Marszałkowski: Spór o tranzyt ropy przeciągnie się do wakacji?

21 stycznia 2020, 07:31 Energetyka

Białoruś i Rosja prawdopodobnie odłożą rozmowy o wzroście taryf na tranzyt ropy do lata 2020 roku. Wtedy ustalony zostanie wpływ nowego podatku środowiskowego na Białorusi, oraz zostaną obliczone straty wynikające ze zmniejszenia wolumenu przesyłu ropy naftowej przez Białoruś w 2019 roku. Zbyt wygórowane żądania Białorusinów, mogą jednak w rezultacie okazać się niebezpieczne dla samej Białorusi – pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.

Odłożenie rozmów?

Według źródeł Kommiersanta z kręgów rządowych w Mińsku, dotychczasowe negocjacje pomiędzy stronami nie przyniosły pożądanych rezultatów. Ostatnia runda negocjacji miała miejsce 16 stycznia i odbyła się na poziomie wicepremierów obu rządów. Białoruś reprezentował wicepremier Igor Ljaszenko natomiast stronę rosyjską wicepremier Dimitrij Kozak. Źródła donoszą, że zarówno Moskwa, jak i Mińsk prawdopodobnie zaczekają do 1 lutego, wtedy opłata tranzytowa zostanie indeksowana o poziom inflacji plus trzy procent. W 2019 roku poziom inflacji, uśredniony dla Rosji i Białorusi, wynosił 3,7 procenta. Indeksacja opłaty tranzytowej, która zacznie obowiązywać automatycznie od początku lutego wyniesie 6,7 procent. Automatyczna indeksacja wynika z zapisów umowy międzyrządowej.

Zgodnie z informacjami rosyjskiego dziennika, zasadniczym powodem odłożenia dalszych negocjacji jest brak wiarygodnych prognoz dotyczących wielkości wolumenu ropy, która będzie przesyłana przez białoruski system przesyłowy w bieżącym roku. W trakcie negocjacji okazało się, że obie strony obliczają wysokość przesyłu uwzględniając różne dane. Mińsk szacuje, że białoruskie rafinerie otrzymają 17,5 mln ton ropy, natomiast Moskwa oblicza wolumen na poziomie 24 mln ton ropy.

Ta różnica sprawia, że ropa, pierwotnie przeznaczona dla białoruskich rafinerii, będzie musiała zostać przesłana w kierunku innych odbiorców. Zmniejszony przerób w białoruskich rafineriach, zgodnie z planami Łukaszenki, ma zostać zrekompensowany wyższym przychodem z tranzytu ropy. Mińsk w negocjacjach zażądał podwyższenia taryf o 16,6 procent, uwzględniając w tej kwocie rekompensaty za kryzys chlorkowy z wiosny ubiegłego roku, jednakże nie przedstawił szczegółowych wyliczeń strat, a tego oczekują Rosjanie. W dalszym etapie negocjacji, strona białoruska zgodziła się zmniejszyć swe oczekiwania do 14 procent, jednak i to okazało się zbyt dużą podwyżką dla negocjatorów ze strony Rosji.

Warto przypomnieć, że w tym samym czasie trwają negocjacje odnośnie dostaw ropy dla białoruskich zakładów w Mozyrzu i Nowopołocku. Białorusini chcą zniesienia premii eksportowej, której oczekują rosyjskie firmy wydobywcze. Ta premia, która ma wynosić 6 dolarów na tonie ropy, została przyznana, aby zrekompensować straty dla rosyjskich dostawców ropy. Cena ropy dla białoruskiego Bielnaftachimu, zgodnie z informacjami dostawców, jest o 17 procent niższa niż cena rynkowa tego surowca. Sama jej sprzedaż jest prowadzona z zerową stawką podatku VAT. Oznacza to, że firmy sprzedając surowiec na Białoruś tracą względem tego, co mogłyby zarobić handlując nim z innymi kontrahentami.

Szansa czy zagrożenie?

Przesunięcie negocjacji o nowych stawkach tranzytowych może być korzystne z punktu widzenia Białorusi z dwóch powodów.

Pierwszy to ewentualna indeksacja od 1 lutego o 6,7 procent. To wartość, która w pewnym stopniu zaspokaja doraźne potrzeby białoruskiego państwa. Wzrost do takiego poziomu jest również akceptowalny dla strony strony rosyjskiej, gdyż jest znacznie niższy, niż pierwotnie oczekiwany przez Białoruś.

Drugi powód to fakt, że Białorusini zyskają czas na dokładne określenie strat wynikających z ograniczenia przesyłu ropy w 2019 roku za sprawą kryzysu chlorkowego, oraz określą wpływ podatku środowiskowego, wprowadzonego w ostatnich tygodniach przez Aleksandra Łukaszenkę na operatorów systemów przesyłowych na Białorusi. Jeżeli strona białoruska przygotuje konkretne wyliczenia strat, które poniosła w związku z przerwami w dostawach ropy do swoich rafinerii oraz utracone zyski z tytułu przesyłu ropy na zachód może to mieć wpływ na biznesowe negocjacje z Rosjanami. Interfax 20 stycznia 2020 roku poinformował, że 17 stycznia doszło do porozumienia pomiędzy Rosją a Białorusią w sprawie podejścia i metodyki ustalenia strat białoruskich ze względu za zanieczyszczenie ropy. Jednak, jest to dość niejasne, gdyż znając doświadczenia z przeszłości w sferze deklaratywnej, często ogłaszano osiągnięcie porozumień, jednak w aspekcie technicznym często wychodzi brak doprecyzowania szczegółów na poziomie handlowym.

Marszałkowski: Podatek ekologiczny Baćki, czyli ciąg dalszy sporu o ropę z Rosją

Pojawiają się jednak opinie niektórych ekonomistów, w tym z banku Raiffeisen, którzy przestrzegają stronę Białoruską przed zbytnią zachłannością. Jeżeli Mińsk dopnie swego w lecie, i podniesie taryfy minimum o 14 procent, będzie to, łącznie z podwyżką w październiku 2019 roku i lutową z bieżącego roku, podwyższenie kosztów transportu rosyjskiej ropy białoruskim szlakiem o niespełna 25 procent w ciągu niecałego roku. Taki wzrost może być odczuwalny dla wyników finansowych rosyjskich spółek naftowych.

Rosyjskie alternatywy

Tak znaczny wzrost może dodatkowo zmobilizować Rosjan np. do zwiększenia inwestycji w rosyjskie naftoporty. Według danych opublikowanych przez spółkę Transnieft, w 2019 roku poprzez rosyjskie porty wyeksportowano 138 mln ton surowca, w tym przez port w Noworosyjsku 31 mln ton, w Primorsku 47,5 mln ton, w Kozmino 33,2 mln ton, w Ust Łudze 26,4 mln ton.

W 2018 roku, za pomocą portów wyeksportowane zostało 124,1 mln ton ropy. O ile widoczny jest wzrost obsługi eksportu przez porty, to w przypadku eksportu rurociągowego zostały odnotowane znaczne spadki. Za pomocą ropociągu Przyjaźń w zeszłym roku za granicę zostało wysłane 43,3 mln ton ropy, podczas gdy w 2018 roku wolumen wyniósł 48,9 mln ton. Do Białoruskich rafinerii w 2019 roku zostało dostarczone 17,6 mln ton ropy. Według tych danych, biorąc pod uwagę ponad miesięczną przerwę w dostawach ropy systemem Przyjaźń, białoruskie straty nie powinny być duże. Dla porównania, w 2018 roku do Polski za pomocą Przyjaźni zostało dostarczone 13,1 mln ton, w 2018 roku było to 15 mln ton. Do Niemiec dotarło 16,1 mln ton, podczas gdy w 2018 roku było to 20.6 mln ton.

W prognozach Transnieftu na wykorzystanie systemu w 2020 roku został zapisany poziom wykorzystania ropociągu Przyjaźń na poziomie 50 mln ton. To oznacza wzrost w stosunku do lat 2018-2019. W przypadku portów morskich, Transnieft przewiduje duże zmniejszenie wolumenu eksportu tą drogą w stosunku zarówno do 2019, jak i 2018 roku, gdyż zmniejszy się on do 115 mln ton, z czego 25 mln ton obsłuży port w Noworosyjsku, 33 mln ton w Primorsku, 34 mln ton w Kozmino, oraz 23 mln ton w Ust Łudze.

Biorąc pod uwagę powyższe prognozy Transnieftu, a faktyczne wykorzystanie możliwości portów w ubiegłych latach, można ocenić, że naftoporty posiadają znaczną rezerwę do wykorzystania w razie zaistnienia takiej konieczności.

Poza zwiększeniem wykorzystania portów morskich do eksportu ropy, drugą możliwością, którą mają rosyjskie koncerny naftowe, jest przekierowanie większych wolumenów ropy do własnych rafinerii a następnie eksport gotowych produktów naftowych. W 2019 roku Transnieft przyjął do swojego systemu przesyłowego 38 mln ton produktów naftowych. Z czego gros stanowił olej napędowy, w ilości 32,2 mln ton. W stosunku do 2018 roku, jest to spadek z 39 mln ton przerobionych produktów naftowych. W tym roku prognozy wskazują ponowny wzrost przerobu do 39 mln ton.

Odłożenie negocjacji tranzytowych nie zmniejszy napięcia w relacjach pomiędzy oboma państwami. Wciąż nierozstrzygnięta pozostaje kwestia bezpośrednich dostaw ropy do białoruskich rafinerii z Rosji, a także formuła cenowa nowego kontraktu gazowego, która będzie obowiązywać do końca lutego. Negocjacje w tej drugiej sprawie odbędą się pod koniec stycznia.

Białoruś szuka innych źródeł ropy niż rosyjskie. Liczy m.in. na Polskę