Kublik: Gdyby KE była stanowcza wobec Gazpromu, Węgrom byłoby łatwiej się mu oprzeć

20 lutego 2015, 07:00 Energetyka

Po przyjęciu w Budapeszcie porozumienia węgiersko-rosyjskiego odnośnie współpracy energetycznej na premiera Węgier Wiktora Orbana posypały się gromy polskich komentatorów. Andrzej Kublik z Gazety Wyborczej tonuje nastroje i przypomina o zaniedbaniach Unii Europejskiej.

Wiktor Orban

– Jedyny konkret, o którym mówił Orbán, dotyczy dotychczasowego kontraktu z Gazpromem. Obowiązuje w nim zasada „bierz lub płać”, czyli Węgrom grożą kary, jeśli w ciągu roku nie sprowadzą z Rosji minimalnej ilości gazu przewidzianej w kontrakcie. A ryzyko takich właśnie kar groziło Węgrom i Orbán powiedział, że ustalił z Putinem, iż Gazprom nie będzie stosował wobec Węgier zasady „bierz lub płać”, a Węgrzy w przyszłości sprowadzą z Rosji gaz, którego wbrew umowie wcześniej nie odebrali – ocenia Kublik.

– W gazowych negocjacjach z Moskwą Budapeszt miałby więcej atutów, gdyby Bruksela nie prowadziła strusiej polityki wobec monopolistycznych praktyk Gazpromu w Europie Środkowej. We wrześniu 2012 r. Komisja Europejska wszczęła oficjalne postępowanie wobec rosyjskiego koncernu, podejrzewając go o windowanie cen i narzucanie monopolistycznych warunków w kontraktach z Węgrami, a także Polską i sześcioma innymi państwami Unii w Europie Środkowej. Za łamanie unijnego prawa antymonopolowego Gazpromowi grozi nawet 15 mld dol. kary, a ponadto rządzony przez Kreml koncern musiałby usunąć z kontraktów wszystkie zapisy zakwestionowane przez Brukselę. Także te, które ciążą dziś Węgrom.

Źródło: Gazeta Wyborcza