Mielczarski: Odwołanie Shanghai Electric Group ma pewne podstawy

1 kwietnia 2014, 08:49 Energetyka

PGE obawiała się podpisania kontraktu na budowę bloku węglowego w Turowie z Shanghai Electric Group, dlatego zdecydowała się na ofertę konsorcjum Hitachi i Budimeksu, mimo że ta była droższa o 900 mln zł. Prawnicy Chińczyków uważają jednak, że inwestor złapie się każdego pretekstu, byle tylko odsunąć ich od przetargu, dlatego zamierzają kontratakować – napisał Dziennik Gazeta Prawna.

– Odwołanie Shanghai Electric Group od decyzji w przetargu na nowy blok w elektrowni Turów nikogo nie dziwi. Odwoływanie się od każdej decyzji przetargowej jest powszechne nie tylko w energetyce. Wynika to nie tyle z nadziei na zmianę decyzji, co z chęci wykazania składających ofertę, że zrobili wszystko. Wydłuża to oczywiście cały proces, ale ponieważ jest to powszechne działanie, ogłaszający przetarg mogą uwzględnić odwołania w swoim kalendarzu – przekonuje w rozmowie z BiznesAlert.pl profesor Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.

– W przypadku Shanghai Electric Group odwołanie się od decyzji przetargowej ma pewne podstawy. Oferta była zdecydowanie najtańsza, a  parametry, chociaż trochę gorsze od ofert konkurencji, mieściły się w przedziale określonym przez inwestora. Innym problemem, który występuje coraz powszechniej w energetyce jest duża rozpiętość pomiędzy budżetem przewidywanym przez inwestora, a otrzymywanymi ofertami. W ostatnim przypadku nie było tak dużych różnic, ponieważ przewidziano sumę niewiele mniejszą od 3 mld zł, podczas gdy oferta Shanghai Electric Group była około 3 mld zł, a konkurentów około 4 mld zł. Jednak w innych przetargach te różnice są znaczne, jak np. w przetargu na nowy blok gazowo-parowy dla elektrowni Pomorzany – wskazuje naukowiec.

– Duże rozpiętości pomiędzy zakładanym budżetem inwestycji, a składanymi ofertami, raczej nie wynikają z braku rozeznania w rynku przez osoby przygotowujące takie szacunki. Ceny inwestycyjne dla różnych technologii są dosyć powszechnie znane. Inną przyczyną może być tworzenie w ten sposób możliwości wycofania się z przetargu ze względu na dużą rozpiętość pomiędzy budżetem inwestycji i ofertami – ocenia nasz rozmówca.

– Jest to tym bardziej prawdopodobne w warunkach nacisku „właścicielskiego” na realizację inwestycji przy niskiej ich opłacalności lub braku opłacalności. Powiedzenie otwarcie politykom, że inwestycja jest w obecnych warunkach nieopłacana kończy się nieraz utratą stanowisk. Z drugiej strony podjęcie decyzji o nieopłacalnej inwestycji może być traktowane jako działanie na szkodę firmy. Przyjmowanie mało realnego budżetu inwestycji, który może być podstawą do odwołania przetargu, jest opcją bardziej bezpieczną dla zarządów – kończy prof. Mielczarski.