Mazur: Ograniczenie viaTOLL, czyli robienie łaski przemytnikom

29 czerwca 2016, 11:30 Drogi

KOMENTARZ

Bogusław Mazur

Publicysta Wprost.pl

Polska to taki bogaty kraj, w którym pieniądze leżą na drogach, tylko nikt nie raczy się schylić aby je podnieść. Mowa tu o miliardach grubych niczym „Kapitał” Marksa.

O państwowym elektronicznym systemie poboru opłat za korzystanie z dróg viaTOLL można pisać wiele razy, bo jest to dość charakterystyczny przypadek dziwnej polskiej niemocy. System polega na tym, że pojazdy wyposażone w odpowiednie urządzenie mogą przejeżdżać po płatnych drogach bez zatrzymywania się na bramkach. Z systemu muszą obowiązkowo korzystać ciężarówki. W ciągu 5 lat viaTOLL zarobił ponad 5,5 mld zł a koszty jego wdrożenia zwróciły się już po niespełna 18 miesiącach.

A teraz dojdźmy do tego, do czego szliśmy, czyli do rzeczy. Otóż w systemie viaTOLL nie chodzi tylko o miliardy, które zarabia i mógłby zarabiać gdyby został rozbudowany. Chodzi też o to, że viaTOLL gromadzi informacje o trasach przejazdów konkretnych ciężarówek, ich przybliżonej wadze a także o przejazdach całych kolumn tych samych pojazdów. Dla policji i wszystkich służb parających się zwalczaniem przestępczości i zagrożeń dla bezpieczeństwa państwa są to informacje na wagę złota. Toteż np. w Czechach czy w Austrii takie służby mają stały dostęp online do informacji z bramownic.

Ale nie w Polsce. Nasze służby, żeby uzyskać informację, muszą pisać podania do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, ta przekazuje podania do operatora systemu, ten opracowuje informację i dopiero wtedy któraś z służb ją otrzymuje. Teraz uwaga – państwowy system viaTOLL generuje rocznie około miliarda cennych dla służb informacji. Państwowe służby w ciągu 5 lat działania systemu uzyskały z niego nędzne 5,3 tys. informacji.

Czyli w kraju, który co roku ponosi liczone w dziesiątkach miliardów złotych strat na przemycie paliw, papierosów czy alkoholu, nikt nie zadbał o to, aby odpowiednie służby mogły na bieżąco śledzić, którędy jedzie rosyjski tir, czy jedzie w kolumnie jemu podobnych, czy po drodze nie stracił na wadze itd. itp. Polska traci miliardy, miliardy zarabiają wschodnie mafie, bo skala przemytu jest ogromna. Na przykład w Grodnie jest fabryka papierosów, która żyje głównie z tego, że jej klientami są przemytnicze grupy. A należy dodać, że mafie zarabiają też dużą kasę na przemycie sympatycznych Azjatów, narkotyków a kto wie, czy nie broni.

Mało tego – za czasów poprzedniej Jaśnie Oświeconej Koalicji zaniechano rozbudowy systemu viaTOLL. W rezultacie – ach, cóż to za niezwykły zbieg okoliczności – bramownic praktycznie nie ma na całej ścianie wschodniej. Rosyjskie tiry mogą więc rozjeżdżać polskie drogi i rozjeżdżać się po Polsce dość swobodnie. Rezygnację z rozbudowy systemu i brak bezpośredniego dostępu służb do informacji przezeń zebranych rosyjscy mafiosi musieli odebrać jako robienie im łaski – w takim rozumieniu, w jakim Radosław Sikorski miał mówić o robieniu łaski Amerykanom, co utrwaliły „taśmy prawdy”.

Oczywiście kolejny tekst wypełniony wyłącznie stękaniem nad dziwną niemocą polskiego państwa byłby dość nudny, toteż trzeba go okrasić nową informacją. GDDKiA prowadzi rozmowy ze Strażą Graniczną i Służbą Graniczną o szybszym i łatwiejszym dostępie do informacji zbieranych przez państwowy system viaTOLL. Ponadto bramownice mają pojawić się na dwóch drogach wiodących przez rejony Polski wschodniej.

Można by tu wazeliniarsko napisać o dobrej zmianie, jednak zachowajmy wstrzemięźliwość. Jak to już nie raz bywało u nas przy wielu różnych okazjach, rozmowy mogą się toczyć niczym walec drogowy na skrzyżowaniu okrężnym. Po owocach ich poznamy, a mogą to być kokosy lub śliwki robaczywki.