Jakóbik: Cena to nie wszystko, Panie Andrzeju! (FELIETON)

19 sierpnia 2019, 14:30 Energetyka

Gdyby w umowach gazowych z Rosją liczyła się tylko cena, byłyby one zawierane bez udziału polityków. Tak jednak nie jest, a przykładem może być kontrakt jamalski broniony przez Andrzeja Szczęśniaka, moim zdaniem niesłusznie – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Logo Gazpromu. Fot. Gazprom
Logo Gazpromu. Fot. Gazprom

Warto powtarzać prawdy znane od dekady choćby dlatego, że są stale podważane. Cena gazu z Rosji nie jest najważniejsza, ale i tak będzie wyższa od alternatyw dopóki nie zakończy się niekorzystny kontrakt jamalski.

Zdaniem znanego komentatora sektora energetycznego Andrzeja Szczęśniaka wicepremier i minister gospodarki w rządzie PO-PSL Waldemar Pawlak zapewnił Polsce w 2012 obniżki cen gazu z Rosji, więc jego rola w polityce gazowej Polsce jest pozytywna, a krytycy jego poczynań wokół umowy jamalskiej są w błędzie.

– Gaz jako towar potaniał dla odbiorców aż o 20 procent. Premier Tusk ogłaszał obniżki, mówiąc: „Tylko Rumunia będzie dostarczała swoim obywatelom tańszy gaz niż Polska” – pisze Andrzej Szczęśniak w Myśli Polskiej nr 33-34. – Mówienie dzisiaj o „drogim rosyjskim gazie” nie ma podstaw. To sprawa historyczna, choć historia dzisiaj jest potężnie zakłamywana. Czarna legenda Waldemara Pawlaka jest fałszowana, preparowana, gdyż jest wyssana z brudnego palca.

Po pierwsze, negocjacje prowadziła spółka PGNiG pod kierownictwem Grażyny Piotrowskiej-Oliwy związanej z ministrem skarbu państwa Mikołajem Budzanowskim, a nie Waldemarem Pawlakiem. Nawiasem mówiąc, do porozumienia doszło w ramach ugody wobec groźby arbitrażu. Sprawy tego typu w Europie Zachodniej kończyły się przeważnie przegraną Gazpromu. Minister Pawlak prowadził zaś negocjacje o przedłużeniu kontraktu jamalskiego w 2010 roku, których owoc budzi kontrowersje do dzisiaj.

Po drugie, cena gazu nie jest najważniejsza. To pozostałe warunki dostaw zawarte w kontraktach renegocjowanych przez Waldemara Pawlaka wzbudziły zaniepokojenie, o którym pisałem w 2010 roku: termin obowiązywania umowy na dostawy do 2037 roku, wzrost wolumenu potencjalnie blokujący sięganie po alternatywy, a także niezgodność zapisów umowy przesyłowej z przepisami antymonopolowymi Unii Europejskiej. W ostatniej sprawie zastrzeżenia zgłosiła Komisja Europejska.

Te i inne uwagi zostały także opisane w raportach Najwyższej Izby Kontroli. To między innymi przez negocjacje omawianego okresu Polska nie zarabia na przesyle gazu z Rosji więcej niż 21 mln złotych rocznie. O tym nie pisze autor komentarza broniącego kontraktu jamalskiego na łamach narodowej Myśli Polskiej, skupiwszy się jedynie na jednym aspekcie w jednym momencie długiej i skomplikowanej historii umowy.

Tymczasem współcześnie cena gazu w kontrakcie jamalskim jest szacowana przez PGNiG na najwyższą z dostępnych alternatyw. Umowa kończy się w 2022 roku, a Polacy nie chcą jej przedłużać. Być może Rosjanie zaoferują rabat mający ich zachęcić do utrzymania relacji z Gazpromem. Wtedy jednak mogą przesądzić czynniki inne niż cena, bo ona nie jest najważniejsza. Ważniejsze jest to, że dzięki dywersyfikacji z użyciem terminalu LNG i gazociągu Baltic Pipe, Polska będzie miała lepszy wybór, niż w czasach negocjacji Waldemara Pawlaka i wybierze zgodnie ze swym interesem.

Jakóbik: Dlaczego nie warto przedłużać kontraktu jamalskiego (FELIETON)