Kłysiński: Łukaszenka niszczy jeden z ważniejszych sektorów gospodarki białoruskiej

2 października 2020, 07:31 Bezpieczeństwo

Łukaszenka niszczy postsowiecki skarb białoruskiej transformacji, którym jest sektor IT. Informatycy, programiści i graficy są zmuszani do opuszczania Białorusi. Skorzysta na tym Zachód, Białoruś straci prężnie działający sektor gospodarki – mówi Kamil Kłysiński, ekspert ds. Białorusi PISM w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Kamil Kłysiński: Grafika: BiznesAlert.pl
Kamil Kłysiński: Grafika: BiznesAlert.pl

BiznesAlert.pl Niedawno odbyła się skryta, konspiracyjna inauguracja prezydentury Łukaszenki. To obraz, który pokazuje jak wygląda Białoruś prawie dwa miesiące po wyborach. Czy przewidywał Pan wcześniej taki rozwój wypadków?

Kamil Kłysiński: Dla mnie niepubliczna inauguracja Łukaszenki jest zrozumiała. Już wcześniej zastanawiałem się, jak Łukaszenka przeprowadzi inaugurację w obliczu protestów i niepokojów społecznych. Zwłaszcza, że jest to moment newralgiczny, który mobilizuje ludzi do jeszcze większego protestu i wyjścia na ulice. Takie momenty są szczególnie niebezpieczne dla zachowania porządku. Więc to był główny powód aby tę uroczystość przeprowadzić w taki właśnie sposób. Ponadto, Łukaszenka nie ma się czym zbytnio chwalić. To będzie jego najtrudniejsza kadencja i nie jestem pewny, czy zostanie ona dokończona. On jest tego świadom, chociaż tego nigdy nie przyzna. Stąd taki sposób postępowania, który pokazuje jego lęk przed przyszłością.

Czy po inauguracji Łukaszenko zacznie inaczej zachowywać się wobec protestu?

Wątpię, aby ta ceremonia stała się czynnikiem zwrotnym w polityce Łukaszenki. Wydaje się, że prezydent Białorusi już rozumie, iż zmierza w kierunku katastrofy politycznej i gospodarczej. Już na początku roku w kraju wystąpiły pierwsze symptomy recesji gospodarczej, koronawirus ten stan znacznie pogłębił. Mamy na przykład informację, że zyski przedsiębiorstw białoruskich w pierwszym półroczu spadły o 60 procent. To bardzo duży spadek, coraz więcej firm jest nierentownych, zarówno państwowych, jak i prywatnych. To są dane z pierwszego półrocza, a więc jeszcze przed kryzysem politycznym, związanym z wyborami prezydenckimi. Krach w relacjach z Unią Europejską, który nastąpił po dziewiątym sierpnia spowodował, że wiarygodność inwestycyjna Białorusi spadła praktycznie do zera, przynajmniej z punktu widzenia inwestorów zachodnich. Nawet Rosjanie i Chińczycy inwestujący w gospodarkę Białorusi będą wliczać w kalkulacje ryzyko gwałtownych zmian politycznych. Dodatkowo pogarsza się oprocentowanie obligacji białoruskich. Białoruś nie ma obecnie możliwości refinansowania swego długu zagranicznego poza uwarunkowanymi politycznie pożyczkami z Rosji. Odpada zatem możliwość bezpiecznego politycznie rolowania długu na rynkach zachodnich. Już teraz jest poważny problem, nie tylko z pozyskiwaniem nowych inwestorów, ale być może również z utrzymaniem obecnych. Trend ucieczki widać już w sektorze IT, co jest porażką władz białoruskich. Obecnie rozmontowuje się bowiem symbol największego sukcesu gospodarki, którym był właśnie rozwinięty sektor informatyczny. Branża ucieka z Białorusi i szuka schronienia za granicą, w tym w Polsce, na Litwie i Ukrainie. Te działania mogą doprowadzić do załamania gospodarczego, zwłaszcza, że wciąż działa efekt pandemii. Drugi aspekt jest natury politycznej. Jak rządzić państwem, którego społeczeństwo jest zbuntowane i wykazuje nieposłuszeństwo? Tysiące ludzi wychodzi protestować, gdy nie wiadomo jaka jest lojalność nomenklatury, która oficjalnie zachowuje lojalność, ale zastanawia się jak długo to potrwa i co zrobić.

Jakie będą następne kroki? Łukaszenka jest niesamowicie schematyczny i przewidywalny. On na wszystkie problemy, które wymieniłem, ma jedną odpowiedź. Silna władza jednej osoby jest receptą na wszystko. Czyli konserwacja a nawet zaostrzenie reżimu. Obawiam się, że w najbliższych miesiącach będzie dochodziło do prób, nie wiem czy udanych, bo sytuacja jest inna niż przed laty, zaostrzenia kontroli nad społeczeństwem, nomenklaturą oraz nad mediami. Np. poprzez zapowiedzianą ostatnio przez Łukaszenkę weryfikację rejestracji partii politycznych. Tych partii na Białorusi też nie ma dużo. Ostatnia została zarejestrowana w 2000 roku. Przez dwadzieścia lat nie pojawiła się żadna partia. Obecnie istnieje ich 15 i prezydent już zapowiedział, że może część z nich trzeba będzie zlikwidować. Zwiększa się presja wobec mediów, biznesu prywatnego, i nie tylko jeśli chodzi o IT. Taki oderwany od rzeczywistości Łukaszenka, działający według schematu rodem z końca Związku Sowieckiego, gdzie rozwiązaniem problemów jest siła, kontrola, strach i represje, może mieć duży problem ze sprawnym zarządzaniem państwem.

Mówi Pan dużo o gospodarce. Ostatnio pojawiły się głosy, że Łukaszenka ukarze Polskę i Litwę sankcjami gospodarczymi, np. poprzez przekierowanie wysyłki produktów naftowych z Litwy do portów rosyjskich bądź wstrzymanie tranzytu polskich towarów na wschód. Czy to realna groźba w obliczu słabości gospodarki białoruskiej?

Te działania doprowadziłyby do jeszcze większego ciosu w gospodarkę. Jednak Łukaszenka, w tym uporze utrzymania władzy, nie zważa na wszelkie okoliczności. Również te gospodarcze. Działania nacechowane politycznie będą uderzać w gospodarkę. W związku z brakiem adekwatności działań Mińska możemy się spodziewać wszystkiego. Nie można wykluczyć żadnego wariantu. Wprowadzenie retorsji gospodarczej, blokady gospodarczej na granicy, o której było głośno kilka tygodni temu, mocniej uderzyłoby w Białoruś niż państwa unijne. Gdy spojrzymy na mapę, zobaczymy, że Białoruś jest państwem, które po części żyje z tranzytu towarów. Chodzi tu m.in o transport towarów chińskich na rynek unijny. I taka decyzja mocno uderzyłaby w gospodarkę, a mówiąc dosadniej, byłby to strzał w stopę. Jest możliwość, że mimo wszystko władze białoruskie mają resztki rozsądku, aby nie blokować ruchu towarowego. Zwłaszcza, że w przypadku przewożonych towarów chińskich i pozostałych, trudno byłoby rozdzielić, co może iść, a co jest blokowane. Polska i Litwa natomiast mogłyby nie zgodzić się na takie wyrywkowe i dyskryminujące działania, ponieważ wymiana handlowa powinna odbywać się bez zakłóceń i bez względu na narodowość oraz pochodzenie towaru.

Ja to odbieram jako retorykę, straszenie i próbę szantażu. Np. tak jak Litwa jest straszona przekierowaniem eksportu białoruskich produktów naftowych z portów litewskich do portów rosyjskich. To byłoby również uderzenie w Białorusinów, ponieważ porty rosyjskie są droższe niż litewskie. I znów mamy kolizję obecnej polityki reżimu z realiami gospodarki. Czy zwycięży rachunek ekonomiczny? Tego nie wiemy. Wszystko zależy od dalszych kroków politycznych. Widzimy zabór produktów przywożonych z Polski na Białoruś i to jest uderzenie głównie w społeczeństwo białoruskie, które woli kupować towary w Polsce niż na Białorusi. Zatem jest dużo gróźb, jednak działania na dużą skalę na razie nie są podejmowane, jeszcze wciąż górę bierze kalkulacja ekonomiczna. Nie jesteśmy jednak w stanie przewidzieć jak długo tak będzie. Tutaj też pojawia się kwestia polityki informacyjnej wobec Rosji. To co obiecuje Łukaszenka jest miłe dla rosyjskiego ucha, jednak w rzeczywistości prezydent Białorusi wcale nie chce dać tyle, ile chciałaby otrzymać Rosja.

Opracował Mariusz Marszałkowski

Rust: Białorusini wiedzą, że Unia Europejska działa wolno, ale skutecznie (ROZMOWA)