Łoskot-Strachota: Unia kontra Nord Stream

23 listopada 2015, 16:33 Energetyka

Otwarcie Nord Stream 2, czyli dodatkowej nitki z tanim gazem płynącym do Niemiec, pozornie wydaje się dobrym rozwiązaniem dla Europy, jednakże niesie tylko krótkoterminowe korzyści. W dłuższej perspektywie oznacza to nadmierny wpływ Rosjan na europejski rynek gazu, podważenie podstawowych założeń Unii Energetycznej i utrudnienie prowadzenia przez Unię polityki zagranicznej względem Ukrainy i Rosji – pisze dla portalu Energypost.eu, ekspertka OSW Agata Łoskot-Strachota. 

Stacja kompresorowa przy gazociągu Nord Stream. Zdjęcie: Gazprom
Stacja kompresorowa przy gazociągu Nord Stream. Zdjęcie: Gazprom

Łoskot-Strachota pisze, że w projekcie Nord Stream 2 uczestniczy już kilka największych europejskich firm energetycznych (Eon, BASF/Wintershall, Engie, OMV, Shell). Wzbudza to kontrowersje w UE. Natomiast niemiecki wicekanclerz Sigmar Gabriel, podczas spotkania z Władimirem Putinem powiedział, że „projekt ten jest korzystny nie tylko dla Niemiec, ale wydaje się być interesujący, także dla innych krajów”.

„Inne stanowisko ma polski rząd, który wzywa Unię do zablokowania inwestycji. Komisja Europejska zaznacza, że projekt musi być całkowicie zgodny z prawem Wspólnoty. Ta sprawa bardzo dobrze odzwierciedla dylematy w sprawie przyszłości unii energetycznej. Zwolennicy twierdzą, że do tego tematu trzeba podchodzić czysto ekonomicznie, bez jego upolityczniania, że Nord Stream 2 może zapewnić nam źródło taniej, bezpiecznej energii. Przeciwnicy wskazują, że budowa gazociągu będzie miała też inne niż czysto komercyjne konsekwencje” – kontynuuje ekspertka OSW dodając, że Nord Stream 2 mógłby ograniczyć możliwość dywersyfikacji dostaw gazu przez kraje europejskie.

Projekt Nord Stream 2 różni się bardzo niewiele od swojego poprzednika. Tak jak Nord Stream 1 ma zawierać dwie równoległe nitki o pojemności 55 mld m3 i przez 90 proc. długości i biec tą samą trasą. Cały gaz ma płynąć do Niemiec i stamtąd być rozdzielany na resztę Europy. Podobny jest też rozkład udziałów w projekcie, głównym udziałowcem jest Gazprom, który ma mieć 50 proc. akcji w przedsięwzięciu, a reszta to firmy z zachodniej i północnej Europy. Szacunkowy koszt budowy gazociągu wynosi więcej niż poprzednika, bo 9,9 mld dol. Jednakże od czasów budowy Nord Stream 1 wiele się zmieniło. Nastąpiła rewolucja łupkowa w USA i rewolucja LNG na świecie, za sprawą których, możliwość zdywersyfikowania dostaw gazu uległa znaczącemu zwiększeniu, co poskutkowało spadkiem cen.

Autorka uważa, że konstrukcja Nord Stream 2 ma uniezależnić Rosję od dotychczasowych krajów tranzytowych czyli od Polski i Ukrainy. Poza tym gazociąg umożliwiłby Gazpromowi użytkowanie lokalnej infrastruktury, która często została zbudowana dzięki dotacjom z Unii. Jeśli chodzi o Ukrainę to druga nitka gazociągu wykluczyłaby ją z europejskiego rynku, co nie tylko było by wbrew interesom tego kraju, ale też stałoby w sprzeczności z obecną polityką prowadzoną wobec Ukrainy przez UE i mogłoby ograniczyć jej efektywność.

Jak pisze analityk, umowa o Nord Stream 2 kontrastuje z sankcjami ekonomicznymi wobec Rosji po konflikcie ukraińskim i z planami dotyczącymi dywersyfikacji dostaw gazu w ramach unii energetycznej. Po budowie gazociągu polityka Unii wobec tego kraju byłaby zdecydowanie mniej efektywna. Sytuacja ta pokazuje też jak mocno ograniczona jest władza KE w kwestiach energetycznych, jeżeli wielka firma jest w stanie dyktować warunki. Rodzi to pytanie jakie naprawdę są cele UE w kwestii gazu, jaka jest rola instytucji europejskich i jakie powinny mieć one narzędzia.

Źródło: Energypost.eu