Maksymowicz: Czy Polska rozstanie się z węglem do 2049 roku?

8 października 2020, 13:00 Energetyka

Z informacji o porozumieniu strony rządowej z Międzyzwiązkowym Komitetem Protestacyjno–Strajkowym, które zostało zawarte w piątek 25 września wynika, że „ostatnia tona węgla w Polsce ma wyjechać na powierzchnię w 2049 roku”. Jest to możliwe, choć z wielu powodów mało prawdopodobne. Oczywiście papier wszystko wytrzyma, nawet takie rzeczy, których realizacja jest niemożliwa – pisze Adam Maksymowicz, współpracownik BiznesAlert.pl.

Źródło: flickr

Zastrzeżenia i samolikwidacja

Trzeba zauważyć, że porozumienie o likwidacji górnictwa węglowego ograniczone jest do kopalń, których właścicielem jest państwo. Tak się składa, że krajowa gospodarka w dziedzinie górnictwa węgla kamiennego jest nie tylko państwowa. Jeszcze dokładniej porozumienie to dotyczy kopalń położonych na terenie Górnego Śląska. Nie obejmuje ono kopalń Lubelskiego Zagłębia Węglowego (LZW), którego związkowi przedstawiciele nie uczestniczyli w negocjacjach ze stroną rządową. Zastrzeżenia te mają charakter raczej formalny, bo państwowy aparat administracyjny, jeśli tego zapragnie to może tak utrudnić życie pozostałym kopalniom, że nie pozostanie im nic innego, jak samolikwidacja. Ten jednak wariant, jako pozaprawny nie powinien mieć miejsca. Istnieją jeszcze prywatne inicjatywy w tej dziedzinie. Są one marginalne, ale też nie podlegają on tym ustaleniom. Aktualnie trwają prace nad uruchomieniem wydobycia w kopalni KWK Heddi w Ścinawce Średniej koło Nowej Rudy na Dolnym Śląsku. Prace są daleko zaawansowane, a wszystkie formalności załatwione, Kopalnia otrzymała już dokument w postaci planu ruchu, który upoważnia ją do robót górniczych związanych z eksploatacją węgla. Jej właścicielem jest firma Nexano Minerals z siedzibą w Katowicach. Nie została jeszcze do końca rozstrzygnięta sprawa wydania koncesji na wydobycie węgla dla kopalni w Nowej Rudzie, o które stara się australijska spółka Balamara. Z ostatnich doniesień wynika, że niemiecka firma HMS Bergbau zamierza budować kopalnię węgla w Orzeszu na Górnym Śląsku z wykorzystaniem podziemnej infrastruktury istniejącej kopalni „Krupiński”. Tych inicjatyw w przyszłości może być więcej. „Śmierć” do 2049 roku państwowych kopalń węgla kamiennego na Górnym Śląsku nie oznacza jeszcze, że dotyczy to wszystkich innych tego rodzaju kopalń na ternie Polski. To są szczegóły, które porozumienie, a szczególnie jego interpretacja rządowa oraz medialna, pomija milczeniem.

Import energii elektrycznej

Krajowa energetyka w ok. 70 procent nadal oparta jest na węglu kamiennym i brunatnym. Paradoksalnie im bardziej odchodzimy od wykorzystania węgla, w produkcji energii elektrycznej, tym bardziej wzrasta jej import, który aktualnie zbliża się do ok. 10 procent produkowanej energii. Co zrobić, aby energii tej nie importować? Ano, trzeba by poprzestać na jej wytwarzaniu z węgla, co zarówno ze względów czysto ekonomicznych, środowiskowych, oraz politycznych UE nie jest możliwe. Z drugiej strony trzeba zapytać, czy import ten jest opłacalny? Oczywiście, że tak. Produkcja energii u naszych importerów ze Szwecji (1507 GWh) i Niemiec (1337 GWh) z Litwy (1023 GWh), Ukrainy (663 GWh) i ze Słowacji (166 GWh) oraz z Czech (do 1072 GWh) jest znacznie tańsza, aniżeli jej krajowa produkcja. I tu tkwi cała tajemnica jej importu i likwidacji kopalń węgla kamiennego, który w krajowym wydaniu jest jednym z czynników wysokich kosztów produkcji polskiej energetyki. Wychodzi na to, że wraz z likwidacją górnictwa węgla kamiennego i brunatnego, spowodowane tym braki energii elektrycznej uzupełniane będą jej importem. Sytuacja ta ma być przejściowa, gdyż budowa elektrowni jądrowych ma wyrównać braki spowodowane zamknięciem kopalń węglowych i ograniczeniu produkcji energii z tego źródła.

Energetyka jądrowa

Od blisko 12 lat trwa debata nad budową pierwszej w Polsce elektrowni jądrowej. Wielokrotnie podejmowane „ostateczne” decyzje w tej sprawie, stale pozostawały na papierze. Przypomnieć trzeba, że według Polityki Energetycznej Polski do 2030 roku, która została przyjęta w listopadzie 2009 roku, 2020 rok był terminem granicznym dla oddania do użytku pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Za trzy miesiące rok ten będzie już za nami, a formalnej decyzji w tej sprawie, jak nie ma, tak nie ma. Stan ten jest niepokojący, bo wychodzi na to, ze energetyka oparta na węglu jest niewątpliwie szkodliwa i należy z niej zrezygnować. Jednak alternatywa energetyki jądrowej przynajmniej w powszechnym przekonaniu budzi jeszcze więcej kontrowersji. Stąd stale przesuwane terminy, brak decyzji środowiskowych i zgody zainteresowanych władz samorządowych. Według ostatnich oświadczeń pełnomocnika rządu ds. infrastruktury energetycznej to Amerykanie mają wybudować pierwszą elektrownię jądrową. Zostało już zawarte w tej sprawie polsko – amerykańskie porozumienie. Planowana jest budowa kilku elektrowni jądrowych o mocy 6- 9 GW. Pierwsza z tych elektrowni ma być oddana do użytku w 2033 roku. Na razie jednak jej budowa jest jeszcze w planach. Trzeba być optymistą i wierzyć, że tym razem plany te zostaną zrealizowane.

Dysonans decyzyjny

W tym kontekście istnieje dysonans pomiędzy dziś już realizowaną koncepcją likwidacji energetyki opartej na węglu, a dopiero planowanym zastąpieniem ubytku z tego źródła energii elektrycznej wytwarzanej z elektrowni jądrowych. Znacznie lepiej i wiarygodniej byłoby, gdyby procesy te były zsynchronizowane w czasie. Ponieważ tak nie jest, spowodowana tym luka w zaopatrzeniu w energię elektryczną będzie uzupełniana importem. Tu też mogą powstać trudności, bo wobec postępującego w skali globalnej kryzysu ekonomicznego, import energii może być coraz droższy, a zatem również coraz mniej opłacalny. Co gorsza, kraje eksportujące, w krytycznej sytuacji mogą wstrzymać eksport swojej energii. Dlatego pochopna rezygnacja z energii pochodzącej ze źródeł kopalnych może być w tej chwili jak najbardziej uzasadniona, ale już wkrótce może okazać się, że gorzko pożałujemy te decyzji. Rozwiązaniem byłoby nie dalsze utrzymywanie nierentownych i wyeksploatowanych kopalń, ale ich budowa w nowoczesnym wymiarze technologicznym i ekonomicznym, czego dobrym przykładem mogą być decyzje samorządów lokalnych w Wielkiej Brytanii.

Przykład Wielkiej Brytanii

Rada Hrabstwa Cumbria w północno-zachodniej Anglii w piątek (3.10) głosowała 12 głosami do trzech za kopalnią Woodhouse, która będzie wydobywać 3,1 miliona ton węgla metalurgicznego rocznie. Kopalnia zatrudni ok. 500 osób, co przekłada się na wydajność ok. 6 tys. ton na zatrudnionego górnika. Dla porównania średnia wydajność polskiego górnika na Górnym Śląsku jest około osiem razy niższa. Kopalnia ma pracować do 2039 roku. Węgiel ten wydobywany będzie z pokładów zalegających pod dnem morza. Zostanie on wykorzystany w przemyśle stalowym i częściowo ograniczy jego import dla potrzeb przemysłu stalowego. Na protesty ekologów kierownictwo kopalni odpowiada, że węgiel ten niezależnie od tego gdzie jest wydobywany, i tak jest wykorzystywany w przemyśle tego kraju. Lepiej zatem, aby po konkurencyjnych cenach był on pozyskiwany w kraju i generował miejsca pracy. Decyzje w tej sprawie były rozpatrywane prze sądy krajowe, które wobec jednoznacznego stanowiska radnych odrzuciły zastrzeżenia ekologów. Podkreśla się, że decyzja ta została podjęta prawie pięć lat po tym, jak ostatnia kopalnia podziemna Kellingley w North Yorkshire – została zamknięta i dwa miesiące po tym, jak ostatnia – kopalnia odkrywkowa w Bradley niedaleko Durham – wydobyła ostatni węgiel. Brytyjczycy mają zamiar eksportować swój węgiel metalurgiczny również do krajów UE likwidując import tego węgla z Kanady, USA, Rosji i Australii, który w skali rocznej wynosi ok. 60 milionów ton. Aktualnie ostateczna decyzja w tej sprawie zależy od Ministra ds. Mieszkaniowych Roberta Jenricka , który może być zmuszony do zablokowania tych planów.

Nie wylewać dziecka z kąpielą

Nie ulega wątpliwości, że kluczowe znaczenie górnictwa węglowego w przemyśle i gospodarce zarówno w krajach UE, jak i na całym świecie, ma się już ku końcowi. Nie oznacza to jednak, całkowitej jego likwidacji w imię tylko ideologicznych, ekologicznych i innych przesłanek. Pożądane jest, aby w tym kontekście postępować rozważnie i roztropnie. Rozpatrywać nie tylko społeczne aspekty jego likwidacji, jak ma to miejsce w omawianym porozumieniu, jakie zostało zawarte pomiędzy komitetem Protestacyjno – Strajkującym a delegacją rządową. Pożądane jest uwzględnienie stanowiska nauki, ekonomii, górnictwa i praktyki, aby podejmowane decyzje miały wszechstronne uzasadnienie. Omawiane porozumienie nie spełnia tych warunków. Dalsze prace nad transformacją polskiego górnictwa węglowego w szerokim ujęciu tego problemu winne być nadal kontynuowane. Krótko mówiąc, chodzi o to, aby przy słusznych decyzjach, nie wylewać przysłowiowego dziecka, razem z kąpielą.

Maksymowicz: Likwidacja górnictwa czy miejsc pracy związkowców górniczych? (FELIETON)