązania w kombinacji różnorodnych drobnych źródeł w zależności od lokalnych warunków naturalnych są, jak się wydaje, godne wsparcia legislacyjnego, jeżeli tylko okażą się ekonomiczne. Im niższa cena prądu w kraju tym większa presja na innowacyjność w tym zakresie, a zatem energetyka węglowa może wzmagać innowacyjność również w OZE.

Jeżeli za konwencjonalną energetyką odnawialną nie przemawia ani ochrona klimatu (bez globalnego konsensusu największych gospodarek), ani innowacyjność, ani bezpieczeństwo dostaw prądu, ani ekonomia, ani nawet ochrona krajobrazu, to co pozostaje? Różnorodność oparta na ekonomii, bez sztucznej presji w kierunku źródeł nieopłacalnych. Presja ta ze strony UE stwarza warunki niestabilne dla prowadzenia biznesu i powoduje zrozumiałą frustrację tych, którzy postawili na dotacje. Do tego stopnia, że gotowi są za to winić … roboty przebrane za dziennikarzy.