Klawiter: Czy ceny energii muszą rosnąć?

14 listopada 2019, 15:45 Energetyka

Odważna ubiegłoroczna decyzja Ministerstwa Energii o zablokowaniu wzrostu cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych i innych małych odbiorców przyniosła pożądany efekt, nie tylko społeczny. Niestety likwidacja Ministerstwa Energii oraz pojawiające się sygnały o konieczności podwyżki cen energii nie wróżą dobrze i sugerują pozytywną odpowiedź na postawione w tytule pytanie – pisze poseł Jan Klawiter, Przewodniczący Zespołu Parlamentarnego ds. Energetyki Jądrowej Sejmu VIII kadencji, dla BiznesAlert.pl.

fot. Pixabay

Jednym z elementów wpływających na spowolnienie gospodarcze jest dostępność i cena surowców i innych czynników będących składnikami produkcji. Energię elektryczną z pewnością można zaliczyć do tego typu czynników, której dostępność i cena ma wpływ na większość gałęzi przemysłowych, usługi i poziom optymizmu konsumentów (w raz z nim skłonność do konsumpcji). Przy ograniczaniu skutków spowolnienia gospodarczego warto brać pod uwagę istotne czynniki psychologiczne – rozpoczęcie inwestycji w źródła niezależne od tych czynników, które spowodowały podwyżkę: np. w energetykę jądrową, dużej skali inwestycje wiążące siłę roboczą i zapewniające nieinflacyjne źródła pieniądza kreującego popyt.

Polska poczyniła znaczne inwestycje w rekonstrukcje konwencjonalnych elektrowni na węgiel w celu wypełnienia wyśrubowanych unijnych norm emisyjnych. Przekłada się to na kapitalizację majątku i tym samym znaczny narzut kosztów stałych. Jeśli w wyniku pierwszeństwa we wprowadzaniu energii z OZE do systemu elektroenergetycznego źródła konwencjonalne krócej pracują przekłada się to na podwyższenie jednostkowej ceny energii elektrycznej. Struktura wytwarzania energii elektrycznej i cieplnej w Polsce (zdecydowana przewaga węgla) przekłada się na większą emisyjność CO2 na jednostkę energii niż w przypadku spalania gazu czy nawet ropy. W konsekwencji jesteśmy krajem, dla którego wywołanie zwyżki cen pozwoleń na emisję CO2 będzie miało najbardziej bolesny charakter w grupie krajów europejskich.

Cel ekonomiczny wyznaczony przez kraje dostarczające turbiny wiatrowe i panele fotowoltaiczne będzie trudny do osiągnięcia bez dalszego kształtowania czynników cenotwórczych niekorzystnych dla wytwórców konwencjonalnych. Oczywiste jest, że kontynuowana będzie presja na wzrost cen uprawnień do emisji i w konsekwencji będzie rosła cena energii. Pogłębiać to będzie recesję w krajach, które nie potrafią zdiagnozować faktycznych przesłanek recesji i wdrożyć adekwatną politykę energetyczną.

Sztucznie wykreowana podwyżka cen energii sprawia, że OZE postrzegane jest jako źródło taniejącej energii: ma znikome koszty krańcowe, a przy większej cenie energii następuje szybszy zwrot zainwestowanego kapitału. Jest to jednak atrakcja pozorna, zwłaszcza dla odbiorców energii wynikająca z niepełnego rachunku kosztów: brakuje kosztów przebudowy sieci przesyłowych i dystrybucyjnych oraz – co ważne – dodatkowych nakładów jakie trzeba ponieść na energię bilansującą, która musi zostać dostarczona dla zaspokojenia potrzeb w okresie braku wiatru lub słońca. I nie jest prawdą, że wiatr zawsze gdzieś wieje, a słońce wszędzie jednakowo świeci. Twierdzącym inaczej zalecam sięgnięcie do archiwum Sejmu, do dokumentów ze spotkań Zespołu, któremu przewodniczyłem w VIII kadencji.

Chociaż OZE stanowią istotny komponent transformacji sektora powinny być wprowadzane w wyniku całościowego szacunku kosztów zarówno wytworzenia energii OZE, kosztów wytworzenia energii, w okresie gdy OZE jej nie generuje, oraz pełnych kosztów dostosowania do nowego układu sieci przesyłowej i sieci dystrybucyjnych. Jak wskazuje szereg międzynarodowych analiz i raportów (IPCC, OECD, IEA i inne) OZE muszą zostać uzupełnione innymi formami generacji energii dla uzyskania oczekiwanej redukcji emisji gazów cieplarnianych i zanieczyszczeń. W zasadzie jedynym dostępnym rynkowo, bez emisyjnym i w pełni dyspozycyjnym źródłem energii elektrycznej i cieplnej jest energetyka jądrowa. Jej mankamentem jest stosunkowo długi czas potrzebny na realizację inwestycji i dyscyplina w utrzymaniu harmonogramu prac, co zabezpiecza przed nieplanowanym wzrostem nakładów w trakcie inwestycji.

Rosnące zużycie energii, zużycie konwencjonalnych elektrowni oraz wynikające z tego niezapełnione luki w popycie na energię w nadchodzącym dziesięcioleciu wymagają natychmiastowego podjęcia przez rząd RP stosownych działań wspierających inwestycję w energetykę jądrową. Uważam, że:
• Niezbędne jest natychmiastowe powołanie kompetentnego pełnomocnika rządu, który zapewni odpowiednie wsparcie legislacyjne, akceptację dla wybranej technologii, gotowość regulatora i rozwiązanie zapewniające odpowiednią dla sytuacji gospodarczej Polski i regionu aranżację ekonomiczną. Jeśli Polskę stać na budowę farm wiatrowych na morzu, to Polskę stać na budowę energetyki jądrowej.
• Niezbędne jest odtworzenie dynamicznie funkcjonującej struktury inwestycyjnej o wystarczającym potencjale ekonomiczno-organizacyjnym, mogącą być równorzędnym partnerem dla dostawców zagranicznych.
• Niezbędna jest znalezienie strategicznego z punktu widzenia interesów Polski dostawcy technologii zapewniającego kontynuację procesu dla wszystkich zaplanowanych bloków i miejsc wymienionych w PEP2040.
• Wskazana jest koordynacja regionalna (obszar Trójmorza) dla wypracowania wspólnych korzyści skali. Warto zauważyć, że prawie wszyscy nasi partnerzy w regionie dysponują energetyką jądrową.

Dalsze odwlekanie działań grozi katastrofą energetyczną. Możliwość zaspokojenia popytu importem energii elektrycznej jest nie tylko mrzonką jeśli uwzględnimy wielkość Polski i krajów sąsiadujących oraz zdolności przesyłowe transeuropejskich sieci, ale oznacza utratę suwerenności energetycznej Polski. Jeśli nastąpi znaczący brak energii w systemie unijnym, to należy zadać sobie to retoryczne pytanie: kto będzie miał większe preferencje do uzyskania od unijnego regulatora energii w przypadku jej niedomiaru, Berlin czy Warszawa?

Zaspokojenie popytu na „czystą” energię wyłącznie przez rozwój OZE (100% OZE) jest mrzonką ze względy na nieciągły charakter generacji z tych źródeł. Wystarczy porównać emisje na jednostkę wytworzonej energii elektrycznej we Francji i w Niemczech. Mimo gigantycznych inwestycji w elektrownie wiatrowe i fotowoltaiczne, Niemcy mają emisję praktycznie 10 krotnie wyższą niż Francja, której system energetyczny w ¾ korzysta z elektrowni jądrowych i której emisyjność już teraz zbliża się do obecnie dyskutowanych założeń emisyjności na 2050 rok. Na dziś nie ma też możliwości magazynowania energii w ilościach pozwalających bazować na OZE oraz przy akceptowalnych rynkowo cenach.

Stępiński: Czy nowy rząd odmrozi ceny energii?