Menkiszak: Co planuje Rosja w związku z Ukrainą? (ANALIZA)

25 listopada 2021, 07:20 Bezpieczeństwo

Ostatnie tygodnie przyniosły kolejne przejawy zaostrzenia agresywnej retoryki i działań Rosji wobec Ukrainy, obejmujące ruchy wojsk w rejonie jej granicy, a także presję energetyczną. Rodzi to pytanie o intencje Moskwy – pisze Marek Menkiszak, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW).

Władimir Putin, fot. Kancelaria Prezydenta Federacji Rosyjskiej (CC BY 4.0)

Co planuje Moskwa?

– Zarówno wypowiedzi rosyjskich przywódców, jak i polityka Federacji Rosyjskiej (FR) w ostatnich latach wskazują, że nie porzuciła ona prób realizacji jednego z priorytetowych celów swojej polityki: przywrócenia kontroli nad Ukrainą. Dzieje się tak mimo tego, że jej dotychczasowe działania – zarówno ograniczona agresja zbrojna, jak i presja polityczna, gospodarcza, wojskowa i propagandowa – jedynie ją od tego celu oddaliły. W obecnych warunkach, gdy trwa impas w konflikcie w Donbasie, FR stoi przed wyborem dalszej strategii wobec Ukrainy. Ma tu ona dwie główne opcje: eskalację konfliktu zbrojnego w Donbasie w celu osiągnięcia szybkiego przesilenia albo intensyfikację długofalowej presji, czyli grę na stopniowe wyczerpanie Kijowa. Wybór strategii zależy od rosyjskiej percepcji sytuacji, postawy samej Ukrainy oraz zachowania kluczowych aktorów zachodnich – pisze Menkiszak.

– O tym, że Moskwa rozważa realizację scenariusza zbrojnej eskalacji, można wnioskować również na podstawie wyraźnego zaostrzenia retoryki Putina. Prezydent FR w opublikowanym w lipcu 2021 roku artykule na ten temat nie tylko po raz kolejny lansował tezę o historycznej jedności Ukrainy i Rosji oraz obu narodów, lecz także faktycznie sugerował przejściowość państwowości ukraińskiej jako rzekomo sztucznego tworu powstałego z inicjatywy jej zachodnich sąsiadów. Groził też, że w przypadku kontynuowania przez Kijów obecnej polityki, uznawanej przez Kreml za wrogą, państwo ukraińskie może przestać istnieć. Jako jedyną alternatywę wskazał powrót sąsiada do współpracy. Artykuł Putina należy traktować jako element retorycznego odstraszania adresowanego nie tyle do Kijowa, co przede wszystkim do USA i państw UE – wyraża on de facto żądanie uznania przez nie szczególnych interesów Moskwy na Ukrainie, ograniczenia jej suwerenności i – zwłaszcza – zaprzestania udzielania jej wsparcia w sferze bezpieczeństwa – uważa.

– Rosja testowała także Zachód, wykonując demonstracyjnie ruchy znacznych sił na obszarze przygranicznym z Ukrainą w kwietniu 2021 roku. Odpowiedź – głównie w formie deklaracji zaniepokojenia – z jednej strony nie przyniosła Moskwie korzyści politycznych w postaci prób skłonienia Kijowa do ustępstw, ale z drugiej mogła sugerować, że w sytuacji rzeczywistej inwazji ich reakcja pozostanie ograniczona. W tym kontekście kolejne działania tego typu, rozpoczęte przez rosyjskie wojska w październiku i listopadzie br., należy traktować albo jako kolejny sprawdzian i ostrzeżenie wobec Ukrainy i USA, albo jako wstęp do realizacji scenariusza eskalacyjnego – przekonuje analityk.

– Poważna operacja zbrojna na Ukrainie to niejedyny scenariusz, który rozważa Moskwa, tym bardziej że niesie on szereg ryzyk. Rosja może liczyć na skumulowany efekt różnych stosowanych przez siebie instrumentów. Należy do nich presja ekonomiczno-energetyczna, której elementem są bardzo poważne konsekwencje podsycanego przez Kreml gwałtownego wzrostu cen nośników energii dla ukraińskiej gospodarki. Dochodzą do tego nowe sankcje, w tym przerwanie w ostatnich tygodniach dostaw węgla potrzebnego sąsiadowi przed sezonem zimowym oraz odmowa sprzedaży energii elektrycznej. W dalszej perspektywie należy się też spodziewać dalszego ograniczania – a docelowo całkowitego wstrzymania – tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę po spodziewanym w 2022 roku uruchomieniu Nord Streamu 2, co przyniesie jej znaczne straty finansowe (ok. 2 mld dolarów rocznie) i może doprowadzić do poważnych utrudnień w korzystaniu z ukraińskiego systemu przesyłu gazu (również na potrzeby wewnętrzne), a nawet jego trwałego uszkodzenia – pisze Marek Menkiszak.

– W dyspozycji FR pozostają nie tylko kontynuacja obecnego konfliktu zbrojnego o niskiej intensywności w Donbasie (z możliwością okresowego zwiększania skali ostrzałów), lecz także kolejne prowokacje militarne na morzach Azowskim i Czarnym, stwarzające zagrożenia bezpieczeństwa i uderzające w interesy ekonomiczne Ukrainy. Wreszcie: możliwe są kolejne cyberataki, w tym na ukraińskie instytucje państwowe i infrastrukturę krytyczną, oraz operacje sabotażowe i terrorystyczne organizowane przez rosyjskie służby specjalne na terytorium tego państwa. W związku z zamiarem długotrwałego wykorzystania powyższych narzędzi Kreml może żywić nadzieje, że łącznie mogą one doprowadzić do destabilizacji sytuacji politycznej i gospodarczej na Ukrainie, zwiększając szanse na przesilenie i ustępstwa Kijowa – pisze.

– Za realizacją scenariusza długofalowego wyczerpania Ukrainy przemawia zwłaszcza fakt, że wybór opcji zbrojnej eskalacji może pociągnąć za sobą poważne koszty i ryzyka dla Rosji, przy czym byłyby one wprost proporcjonalne do skali agresji. Doraźnie m.in. mógłby spowodować wzrost presji na ograniczenie wykorzystania lub nawet zablokowanie uruchomienia Nord Streamu 2 – projektu dla Kremla priorytetowego – w wyniku nowych sankcji USA i/lub decyzji politycznych i regulacyjnych UE. Kolejna możliwa konsekwencja to zamrożenie dialogu nowej administracji amerykańskiej z FR na temat różnych zagadnień bezpieczeństwa, na którego kontynuowaniu zależy Moskwie, widzącej w tym szanse na uzyskanie pewnych koncesji ze strony Waszyngtonu. Najpoważniejszym skutkiem byłyby jednak – praktycznie pewne w takiej sytuacji – kolejne zachodnie restrykcje. Niektóre z nich, jak całkowity zakaz handlu rosyjskimi papierami dłużnymi, wyłączenie FR z systemu rozliczeń płatności SWIFT czy objęcie sankcjami większości kluczowych firm (w tym energetycznych) i oligarchów, wywołałyby zasadnicze negatywne konsekwencje dla rosyjskiej gospodarki i mogłyby w dłuższej perspektywie przyczynić się do destabilizacji sytuacji politycznej w kraju – pisze ekspert OSW.

– W tym kontekście zaostrzenie rosyjskiej retoryki wobec Ukrainy oraz wspomniane wcześniej agresywne działania niekinetyczne i hybrydowe mogą być w rzeczywistości alternatywą dla scenariusza zbrojnego. Taką intencję może także sugerować opublikowany w październiku br. artykuł Dmitrija Miedwiediewa. Obraźliwe krytyczne uwagi byłego premiera, a obecnie zastępcy przewodniczącego Rady Bezpieczeństwa FR wobec Zełenskiego i jego administracji, odwołujące się m.in. do antysemickich klisz, nie tylko wprost ujawniają rozczarowanie i „zawiedzione nadzieje” Kremla, lecz także kończą się rekomendacjami, które można streścić jako postulat „przeczekania Zełenskiego” i akt wiary w przyszłą polityczną zmianę na Ukrainie w zgodzie z rosyjskimi interesami. Jest to bezpośrednia sugestia prowadzenia długofalowej presji na sąsiada. Co prawda Miedwiediew nie należy obecnie do kluczowych reprezentantów establishmentu, ale należy uznać, że jego głos oddaje poglądy przynajmniej części członków elity FR – czytamy w komentarzu Marka Menkiszaka.

– W praktyce polityka Moskwy wobec Kijowa zależeć będzie od rosyjskiego oglądu rzeczywistości zachodzących zmian. Złoży się nań z jednej strony ocena sytuacji wewnętrznej, w tym gospodarczej, na Ukrainie oraz spójności, odporności i politycznej woli oporu Ukraińców, a z drugiej – percepcja głównych czynników międzynarodowych, zwłaszcza postawy USA, NATO i UE. O ile pojawianie się z ich strony sygnałów słabości i podziałów oraz wyrażanie obaw przed pogorszeniem stosunków z Rosją zachęcą Kreml do coraz agresywniejszych działań, o tyle postawy przeciwne – oznaki determinacji i zamiaru zwiększania kosztów polityki tego typu – stanowić będą czynnik odstraszający Moskwę – kończy Marek Menkiszak.

Źródło: Ośrodek Studiów Wschodnich

Jakóbik: Gaz a kryzys polityczny. Mołdawska lekcja dla Baltic Pipe