Jakóbik: Niemcy budują gazoport. Uczą się od Polaków

26 października 2018, 09:00 Energetyka

Niemcy chcą zbudować własny terminal LNG. Bardzo dobrze. Biorą przykład z Polaków – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

fot. Polskie LNG

Gazoport w Niemczech

Rząd niemiecki potwierdził, że zamierza zapewnić wsparcie finansowe budowy pierwszego terminalu LNG w Niemczech. Miałby być gotowy do 2022 roku. Wiodący projekt to German LNG Terminal realizowany przez joint venture o tej samej nazwie, do którego należą N.V. Nederlandse Gasunie oraz Oiltanking GmbH i Royal Vopak N.V. Import gazu skroplonego i rozwój usług towarzyszących ma dać Niemcom dostęp do globalnego rynku LNG i szeregu usług: bunkrowania, tankowania, dostaw kolejowych i drogowych. Przepustowość obiektu ma wynieść 4-5 mld m sześc. rocznie. Ma się składać z jednego zbiornika i nabrzeża. Będą mogły w nim cumować jednostki o pojemności do 210 tysięcy mld m sześc. Jego rentowność ma gwarantować rezerwacja przepustowości przez niemieckie RWE dokonana w 6 września 2018 roku po pozytywnym odzewie rynku w toku open season. Jej wolumen nie został ujawniony. Dodatkowym wsparciem rentowności ma być bunkierka statków cumujących w pobliskim porcie w Hamburgu. Ostateczna decyzja inwestycyjna ma zapaść pod koniec 2019 roku.

Zagrożenie dla Polski?

Inwestycja ma walor ekonomiczny, bo pozwoli Niemcom wykorzystać potencjał LNG, a także polityczny, bo da nowe źródła dostaw gazu i poprawi wizerunek tego kraju. W obu wymiarach szkodzi mu natomiast sporny projekt gazociągu Nord Stream 2, o który Niemcy spierają się m.in. z Polską i Stanami Zjednoczonymi. Czy jest to jednak problem dla Polski? Faktycznie, kolejny terminal w Europie może być potencjalną konkurencją dla obiektu w Polsce. Nasz gazoport ma przepustowość 5 mld m sześc. Jest jednak na dalszym etapie rozwoju. Ma dwa zbiorniki, co zwiększa jego elastyczność i potencjał. Ma mieć kolejne nabrzeże i funkcjonalności, które powstaną prawdopodobnie szybciej niż w Brunsbuttel. Ponadto, obiekt niemiecki będzie musiał w pierwszym rzędzie rywalizować z konkurencją z Beneluksu – Gate LNG w Holandii i Zeebrugge LNG w Belgii. To z tego powodu rząd niemiecki ogłasza wsparcie realizacji tego przedsięwzięcia. Trudno doprowadzić do jego realizacji na dobrze zaopatrzonym rynku pełnym gazoportów, które nie są w pełni wykorzystywane.

Lekcja ze Świnoujścia

Widać zatem, że Niemcy wyciągają lekcję, którą odrobili już Polacy. Nie da się budować nowej infrastruktury gazowej w warunkach czysto rynkowych, które krzyczą o zasobności rynku w przepustowość pod LNG. Rząd musi zatem zainterweniować i wprowadzić mechanizm wsparcia, którego założenia pozostają na razie nieznane. Polska urentowniła terminal poprzez rezerwację całej przepustowości za pośrednictwem państwowego PGNiG. Socjalizacja kosztów w taryfie nie przetrwała negocjacji z Komisją Europejską. Umowa z RWE może być kolejnym rozwiązaniem, które wzorem Polaków, Niemcy zastosują, aby osiągnąć cel ekonomiczno-polityczny. Z tego powodu należy cieszyć się z decyzji naszych sąsiadów, którzy smucą nas objęciem problematycznego Nord Stream 2 parasolem politycznym.

Nord Stream 2

Nawiasem mówiąc, gazociąg Nord Stream 2 będzie podkopywał rentowność Brunsbuttel LNG analogicznie do szkód wyrządzonych każdej nowej infrastrukturze w jego pobliżu: gazoportowi w Świnoujściu czy gazociągowi Baltic Pipe. Im więcej rosyjskiego gazu będzie na rynku niemieckim, tym trudniej będzie z nim rywalizować alternatywom, a więc gazoportowi koło Hamburga także. To kolejny argument za skupieniem się na projektach dających realną dywersyfikację i porzuceniem tych, które jej zagrożą.