Mielczarski: URE mówi – nie dla rozwoju energetyki

16 czerwca 2014, 10:10 Energetyka

Koncepcje nowego prezesa URE to zła wiadomość dla energetyki, dla polskiej gospodarki i potencjalnych długoterminowych inwestorów – przekonuje nasz rozmówca.

Prof. Władysław Mielczarski, ekspert rynku energii spodziewa się złych skutków zapowiedzianych planów nowego prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, który negatywnie odniósł się do koncepcji rozwoju energetyki poprzez stworzenie mechanizmów stymulacji inwestycji nazywanych rynkami mocy, uzasadniając to przerzucaniem kosztów inwestycji na odbiorców, tak jakby mogły istnieć jeszcze jakieś inne podmioty, nie będące odbiorcami, a na które można byłoby takie koszty przenieść.

– Polska elektroenergetyka ma poważne problemy – powiedział nam profesor. – Rozwija się gospodarka, a więc rośnie zapotrzebowanie na energię. Zakładając realistycznie rozwój gospodarczy na poziomie 3-4 proc. wzrostu PKB rocznie, można spodziewać się przyrostów zużycia mocy na poziomie 1,5 – 2  proc. Szybko rośnie również zapotrzebowanie szczytowe. Z drugiej strony majątek wytwórczy jest w znaczniej części zdekapitalizowany. Trwają remonty generatorów, tylko po to aby przedłużyć im życie, zamiast zbudować na ich miejsce nowe, znacznie sprawniejsze i o niskiej emisyjności.

– Ponad 70 proc. mocy wytwórczych w Polsce pracuje ponad 30 lat, co uważa się za maksymalny czas pracy instalacji – ocenia nasz rozmówca – Ten czas pracy można przedłużać przez remonty, ale jest to jakby przedłużanie życia staremu samochodowi marki Polonez, ponieważ nie mamy środków na zakup nowego. W celu zapewnienia rezerw mocy operator systemu jest zmuszony kupować tzw. zimną rezerwę w jednostkach wytwórczych, które ze względu na swój wiek i stan techniczny powinny od dawna być zlikwidowane.

– W tej sytuacji pojawia się pomysł wytwórców i operatora systemu wprowadzenia rynkowego mechanizmu stymulującego inwestycje, podobnie jak robią to inne kraje europejskie – stwierdza Mielczarski i wyjaśnia – Mechanizm taki nazywany rynkiem mocy może zostać wprowadzony w roku 2016, a skutki jego działania mogą pojawić się po 2021 roku. Właśnie wtedy będziemy najbardziej potrzebować inwestycji, ponieważ w latach 2021- 2040 musimy odnowić 70 proc. działających obecnie elektrowni i wybudować dodatkowe, aby zaspokoić rosnące zapotrzebowanie.

– Prezes URE mówi: Nie dla rozwoju energetyki. Postawa nowego prezesa URE to zła wiadomość. Nie tylko dla energetyki, ale przede wszystkim dla gospodarki i potencjalnych długoterminowych inwestorów. Oznacza ona, że nie można będzie w długim terminie liczyć na stabilne dostawy energii, a niepewność zasilania odstrasza od nowych, szczególnie długoterminowych inwestycji w polską gospodarkę – podsumowuje ekspert.