Mielczarski: Fukushima. Najgorsze dopiero przed nami

10 marca 2014, 08:15 Atom

KOMENTARZ

Prof. Władysław Mielczarski

Politechnika Łódzka

Za kilka dni minie trzecia rocznica awarii w elektrowni jądrowej Fukushima. Elektrownia dobrze przetrwała zarówno trzęsienie ziemi, jak i tsunami. Wystąpił banalny, w przypadku każdej innej elektrowni, brak zasilania potrzeb własnych, który przerodził się w katastrofę, największą z wszystkich znanych. Pisze o tym Forbes (Feb. 27, 2014): “The nuclear disaster at Fukushima Daiichi in Japan was perhaps the worst of all time.”

Nie wiadomo do końca, co dzieje się w elektrowni. Informacje są skąpe i niepełne. Pojawiające się nad reaktorami nr 1 i 3 obłoki pary wzbudziły w grudniu 2013 obawy o wybuchy z tych reaktorów. Jest to jednak „tylko” radioaktywna para wodna, która jest skutkiem wydzielanie się ciepła z prawdopodobnie uszkodzonych reaktorów.

Istnieją uzasadnione obawy, że materiał radioaktywny przedostał się z reaktorów do gruntu i nie ma możliwości dotarcia do niego. Profesor Chris Busby, Sekretarz Naukowy Europejskiego Komitetu Radiacji (European Committe on Radiation Risk) mówi w interview w styczniu 2014 roku: “The material of those reactors is now in the ground somewhere and there’s now way they can get at it”.

Działanie służb ratowniczych jest ograniczone do chłodzenie uszkodzonych reaktorów poprzez pompowanie tam wody, która następnie jako radioaktywnie skażona gromadzona jest w specjalnych zbiornikach, skąd od czasu do czasu wycieka powodując skażenie otoczenia: “The more water they pump [TEPCO] in there, and the continuous water comes down into the ground there, will just wash uranium out into the sea – and continue to pollute the Pacific Ocean, more or less forever”.

Niestety niewiele można chyba zrobić oprócz chłodzenia uszkodzonych reaktorów i gromadzenia radioaktywnej wody chłodzącej w zbiornikach. Jednak takie działanie jest możliwe przez kilka lat, ale nie kilkanaście czy kilkaset. W ocenie prof. Ch. Busby jesteśmy bezsilni wobec tych problemów: „I don’t think there’s much more [TEPCO] can do, to be honest. I think the thing is out of control. I can’t see what they can do. Basically, what we have here – in my opinion, and others too – is that the core material from the reactors is outside of the containment and in the ground”.

Zastanawiającym się, jak to jest możliwe w kraju tak perfekcyjnym, w którym szybkie pociągi utrzymują rozkład jazdy z dokładnością prawie sekund, gdzie doprowadzono do perfekcji proces produkcji i jakości samochodów, polecam książkę Piotra Bernardyna „Słońce jeszcze nie wzeszło” (Wydawnictwo Helion). To bardzo ciekawy opis jak społeczeństwo to oparte jest na wewnętrznych, nie do końca sprecyzowanych układach, w których wszystko jest na sprzedaż: opinie dziennikarzy i autorytet naukowców. Te zdawałoby się niewielkie niedoskonałość doprowadziły jednak przy skomplikowanej technologii do największej energetycznej katastrofy ludzkości, jaką jest awaria elektrowni jądrowej Fukushima.

A jak to będzie w Polsce, gdzie mają powstać dwie wielkie elektrownie jądrowe, o wyjątkowo złożonej technologii. W kraju, gdzie nie opanowano budowy nawierzchni jezdni w taki sposób, aby po kilku tygodniach nie zapadały się studzienki kanalizacyjne. Gdzie bohaterem narodowym zostaje pilot lądujący samolotem bez podwozia, pomimo że podwozie to jest całkowicie sprawne, a do jego wysunięcia wystarczyło wcisnąć bezpiecznik, pod warunkiem, że się wiedziało gdzie się znajduje. Ile bezpieczników do lokalizacji, ewentualnego sprawdzenia  i wciśnięcia znajduje się w reaktorze atomowym?

Będąc poddawanym nachalnej propagandzie Programu energetyki jądrowej jako jedynie słusznego, warto  w rocznicę Fushushimy zastanowić się: czy warto podejmować aż tak duże ryzyko, tym bardziej, że budowa elektrowni jądrowej to całkowite uzależnienie się od zagranicznych dostawców w zakresie technologii, obsługi i dostawy paliwa.