Czy sądy zdecydują o transformacji energetycznej Niemiec?

6 września 2021, 16:15 Alert

Niemiecki Trybunał Konstytucyjny (Bundesverfassungsgericht – red.) nakazał w kwietniu br. znaczne wzmożenie polityki klimatycznej. Konsekwencje tej decyzji widoczne są w trwającej właśnie kampanii wyborczej; partie polityczne prześcigają się wręcz, jeśli chodzi o propozycje mające jeszcze bardziej zredukować emisję dwutlenku węgla i chronić klimat.

Spore zakłopotanie wywołał ostatnio w niemieckiej polityce werdykt TSUE (Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej) z początku września, zgodnie z którym Federalna Agencja ds. Sieci (Bundesnetzagentur – red.) ma zostać przekształcona w autonomiczną superagencję rynku energii, działającą całkowicie niezależnie od rządu. Decyzja została podjęta na wniosek Komisji Europejskiej, która zarzuciła niemieckiemu rządowi brak wdrażania prawa europejskiego w dziedzinie polityki klimatycznej. Według TSUE decyzje agencji powinny być „bezstronne i niedyskryminacyjne, co wyklucza możliwość preferencyjnego traktowania firm i interesów gospodarczych związanych z rządem, większością parlamentarną lub lokalną administracją.

Konsekwencje tej decyzji są dalekosiężne, ponieważ rząd federalny musi teraz zmienić prawie całą regulację rynku energii. Niezależność Federalnej Agencji ds. Sieci, wymagana przez TSUE, sprawia, że organ kierowany przez Jochena Homanna z FDP nie będzie już urzędem państwowym kontrolowanym przez struktury federalne. Całkowita autonomia agencji mogłaby doprowadzić do przeniesienia znacznej części kosztów Energiewende na operatorów sieci. Obecnie mogą oni liczyć na duży publiczny wkład finansowy i wyrozumiałość polityków. Już teraz Bundesnetzagentur nie zgadza się na wysokość stopy zwrotu z kapitału własnego na poziomie 6,8 procent i chce ją ograniczyć do poziomu 4,59 procent. Oznacza to, że operatorzy sieci zarobią znacznie mniej. Nie jest jasne kto udźwignie wielomilionowe nakłady związane z rozbudową sieci, jeśli operatorzy nie będą w stanie tego finansować.

Tymczasem reakcja Jochena Homanna na werdykt TSUE jest dość powściągliwa. Stwierdził on, że na razie nie będzie stosował nowych wytycznych, ale zamierza współpracować z TSUE w procesie wprowadzania koniecznych reform. – Po tym, jak Europejski Trybunał Sprawiedliwości nałożył na Niemcy obowiązek reformy prawodawstwa dotyczącego energetyki i wzmocnienia Federalnej Agencji Federalnej ds. Sieci, zapowiedziała ona swoje poparcie dla szybkiej oceny i wykonania wyroku. Niepewność prawna w okresie przejściowym powinna być jak najbardziej ograniczona. Powinno się też zagwarantować bezpieczeństwo prawne inwestycji, które są niezbędne do osiągnięcia celów związanych ze zmianą klimatu – powiedział Homann.

W wybranej przez Niemcy metodzie obejścia konieczności wdrożenia decyzji TSUE akcentuje się argumentację, że wymogi prawa europejskiego mają bezpośrednie zastosowanie jedynie w wyjątkowych przypadkach. Zdaniem strony niemieckiej takiej sytuacji w tym przypadku nie ma. Dlatego w bliżej nieokreślonym okresie przejściowym agencja ds. sieci będzie nadal stosować obowiązujące prawo niemieckie, a na tej podstawie kontynuować praktykę decyzyjną. Interesującym elementem dialogu między stroną niemiecką a TSUE jest wprowadzenie okresu przejściowego, czego TSUE w swoim orzeczeniu nie przewidywał. Mowa jest także o dopasowaniu dyrektyw krajowych do wymogów europejskiego prawa, a nie o stosowaniu europejskiego prawa.

Kwestie związane z ochroną klimatu i energetyką coraz bardziej zmieniają charakter, gdyż przechodzą z etapu deklaracji politycznych w etap ustawowy, którego naturalną konsekwencją, jest możliwość weryfikacji sądowej. O ile orzeczenia sądów krajowych są akceptowane, to w przypadku decyzji TSUE podważana jest wyższość prawa europejskiego nad krajowym. Jednocześnie otwierane jest okienko nazywane „okresem przejściowym”, które umożliwia pertraktacje z instytucjami europejskimi. Obie metody umożliwiają kontynuację kontrolowania dalszego kształtu Energiewende przez niemiecki rząd.

Aleksandra Fedorska