Kļava: Powinniśmy wyciągnąć wnioski z kryzysu na Ukrainie

12 czerwca 2014, 09:09 Bezpieczeństwo

Instytut Jagielloński, wspólnie z Collegium Civitas, zorganizował debatę „Bezpieczny Bałtyk. Morze szansą Polski na niezależność i bezpieczeństwo!”, która odbyła się w Warszawie. Główne obszary poruszone podczas spotkania, to: Bałtyk – sytuacja geopolityczna, zagrożenia i możliwości; „Morskie kły” – jak odpowiedzieć na współczesne wyzwania?

– Sytuacja geopolityczna w naszym regionie Europy zmieniła się wskutek zajęcia Krymu przez Rosję, trwających od miesięcy prób dezintegracji Ukrainy i fali kłamstw ze strony najwyższych szczebli władzy w Rosji. Należy wobec tego postawić pytanie czy Europa jest gotowa bronić swych wartości: wolności, przestrzegania prawa międzynarodowego i zasad demokracji – mówił podczas debaty Instytutu Jagiellońskiego Ilgvars Kļava, ambasador Republiki Łotewskiej w Polsce.

W jego opinii kraje Unii Europejskiej i USA znalazły najniższy możliwy mianownik w sprawie podjęcia sankcji wobec Rosji. Dzieje się tak, bowiem wiele krajów unijnych nie chce sankcji z powodu obaw o wywołanie III wojny światowej, a także wspólnych z Rosją przedsięwzięć gospodarczych.

– W dodatku u wielu europejskich polityków istnieje przekonanie, że Ukraina nie należy do Europy, stanowi kraj, który można porzucić – mówił dalej ambasador. – Pomimo tego, że narody europejskie są wolne od dziesięcioleci znaleźliśmy się obecnie w podobnej sytuacji, co w 1938 i 1939 r. To wówczas premier Chamberlain deklarował, że Wielka Brytania nie jest gotowa przelewać krew za Czechosłowację.

W przekonaniu Klavy mimo wszystko nastąpiła zmiana – to dobra wiadomość. Łotwa i Polska są członkami NATO. W tym sojuszu znajdują się też USA, które myślą strategicznie. Po rosyjskiej aneksji Krymu USA zareagowały w kilka godzin – umieściły swoje samoloty bojowe i żołnierzy w trzech krajach wschodnioeuropejskich, by im zapewnić bezpieczeństwo.

– Dzięki temu na Łotwie poziom napięcia wskutek agresji rosyjskiej szybko się obniżył – informował ambasador . – Jednak bez NATO i USA znaleźlibyśmy się w sporych opałach. Powinniśmy wyciągnąć wnioski z kryzysu na Ukrainie. Gdy rozpoczął się konflikt w tym kraju zaczęliśmy mieć do czynienia z przeciwnikiem, który kwestionuje zasady nienaruszalności granic, manipuluje obywatelami. Przypomnę, że w 1994 r. Rosja wraz z USA zagwarantowały nienaruszalność granic Ukrainy. Obecnie wystarczyło, że ambasador Rosji na Ukrainie stwierdził, że obecna Ukraina nie jest tym samym państwem, co przed dwudziestoma laty.

Skoro Unia Europejska nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa militarnego krajom członkowskim musimy dążyć do utrzymania silnego NATO, które to bezpieczeństwo może zapewnić. Zasada ta dotyczy szczególnie krajów bałtyckich. Najlepszą gwarancją bezpieczeństwa byłoby, gdyby wojska NATO stacjonowały w Polsce i państwach bałtyckich.

Zdaniem ambasadora konflikt na Ukrainie zwiększył możliwość powstania zagrożenia na Bałtyku.

– Musimy modernizować nasze zasoby obronne. Państwa bałtyckie chcą także współpracować w tym zakresie z państwami po drugiej stronie Bałtyku, nienależącymi do NATO: Szwecją i Finlandią – zakończył Ilgvars Kļava.