Mizgalski: Spacer ku nowej energetyce. List do Premier RP

20 października 2014, 11:19 Energetyka

LIST

Redakcja BiznesAlert.pl publikuje list Marcina Mizgalskiego – przedsiębiorcy inwestującego w energetykę odnawialną w Polsce do polskiej Premier. Powołuje się w nim na materiały opublikowane na naszych łamach.

Chotomów, 17.10.2014 r.

Szanowna Pani Premier,

Gdy patrzę z nadzieją na Pani pierwsze podróże do krajów Unii, to główny Pani przekaz, brzmi:
„Będę się biła by ceny energii nie wzrosły“. Myślę wtedy, jak to podróże winny kształcić i jakie mogą być prawdziwe przyczyny, że jednak tego nie czynią.

Pani Premier, spotykając się z Prezydentem Francji, nie została Pani przygotowana do tej wizyty. Gdyby bowiem otrzymała Pani w samolocie zwykłą prasówkę, okazałoby się, że Francuzi od wielu tygodni nie dyskutują wcale o cenie energii. Przeciwnie: we Francji rozpoczęła się właśnie narodowa debata nad uchwaleniem ustawy, będącej rewolucją energetyczną w tym kraju. Minister Ekologii, Rozwoju i Energii, Ségolène Royal od tygodni promuje tekst swojej ustawy, jako najbardziej ambitnej w całej Unii Europejskiej. O czym dokładnie dyskutują Francuzi?

Parlament Francji prowadzi publiczną debatę nad ustawą „Transformacja Energetyczna – w stronę zielonego rozwoju”. Prezydent Francji jest zaprzątnięty ustawą, której zadaniem jest stworzenie
we Francji najbardziej zaawansowanego prawa, umożliwiającego energetyczną transformację całego kraju. Najważniejszy projekt urzędującego prezydenta François Hollande już za trzy miesiące będzie pierwszym w Europie prawem integrującym wszystkie fragmenty transformacji gospodarki w stronę zielonej energii. Paradoksem jest, że gdy Premier Polski dumnie mówi z Francji o „biciu się o ceny energii”, pragmatyczny Prezydent Francji, tego samego dnia, debatuje nad ustawą, składająca się z 64 artykułów i 500 poprawek zaakceptowanych w pracach specjalnej komisji. Nikt bowiem w Unii nie bije się o ceny energii. Zamiast tego wszyscy dbają o największy udział energetyki prosumenckiej, obywatelskiej w ogólnym miksie energetycznym każdego z członków UE.

Francuska ustawa stawia ambitne a proste cele: zmniejszenie zużycia energii o 50% do roku 2050
(w porównaniu z 2012), obniżenie emisji gazów cieplarnianych o 40% do 2030, zmniejszenie zużycia paliw kopalnych o 30% i uwaga: wzrost energii pochodzącej z OZE do 32% w roku 2030. Ustawa
ta zakłada też zmniejszenie udziału energetyki jądrowej z obecnych 75% do 50% w ciągu 10-ciu lat. Przekaz jest jasny: Francja idzie w kierunku OZE z pełną prędkością, bez oglądania się na Polskę czy innych członków UE. Ile taka zmiana prawa zajmie nad Sekwaną? 11 miesięcy – tyle potrzeba
na stworzenie ustawy i na jej poprawki. Nowe francuskie prawo wejdzie w życie od 1. stycznia 2015.

Gdzie na tym tle jest Polska? Nigdzie. Polska Ustawa o OZE jest w opracowaniu od ponad 4 lat.
Mimo tak długiego czasu tekst nie odpowiada potrzebom ani dużej energetyki, ani prosumentom,
a ujmując dokładnie – Ustawa o OZE (zwana „Dużym Gniotem”) nie odpowiada już zupełnie nikomu,
bo pisana jest przez ludzi, którzy nie rozumieją zmian zachodzących w energetyce. To smutna konsekwencja wersji, wyciąganych niczym królik z kapelusza przez kolejnych ministrów gospodarki. Resort ten, bezładnie manipulując treścią Ustawy i nie mając strategicznej wizji całości, naraża ten akt nie tylko na uchylenie przez Trybunał Konstytucyjny (bardzo prawdopodobne), ale też na konsekwencje ze strony Komisji Europejskiej (niemalże pewne). W tle pojawiają się wypowiedzi ministra Korolca, cyt:  „polskie sukcesy w polityce klimatycznej to wzór”. Proszę wybaczyć, ale to jest poziom Monty Pythona, ośmieszający Polskę oraz mnie, jej obywatela, w pozostałych krajach UE. Znamienną recenzją prac nad tym tekstem jest stanowisko organizacji pozarządowych, które jednym głosem nawołują do odrzucenia tego tekstu w całości. Bez prac i bez komisji. Bez poprawek, bez warunków czy bez negocjacji. Najprościej: od razu do kosza. Czy Pani wie, że społeczne konsultacje tego aktu trwały aż 20 minut? A 300 zgłoszonych poprawek na piśmie zostało odrzuconych hurtem, niemalże od razu?

Dla kogo więc ta Ustawa powstaje, skoro tak skandalicznie ignoruje głos tak wielu organizacji?

W to wszystko idealnie wpisuje się Raport Komisji UE z 13.10.2014 (trzy dni temu), który pokazuje, że chcąc faktycznie obniżać koszty energii dla gospodarstw, państwa już dziś muszą postawić na OZE. W mediach jeszcze tego raportu nie ma, ale on zaraz wybuchnie. I warto, by wiedziała Pani o nim pierwsza. Jako lekarza zainteresują Panią wykresy, pokazujące prawdziwą cenę eksternalizacji kosztów „taniego węgla”. Nazwijmy to wprost: nawet Raport Komisji Europejskiej mówi, że „tani węgiel” to ściema. Polecam Pani uwadze stronę 53 tegoż raportu (zestawienie subsydiów rządowych), w których na pierwszym miejscu jest węgiel. Robi to kolosalne wrażenie, tym bardziej, że autorem jest nie organizacja broniąca środowiska, ale Komisja Europejska. I to ona właśnie wywraca całą retorykę „taniej energii z własnych źródeł węgla”. Tania energia z węgla okazuje się być kłamstwem.

Szanowna Pani Premier,

Piszę te słowa jako jeden z pierwszych prosumentów w Polsce. Jestem zwykłym Kowalskim, który chce, by energia dla naszych domów była czysta i tania. By mogła pochodzić np. ze słońca, wprost z mojego dachu. By szkoła moich dzieci (najbardziej ekologiczna w Polsce) miała własny prąd, za darmo, bo koszt energii w budżecie małej gminy jest znaczący. Chcę też, by węgiel nie został wyeliminowany do zera i to z paru powodów. Po pierwsze dlatego, że to gospodarcza utopia. Ale też dlatego, że pokolenie wcześniej moja rodzina mieszkała w centrum Katowic. I to, co Pani zna zza ciemnej szyby rządowej limuzyny czy szybkich spotkań z prezesami spółek węglowych, ja znam z pierwszej ręki. Dlatego gwałtowna eliminacja węgla to utopia społeczna. Lecz nie da się tego odwlekać wiecznie.

Teoretycznie jestem głównym adresatem/beneficjentem „Dużego Gniota”. Teoretycznie, bo ustawa ta nie nadaje się absolutnie do niczego. Spowoduje ona jeszcze większy bałagan, większą uznaniowość, traktując mnie nierówno wobec największych producentów energii i utrudniając pojawienie się prosumentów. Z całą pewnością nie wyzwoli to w Polsce zielonej energii. Uchwalenie ustawy w obecnej formie uczyni z Polski energetyczny skansen na dziesięciolecia. Odwlecze też niezbędną reformę sektora węglowego, który już dawno zapomniał o efektywności, transparentności czy bezpieczeństwie samych górników. Z takiego scenariusza, intensywnej eksploatacji w Polsce pomimo zmiany globalnych trendów, cieszą się już dziś prezesi spółek węglowych i największych producentów energii. A zwłaszcza ci, którzy na swoich własnych rynkach ponoszą dziś straty, zagrażające ich istnieniu. Ci mają w Polsce jak w puchu, mają nadal pole do popisu, gwarantowane brakiem strategicznego myślenia Polaków o energii. Wcale nie żartuję: uśmiech Prezesa RWE, który straszy posłów sejmowej komisji ds. energetyki mrożącymi krew w żyłach konsekwencjami net-meteringu, mówi sam za siebie.

Ta ustawa jest napisana na kolanie. Przez amatorów. Staram się nie myśleć, dla kogo ona powstaje, jednak jasne jest, że setkom tysięcy przyszłych prosumentów nie oferuje zupełnie niczego. Zamiast tego betonuje oligopol energetyczny na następne lata. Także ten, który do wagonu węgla dorzuca szuflę słomy i wtedy jest to: „ekologiczne współspalanie”, z dopłatami z naszych podatków.

O czym Pani myśli, gdy setki milionów złotych, zamiast na cele społecznie użyteczne, idą na taką „ekologię”? Przecież to jest trwający od lat absurd, który w nowej ustawie zostanie zaraz pobłogosławiony na kolejne lata. Finalnie, w jaki sposób ta Ustawa ma cokolwiek normować,
jeśli jej główny autor, na korytarzu Sejmu, mówi o prosumentach: „spekulanci”?

Czym ja niby spekuluję? Słońcem?

Dlatego mam dla Pani konstruktywną propozycję. Każdego dnia pracuję tylko 100 metrów od Pani. Okna mojego pokoju wychodzą dokładnie na okna Pani gabinetu. Może pozwoli się Pani zaprosić
na spacer po Łazienkach a ja opowiem Pani, czego potrzebujemy, by Polacy mogli rozwinąć skrzydła? Opowiem Pani co warto rozważyć, by Polska, mój kraj który tak bardzo cenię, z którego jestem taki dumny, dał energetyczną szansę, bodziec do rozwoju dziesiątkom tysięcy Kowalskich. Tak jak robią to rządy Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i wielu innych państw UE. Czy ten spacer nie dałby nam wszystkim więcej, niż ostatnie 4 lata bezładnej szamotaniny, z której finalnie i tak wyjdzie gniot? Ja nie pytam Pani, jak żyć. Pytam, jak mogę Pani pomóc w faktycznych zmianach dla Polski.

Chodźmy na ten spacer. Chodźmy dla setek tysięcy Polaków. I dla naszych następnych pokoleń, które uchronimy przed emisją niską, zapyleniem oraz drenującym zdrowie i budżety modelem produkcji energii w naszym kraju. Z tych wszystkich powodów serdecznie Panią zapraszam.

Pójdziemy?

Źródło: Greenpeace