W Niemczech rośnie niechęć do wiatraków i pojawia się refleksja nad atomem

31 lipca 2019, 08:45 Alert

W Niemczech znacznie spało tempo budowy nowych źródeł wiatrowych przy jednocześnie narastającym oporze społecznym przed tymi inwestycjami. Jednocześnie pojawia się coraz więcej głosów kwestionujących zaprzestanie funkcjonowania elektrowni jądrowych do 2022 r. – czytamy w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.

Farmy wiatrowe w Niemczech. Fot. GE
Farmy wiatrowe w Niemczech. Fot. GE

W pierwszym półroczu źródła wiatrowe produkowały 24,3 proc. zużywanej w Niemczech energii. Jednocześnie w tym okresie podłączono do sieci wiatraki o łącznej mocy 300 MW, podczas gdy w ubiegłym roku było to 2400 MW, a w 2017 r. – 5300 MW.

„Dziennik Gazeta Prawna” zwraca uwagę, że budowy nowych wiatraków są masowo zaskarżane w sądach przez wspólnoty lokalne, które nie chcą tych obiektów w pobliżu swoich miejscowości. Według „Handelsblatt” sprawa prawie każdej planowanej budowy farmy wiatrowej trafia do sądu, a w Niemczech funkcjonuje już ponad 1000 obywatelskich inicjatyw związanych z tym tematem. Najczęstszym argumentem przeciwników budowy źródeł wiatrowych jest zagrożenie dla różnych gatunków zwierząt. W tej sytuacji współrządzący socjaldemokraci zwrócili się do kanclerz Merkel z wnioskiem o zwołanie specjalnego szczytu i polityczne odblokowanie inwestycji w nowe wiatraki.

Jednocześnie pojawiają się głosy kwestionujące wciąż obowiązującą decyzję Angeli Merkel o wyłączeniu wszystkich elektrowni jądrowych w 2022 r. W Niemczech funkcjonuje obecnie siedem elektrowni jądrowych o łącznej mocy ponad 9000 MW, które produkują 13,1 proc. zużywanej energii. W ubiegłym miesiącu szef Volkswagena Herbert Diess wyraził obawę o dalszą realizację procesu przechodzenia niemieckiej energetyki na odnawialne źródła energii. „Jeśli ochrona klimatu jest dla nas ważna, elektrownie jądrowe powinny działać dłużej” – powiedział cytowany przez „Dziennik Gazetę Prawną” Diess na łamach dziennika „Tagesspiegel”. Podobnie wypowiadają się politycy konserwatywno-liberalnego skrzydła rządzącej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej.

Anna Veronika Wendland z Herder-Institut, wskazuje, że tworząc zabezpieczenie dla OZE niemiecka energetyka uzależnia się od gazu. Według niej tani gaz z Rosji może zagrozić bezpieczeństwu energetycznemu Niemiec. Wendland uważa, że elektrownie jądrowe powinny działać jeszcze przez kolejne dekady, m.in. po to, żeby dać czas na rozwój technologii umożliwiających magazynowanie energii produkowanej w źródłach odnawialnych – czytamy w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.

Dziennik Gazeta Prawna/CIRE.PL