Kohla: Rewolucja łupkowa zachwieje Arabią Saudyjską?

1 października 2014, 10:30 Energetyka

KOMENTARZ

Keith Kohla

Analityk- ekonomista,

Wydawca portalu Energy and Capital

Ponad czterdzieści lat temu, król Arabii Saudyjskiej Fajsal pstryknął palcami i niemal rzucił  Zachód na kolana. Stało się to w 1973 roku, tuż po tym, jak spotkał się z prezydentem Egiptu Anwar Sadatem  i  zgodził się wykorzystać swoją ropę jako broń. Udało mu się … trochę zbyt dobrze. Wyobrażam sobie, że moi nieco starsi czytelnicy mogą przypomnieć sobie ten fakt.

Skutki były katastrofalne:  ceny ropy wzrosły trzykrotnie. Ale czasy Fajsala minęły. I och – jak bardzo się zmieniły. Młyny historii mielą coraz szybciej,  a  potęga OPEC zmniejszyła się bardzo  od 1973 roku. Można powiedzieć, kartel naftowy znalazł  się między młotem a  boomem łupkowym …

Jedyną bronią, jaka jeszcze pozostała w arsenale OPEC, jest jego zdolność do kontrolowania światowych zasobów ropy. Obecnie grupa 12 członków  kartelu produkuje około 30 mln baryłek dziennie,  co nadal stanowi około jednej trzeciej światowej podaży.  Nie mogę tu wspomnieć o kontroli OPEC nad globalnymi rezerwami,  bo cóż – minęły te czasy. Teraz, gdy mówimy o podaży  ropy z krajów OPEC, to niemal tylko chodzi o Arabię Saudyjską.  Według ostatnich danych brytyjskich,  Arabia w ub. miesiącu wydobyła  9,6 mln baryłek dziennie  (nieco mniej niż w lipcu). Niby nieźle, ale przed Saudyjczykami stoją  jednak dwa poważne problemy.

Pierwszy: diler szybko sam staje się narkomanem.  Dziś jest jasne, że Saudyjczycy są coraz bardziej uzależnieni od własnej ropy. Amerykański Urząd Informacji Energetycznej niedawno podał, że zużycie energii elektrycznej  w monarchii Saudyjczyków dwukrotnie wzrosło od 2000 roku. Wyższy popyt na energię elektryczną nie zaskakuje, biorąc pod uwagę, że liczba ludności Arabii Saudyjskiej gwałtownie wzrasta i w.br. wyniesie ponad 30 mln. Ta liczba ma wzrosnąć do ponad 50 milionów w roku 2050. Co ważniejsze, nie ma naftowej  alternatywy dla największego (jeszcze) na świecie producenta ropy. Dlatego w ciągu najbliższych dwudziestu lat Saudyjczycy muszą podwoić moce wytwórcze swojej energetyki zarówno słonecznej jak i jądrowej. I to jest ten drugi poważny problem.

A wszystko opiera się na jednym wskaźniku, na który z obawą patrzyły setki  inwestorów w minionym roku. Na cenie ropy. Od czerwca br., ceny ropy na Giełdzie w Londynie spadły prawie o 20 proc. . Bez względu, jak na to patrzeć, zyski OPEC ucierpią. A wierzcie mi, że bezwzględnie ostatnio rzeczą jaką Arabia Saudyjska, członek OPEC,  chciałaby teraz zrobić, to zlikwidować w kraju luksusowe programy społeczne, które oszczędziły krajowi tragedię „arabskiej wiosny”.

Poziom światowego zużycia ropy i brak jej produkcji w  krajach OPEC takich jak Libia, będą przedmiotem dyskusji na listopadowym posiedzeniu państw OPEC. Niestety, nie wydaję się, żeby cały kartel miał jakiś skuteczne plany.

Przypomnę jeszcze jedną sprawę stojącą przed OPEC. Wzrost produkcji ropy z łupków w USA zmusza kartel do poszukiwania nowych klientów. My jesteśmy na najlepszej drodze, aby jeszcze w br. zmniejszyć import z krajów OPEC  poniżej 3,5 mln baryłek dziennie. Import USA  z OPEC już  od 26 lat nie był tak niski. W zeszłym roku jeden z saudyjskich książąt powiedział, że amerykańska rewolucja łupkowa jest dla jego państwa zagrożeniem. W 2015 r. Arabię Saudyjską, prawdopodobnie czeka głęboki kryzys.