Kowalewski: Regionalni przewoźnicy zdają egzamin w walce z rozprzestrzenianiem epidemii. Co będzie dalej?

18 marca 2020, 17:30 Infrastruktura

Regionalni przewoźnicy kolejowi w pełni podporządkowali się rządowej decyzji o wprowadzeniu stanu zagrożenia epidemicznego. Przełożyło się to przede wszystkim na ograniczenie liczby wewnątrzkrajowych połączeń kolejowych oraz całkowite wstrzymanie połączeń transgranicznych. Niestety, straty wygenerowane w tym trudnym okresie mogą znacząco opóźnić konieczne reformy i modernizacje – pisze Krystian Kowalewski, ekspert Instytutu Jagiellońskiego.

Skala ograniczeń

Tylko na przykładzie Polregio widać, o jakiej skali ograniczeń mówimy. Odwołane zostały flagowe połączenia spółki, takie jak Szczecin Główny – Angermünde – Berlin Gesundbrunnen czy Gorzów Wielkopolski – Berlin. Do odcinka krajowego ograniczono zaś między innymi połączenia Żagań – Forst (pociąg będzie kończył bieg w Tuplicach), oraz Białystok – Kowno (pociąg zakończy bieg w Trakiszkach, przy czym w poniedziałek 16 marca w ogóle nie wyjechał na tory).

Odwołana zostanie również część połączeń wewnątrzkrajowych. Oprócz bezzasadnych w obecnej sytuacji połączeń na lotniska (np. Lublin Główny – Lublin Airport), odwołane zostały min. połączenia pomiędzy Lublinem a Rzeszowem, Kluczborkiem i Nysą a Opolem, zrezygnowano również z 11 pociągów na liniach Szczecin- Poznań, Wałcz- Piła i Szczecin – Kostrzyn.

Choć w obliczu zagrożenia epidemicznego niewątpliwie należy ocenić działania przewoźników regionalnych pozytywnie, to długofalowo zostaną oni postawieni w bardzo trudnej sytuacji. Ograniczenie w ruchu pociągowym musi bowiem odbić się negatywne na wynikach finansowych spółek, stojących przecież w przededniu poważnych wyzwań. Wiążą się one chociażby z wprowadzaniem na europejskim rynku kolejowych przewozów pasażerskich nowych mechanizmów stymulujących konkurencję (szerzej na ten temat: https://biznesalert.pl/czwarty-pakiet-kolejowy-analiza/ ). Przystosowanie się do nich wymaga inwestycji, przede wszystkim w tabor, a na to będą niebawem mogli pozwolić sobie wyłącznie przewoźnicy znajdujący się w bardzo dobrej kondycji bądź też intensywnie wspierani przez podmioty publiczne.

Stąd w mojej ocenie, po ustaniu zagrożenia powinniśmy rozpocząć debatę m.in. na temat upowszechnienia nowych modeli finansowania taboru kolejowego, takich jak poole taborowe. Są one tworzone przez samorządy lokalne, odpowiedzialne za organizację połączeń regionalnych, ale też przez prywatne podmioty. W skrócie – przewoźnicy zamiast kupować tabor na własność mogliby go wypożyczyć bądź wydzierżawić. Model taki już dziś z powodzeniem stosowany jest w przewozach pasażerskich w Niemczech, przedsiębiorstwa zajmujące się wynajmowaniem taboru działają również w Polsce (np. Industrial Division).

Osobnym problemem pozostanie konieczność odzyskania zaufania pasażerów, skłanianych obecnie do unikania zgromadzeń i towarzystwa dużych grup osób, które przecież, w normalnych warunkach, są nie do uniknięcia na dworcach czy w pociągach. Istnieje ryzyko, że nawyki w tym zakresie pozostaną z nami jeszcze przez jakiś czas po zakończeniu epidemii, ograniczając liczbę potencjalnych pasażerów.

Sakławski: Czy koronawirus może wstrzymać pracę zakładów? (ANALIZA)