Kowalewski: Podatek od wydobycia zmniejsza rentowność mniejszych inwestycji KGHM

9 lutego 2015, 12:00 Energetyka

KOMENTARZ

Krystian Kowalewski

Redaktor BiznesAlert.pl

Jednym z kluczowych punktów na PRL-owskiej mapie wydobycia miedzi była kopalnia Konrad, mieszcząca się w okolicach Warty Bolesławieckiej na Dolnym Śląsku. Pod koniec lat 80. złoża zaczęły się wyczerpywać, toteż w roku 1987 podjęto decyzję o zamknięciu kopalni. Postępujący rozwój technik wydobycia połączony z rozrostem KGHM Polska Miedź pozwolił jednak mieć nadzieję, że historia eksploatacji miedzi w Warcie Bolesławieckiej nie dobiegła jeszcze końca.

W sierpniu 2012 r. media ogólnopolskie obiegła informacja o bardzo obiecujących wynikach analiz chemicznych rdzeni wiertniczych pochodzących właśnie z rejonu dolnośląskiej wsi. Grzegorz Lipień, kierownik Wydziału Eksploatacji KGHM informował wówczas, że w rdzeniach odkryto bogate pokłady miedzi, srebra i złota. Wysoka koncentracja dwóch pierwszych pierwiastków miała w pełni uzasadniać wydobycie. Jak to możliwe, że pod koniec Polski Ludowej podjęto decyzję o zaprzestaniu wydobycia w miejscu ciągle bogatym w kopaliny? Otóż, ówczesny stan wiedzy technicznej uniemożliwiał zejście z wydobyciem poniżej 800 metrów. Analizy z roku 2012 prowadzone były na złożach położonych niżej. W sierpniu 2013 KGHM rozpoczął starania o przyznanie koncesji na poszukiwanie i rozpoznawanie złoża rudy miedzi w obszarze ‚Konrad’.

Koncesja została udzielona w styczniu 2014 r. Wydawało się wówczas, że spełnione zostały wszystkie kryteria uzasadniające opłacalność inwestycji w rejonie Warty Bolesławieckiej. Co zatem mogło pójść nie tak?

‚Wydaliśmy pieniądze na udokumentowanie złoża koło Bolesławca. Jest bardzo atrakcyjne pod względem zawartości miedzi. Ale podatek powoduje, że nawet przy wysokich cenach metali kolorowych inwestycja byłaby nieopłacalna’ – mówił wówczas Gazecie Wyborczej Herbert Wirth, prezes KGHM Polska Miedź. Mówiąc to miał na myśli podatek od wydobycia niektórych kopalin, wprowadzony do polskiego porządku prawnego ustawą z 2 marca 2012 r.

Płatnikiem podatku są podmioty prowadzące działalność w zakresie wydobycia miedzi i srebra (od 2020 również gazu i ropy). Patrząc na strukturę rynku miedziowego w Polsce staje się oczywiste, że podatek ma jednego wiodącego płatnika i jest nim właśnie KGHM. Stawka podatku ustalana jest według wzoru określonego w ustawie o podatku od wydobycia niektórych kopalin i zależna jest od średniej ceny miedzi. Pozostaje więc w silnej korelacji z zyskiem spółki. Rocznie KGHM przeznacza na podatek około 2 miliardów złotych.

Jak wynika z prognoz spółki, wprowadzenie podatku znacznie zmniejszyło przepływy z działalności operacyjnej KGHM. Chcąc realizować przyjęty program rozwoju, spółka musi się zadłużać. Wedle aktualnych szacunków zadłużenie do roku 2018 może sięgnąć nawet 12,5 miliarda złotych. Stawia to pod znakiem zapytania dużą część krajowych inwestycji spółki, takich jak wspominany Bolesławiec.

Kwestia podatku stała się przedmiotem listu otwartego, wystosowanego do premier Ewy Kopacz przez związkowców zrzeszonych w Sekcji Krajowej Górnictwa Rud Miedzi NSZZ ‚Solidarność’. Ich zdaniem istnienie podatku powoduje konieczność ograniczenia zatrudnienia o blisko 9 tyś. miejsc pracy. Związkowcy podnoszą ponadto, że ocena skutków funkcjonowania podatku dokonana została w oparciu o analizy obejmujące wyłącznie lata 2012-2013, nie uwzględniając problemów potencjalnych, takich jak rosnące koszty wydobycia. W sprawie interweniowali również radni miejscy z Bolesławca. W adresowanym do premier Kopacz stanowisku informowali, że podatek skutkuje znacznym zmniejszeniem wpływów do budżetu Województwa Dolnośląskiego z tytułu CIT, sięgającym nawet 100 milionów złotych. Tracą na nim również gminy.

Na temat opodatkowania wydobycia miedzi wypowiadał się poseł Wojciech Zubowski z PiS. W jego opinii wprowadzenie podatku spowodowało, że wydobycie stało się nieopłacane wszędzie tam, gdzie złoża miedzi nie są największe. Podając przykłady Bolesławca, ale też funkcjonującego już ZG Lubin wskazał, że wydobycie w tych lokalizacjach byłoby rentowne, gdyby nie konieczność zapłaty wysokiego podatku.

Jak zatem uzasadnić konieczność istnienia daniny? W wydanej przez Radę Ministrów analizie ‚Wpływ podatku od wydobycia niektórych kopalin na sektor wydobycia miedzi i srebra oraz na sektor finansów publicznych’ czytamy, że złoża rud miedzi stanowią własność górniczą przysługującą Skarbowi Państwa. W związku z tym Państwo uprawnione jest do uzyskiwania części dochodu z eksploatacji nieodnawialnych złóż, a stan obowiązujący przed wprowadzeniem podatku od kopalin nie zapewniał państwu odpowiedniego udziału w tym dochodzie.

Podatku broni wiceminister finansów Janusz Cichoń. Jego zdaniem dzięki podatkowi państwo uzyskuje właściwą rentę surowcową, a KGHM zachowuje godziwe zyski. Istotnie, w 2013, czyli w pierwszym roku obowiązywania podatku, KGHM wypracował ponad 3 miliardy złotych zysku. Ciągle wysoką zyskowność w sektorze wydobycia miedzi i srebra podkreślała również posłanka Genowefa Tokarska z PSL, akcentując przy tym elastyczny charakter podatku. Pamiętać należy ponadto, że kwestia podatku od wydobycia niektórych kopalin stała się w listopadzie 2014 r. przedmiotem orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który nie dopatrzył się w ustawie stanowiącej podatek przepisów niezgodnych z konstytucją.

Zatem, pomimo miliardowych obciążeń będących rezultatem obowiązywania podatku lubiński koncern ciągle pozostaje mocno ‚powyżej kreski’. Prawdziwym poszkodowanym obowiązującej regulacji wydają się być regiony, na których w skutek konieczności zapłaty daniny wydobycie stało się nieopłacalne. To nie tylko, jak w przypadku rejonu Bolesławca, obszary na których wydobycie w ogóle nie ruszyło. To także tereny na których utraciło ono rentowność. Można więc żywić przekonanie, że w miarę pojawiania się kolejnych negatywnych zdarzeń na tych terenach dyskusja na temat zasadności takiego kształtu podatku od wydobycia niektórych kopalin będzie powracać.