Lipka: Koniec z polityką. Czas na atom i konkrety

22 lipca 2020, 12:15 Atom

Skończył się nareszcie wyborczy maraton, możemy na trzy lata zapomnieć o polityce. Nadszedł czas na konkrety jeśli chodzi o kluczową inwestycję dla polskiej transformacji energetycznej. Elektrownia jądrowa na Pomorzu w przyszłej dekadzie ustabilizuje dostawy energii, czyniąc zbędnym masowy jej import z zagranicy, który w ostatnim czasie czerwcowej awarii sześciu elektrowni węglowych wyniósł aż 3000 MW – pisze Jerzy Lipka, prezes Obywatelskiego Ruchu na rzecz Energetyki Jądrowej.

OZE nie wystarczy

Niedawny niespodziewany ubytek mocy w polskim systemie energetycznym o 4 GW obnażył po raz kolejny słabość polskiej energetyki. Jeśliby zdarzył się w okresie upałów i większego zapotrzebowania na energię, w oczy zajrzałoby nam widmo załamania się całego systemu. Awarii z różnych przyczyn uległo jednocześnie sześć elektrowni, gdzie zanotowane zostały ubytki mocy. Były to Bełchatów (cztery bloki energetyczne zalane wodą w czasie burzy, ubytek 2 GW spośród wszystkich 5,6 GW), Opole (usterka instalacji odsiarczania spalin w bloku nr 5), Dolna Odra (nieszczelność kotła). Ubytki mocy zostały zanotowane również w elektrowniach Jaworzno, Łagisza, Połaniec.

Okazało się przy tym, że przy podobnych kłopotach systemu, nie można absolutnie liczyć na tzw. źródła odnawialne. Z aż 10 GW mocy zainstalowanej w tych źródłach, 6 GW to wiatraki, 2 GW fotowoltaika, i pozostałe 2 GW inne, w tym biogazownie. Z tych 10 GW pracowało zaledwie kilkaset MW. I to wszystko tak naprawdę jeszcze przed falą letnich upałów i większych problemów. 3 GW mocy trzeba było pilnie zaimportować z zagranicy. Cena energii skoczyła na giełdzie do 1289 zł/MWh.

Te 3 GW mogłaby dostarczyć elektrownia jądrowa, mając w czasie upałów wodę z dna morskiego do chłodzenia o stałej temperaturze ok 7 st C.

Pytania nasuwają się w związku z tym same. W czyim interesie leży tak naprawdę dalsze odwlekanie realizacji budowy elektrowni jądrowych, podczas gdy dotychczasowy system ewidentnie nie zdaje egzaminu, i jest zagrożeniem dla społeczeństwa i gospodarki, dla naszych szans rozwojowych. Nawet wielokrotny dalszy wzrost mocy elektrowni wiatrowych i słonecznych absolutnie nie gwarantuje energetycznego bezpieczeństwa, co widać dobitnie w dotychczasowych kryzysach. Taka sytuacja grozi załamaniem wzrostu gospodarczego, jak również fiaskiem rządowych planów modernizacji gospodarki poprzez wielkie inwestycje typu Centralny Port Komunikacyjny. Wszak jeszcze zwiększy to pobór energii elektrycznej z którym i teraz nie można sobie dać rady.

To co piszę, nie oznacza, że nie należy rozwijać źródeł OZE, czy pracować intensywnie nad rozwiązaniem problemów z technologiami wodorowymi lub magazynami energii. Twierdzę jedynie kategorycznie, że to nie wystarczy. Albo przekroczymy ‘energetyczny Rubikon” inwestując w atom, lub jeśli nie, staniemy się energetyczną kolonią innych krajów.

Być może prawda ta dociera do głów decydentów, a zwłaszcza ścisłego kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości, o czym świadczą zapowiedzi rychłego podpisania z USA porozumienia dotyczącego budowy w Polsce elektrowni jądrowych w technologii pochodzącej z tego kraju. Oznaczałoby to zerwanie z dotychczasową strategią odwlekania zasadniczych najważniejszych decyzji w energetyce, dla których trudno znaleźć w obecnej sytuacji dalsze usprawiedliwienie. Spotyka się to z dążeniami Donalda Trumpa do ożywienia eksportu rodzimych technologii jądrowych i podjęcia na tym polu rywalizacji z Chinami i Rosją. Na razie co prawda banki amerykańskie nie udzielają jeszcze tanich, długookresowych kredytów na podobne przedsięwzięcia za granicą, lecz Donald Trump wie, że to musi się zmienić. Jego rewizyta spodziewana w Polsce na jesieni powinna już przynieść podpisanie konkretnego porozumienia po rozwiązaniu istniejących problemów z kredytami. Mam nadzieję, że ta rewizyta i wspomniane konkrety nastąpią jeszcze przed wyborami prezydenckimi w USA, ponieważ o szanse D. Trumpa nie możemy być spokojni. Na ulicach amerykańskich miast trwa rebelia podsycana przez polityków z konkurencyjnej Partii Demokratycznej. Lepiej się pospieszyć.

Niestety, część polityków opozycyjnych w naszym kraju zdaje się ślepymi na pogarszającą się sytuację energetyczną. Świadczą o tym agresywne, kontestujące program jądrowy rządu wypowiedzi choćby posła Sochajko z KUKIZ 15, czy nawet i samego Rafała Trzaskowskiego, prezentującego program energetyczny składający się w 2040 roku wyłącznie z OZE. Nie wyciągają oni żadnych wniosków z ostatnich wydarzeń z 22 czerwca ani wcześniejszych podobnych, gdzie użyteczność OZE okazała się żadna, a propaganda lobbystów jedną wielką ściemą. Politykom płaci się za to, by reprezentowali Rację Stanu Państwa, a nie co chcą działające w energetyce lobby, koterie i grupy interesu. Inna sytuacja jest po prostu patologią i winna wywołać ostry sprzeciw społeczeństwa obywatelskiego, zanim będzie za późno.

 

Lipka: Nadchodzi decydująca bitwa o atom w Polsce