Kurtyka: Czas nowych graczy po B20?

21 listopada 2022, 07:30 Energetyka

Zakończony właśnie szczyt G20 i towarzyszące mu forum biznesu B20 na Bali w Indonezji potwierdziło, że świat się zmienia. Co mnie nie zaskoczyło – że staje się coraz bardziej azjatycki z punktu widzenia dynamiki gospodarczej; że emancypują się nowe mocarstwa regionalne, rosną ich aspiracje, tworzą się pomiędzy nimi nowe więzy. Co mnie zaskoczyło – to tempo gospodarczej przebudowy i globalne ambicje gospodarzy – pisze Michał Kurtyka, doradca prezydenta COP27, przewodniczący COP24 i były minister klimatu RP.

Flagi. Fot. flickr
Flagi. Fot. flickr

Z punktu widzenia Indonezji, więzy handlowe i biznesowe dominują Chiny i kraje ASEAN-u. Stany Zjednoczone to w dalszym ciągu ekonomiczny punkt odniesienia, miejsce kształcenia elit, powstawania nowinek technicznych. Ale już miejsce Amerykanów na mapie biznesowych relacji coraz bardziej zajmują Chińczycy. Na szczycie osobiście pojawili się szefowie takich gigantów jak CATL, podczas gdy w ostatniej chwili zrezygnowali z przyjazdu Elon Musk i Jeff Bezos (uczestniczyli wirtualnie) – co też o czymś świadczy. Europa wymienia raczej jako (denerwujący) problem. Toczony wojną (tutaj często używa się eufemizmu „wojna w Europie”, żeby nie drażnić żadnej ze stron), a zatem niebezpieczny do życia. Kontynent nieuchronnie skazany na zapaść gospodarczą, choć posiadający referencje w dobrach luksusowych. Jedynym pozytywem (dla wielu państw europejskich, choć nie dla Polski) jest, że przy tej okazji blednie kolonialna przeszłość i krzywdy, a pozostają referencje kulturalne i te bardziej pozytywne historyczne. Europa jako niegroźny skansen i irytujący trouble maker bogacącego się azjatyckiego świata.

Koronawirus nadszarpnął zaufanie krajów południa do bogatej północy i było to odczuwalne i w Indonezji, ale też w trakcie COP27 w Egipcie. Relacje pomiędzy globalnym Południem i Północą nabierają coraz bardziej gorzkiego posmaku. Nadchodząca „troika” G20, ustępujący i dwóch kolejnych gospodarzy szczytów, czyli Indonezja, Indie i Brazylia, to kraje bardzo mocno aspirujące do skorzystania ze słabości zachodniego świata i przebudowującego się światowego porządku. Widać wyraźnie silną pozycję Arabii Saudyjskiej, wzmocnionej wysokimi cenami ropy, zarówno w swoim regionie, jak i w Azji; dążenie do emancypacji Turcji. Budowane są nowe sojusze – Turcja podpisała pierwszy kontrakt na dostawę LNG z Indonezji. Arabia Saudyjska rozmawiała o współpracy wodorowej. Na COP27 Arabia Saudyjska uruchomiła również Saudi Green Initiative, czyli fundusze na rzecz ograniczania emisji w krajach Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki. To kopernikański zwrot – największy beneficjent sprzedaży ropy na świecie finansuje zamkniętą gospodarkę węglową. To właśnie aktywność firm z tych krajów była najbardziej widoczna np. w rozmowach o współpracy przy dostępie do zasobów naturalnych Indonezji, tak kluczowych dla rozwoju nowoczesnej energetyki i technologii.

Premier Indonezji Luhut Binsar Pandjaitan wystąpił z mocnym przesłaniem. W skrócie – teraz jest czas Indonezji, i nikt nie będzie im mówił, jak mają działać. „Wcześniej Europa chciała nas pouczać, a teraz Niemcy i Polska błagają nas o węgiel”. A sama Indonezja niesłychanie mocno stawia na elektromobilność. Chce w pełni wykorzystać potencjał jaki dostarczają mu minerały, w szczególności największe na świecie zasoby niklu; potężne złoża litu. Nastąpiło uruchomienie dwumiliardowego (w USD) funduszu a jednym z jego celów jest przetwórstwo minerałów niezbędnych w rozwoju np. baterii. Od teraz nie można ich już eksportować jako rudy, trzeba doprowadzić do ich przetworzenia na miejscu. W perspektywie 2040 roku Indonezja, obecnie najludniejszy kraj ASEAN i największa gospodarka tego regionu, stawia sobie za cel stanie się 4. gospodarką świata! Mobilizacja elit gospodarczych i politycznych wokół tego celu jest bardzo mocno widoczna.

Dziś, już po szczycie, uważam, że hasło „Polska zastąpi Rosję w G20” jest na razie mocno życzeniowe. Status obserwatorów na G20 miały Hiszpania i Holandia. Pomimo zatem, że nie są członkami tego gremium, premierzy Sachez i Rutte byli obecni fizycznie. Świat zachodni pokazał swoją jedność – Joe Biden, który zwołał naradę po upadku rakiety na Polskę zebrał na niej właśnie tylko tę Północ – i jednocześnie swoje osamotnienie. Dobrze, że mocno zaznaczyło swoją obecność Rafako i jego prezes Radek Domagalski. Świetnie, że była nasza ambasador. Janusz Filipiak z Comarch znakomicie reprezentował naszą cyfrową siłę. Nasz państwowy biznes nie był widoczny w dyskusjach B20. Strategiczne spółki, które mają bezpośrednio wspólne tematy z Indonezją, czy innymi przedstawicielami obecnymi na Bali, nie były reprezentowane. Szkoda, że państwowe koncerny energetyczne czy wydobywcze, potencjalni partnerzy dla górnictwa – niezbędnych w energetyce – pierwiastków ziem rzadkich, czy też paliwa ani gaz, nie zaistniały. Zainteresowanie świata naszym regionem oraz widoczne wzmocnienie pozycji politycznej Polski, spowodowane ważną rolą, jaką odgrywamy przy wsparciu Ukrainy, za mało przekładamy na zwiększenie aktywności w relacjach gospodarczych. Za mało działamy poza tradycyjnymi regionami. Jednym z nielicznych polskich akcentów instytucjonalnych było podpisanie porozumienia o współpracy na rzecz rozwoju elektromobilności z gubernatorem sąsiadującej z Bali prowincją – gratuluję Krzysztof Burda i cały zespół PIRE.

Klarujący się nowy porządek świata stawia wiele pytań. Jaka będzie w nim rola Europy? Czy Polska da radę zbudować swoją pozycję w tym wyścigu? Jedno jest pewne – przed nami wiele wyzwań i poszukiwanie nieoczywistych rozwiązań. To wyzwanie też dla Polski, jeśli chcemy myśleć o wzmocnieniu naszej rzeczywistej pozycji.

Szczyt G20 z grą o zastąpienie Rosji Polską w tle