Nord Stream 2: Rosjanie mają zegarki, ale Polacy mają czas

24 października 2017, 07:30 Energetyka

Nord Stream 2 to projekt polityczny – miała przyznać podczas obrad Rady Europejskiej kanclerz Niemiec Angela Merkel. Nie zmieniła jednak negatywnego stanowiska wobec mandatu Komisji Europejskiej do prowadzenia rozmów o luce prawnej. Tymczasem KE zapowiada na listopad kolejną inicjatywę dotyczącą gazociągu. Polska może dzięki niej zyskać czas i sojuszników w walce z Nord Stream 2. Przykłady UOKiK oraz pozyskanie do współpracy Danii i Szwecji pokazują, że taka strategia daje efekty – pisze Bartłomiej Sawicki, redaktor BiznesAlert.pl. 

Nord Stream 2. Grafika: BiznesAlert.pl

Komisja Europejska przygotowuje się do zmiany prawa energetycznego UE w celu wyeliminowania luki prawnej, w jakiej ma znajdować się projekt Nord Stream 2. Sprawa była przedmiotem dyskusji podczas ostatniego posiedzenia Rady Europejskiej. Kanclerz Niemiec miała przyznać, że projekt ten ma charakter polityczny, ale jej kraj nie poprze udzielenia Komisji mandatu do rozmów z Rosją na temat usunięcia wspomnianej luki.

„Nord Stream 2 ma wymiar polityczny”

Podczas obrad Rady Europejskiej premier RP Beata Szydło wezwała Komisję do podjęcia działań ws. Nord Stream 2.Przywódcy Austrii, Danii, Łotwy i Litwy oraz przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker i szef Rady Europejskiej Donald Tusk również opowiadali się za silnym uregulowaniem kwestii Nord Stream 2 na poziomie Wspólnoty.

Stanowisko kanclerza Austrii Christiana Kerna, który powiedział, że UE powinna zdywersyfikować źródła energii w celu pozyskania niższych cen, było niespodzianką, ponieważ austriacka firma energetyczna OMV jest jednym z partnerów spółki Nord Stream 2 AG, w stu procentach zależnej od rosyjskiego Gazpromu, i zamierza jej udzielić pożyczki w wysokości 950 milionów euro.

Debata na posiedzeniu Rady toczyła się w kontekście dwóch sprzecznych opinii prawnych w sprawie Nord Stream 2 – prawników Komisji i służb prawnych Rady.

Prawnicy Komisji twierdzili, że trzeci pakiet energetyczny powinien mieć zastosowanie do morskiego odcinka Nord Stream 2, a Komisja powinna w imieniu UE negocjować z Rosją reżim prawny dla gazociągu. Rada utrzymywała z kolei, że UE nie ma takich narzędzi, a Komisja nie ma prawa do negocjacji.

EU Observer: Merkel przyznała, że Nord Stream 2 to polityka

 

Słabną szanse na mandat. Komisja nie składa broni

Jak pisze niemiecki Frankfurter Allgemeine Zeitung, władze w Brukseli najwyraźniej mają coraz mniejszą nadzieję na to, że państwa członkowskie nadal będą chciały przyznać Komisji Europejskiej mandat ws. negocjacji bezpośrednio z rządem Rosji dotyczących projektu gazociągu Nord Stream 2. – Nie sądzę, że w najbliższych miesiącach osiągniemy porozumienie – powiedział przewodniczący KE Jean-Claude Juncker w czwartek wieczorem w Brukseli. Nie oznacza to jednak, że Komisja wycofuje się z udziału w rozmowach na temat gazociągu Nord Stream 2. Wręcz przeciwnie, według gazety Komisja chce podjąć nowe działania zmierzające do zneutralizowania projektu wartego blisko 10 mld euro.

Pisał o tym BiznesAlert.pl 9 października 2017 Jakóbik: Jak zneutralizować Nord Stream 2 – negocjować czy regulować? (ANALIZA)„. Wojciech Jakóbik tłumaczył, że „chodzi o to, aby dostosować definicję interkonektora, czyli połączenia transgranicznego, łączącego z terytorium Unii Europejskiej z krajem trzecim, w przypadku Nord Stream 2 – Rosją, do występującej w tzw.  pakiecie zimowym”.

Podobne informacje podaje niemiecki dziennik. Komisja zaproponuje dokonanie przeglądu istniejących zasad rynku wewnętrznego energii w sektorze energetycznym, dotyczących rurociągów gazowych łączących kraje trzecie z UE. To zdaniem Komisji jest konieczne, ponieważ w przeciwnym razie takie rurociągi będą powstawać w próżni prawnej. – Z technicznego punktu widzenia taka rewizja prawa jest stosunkowo prosta. Zmianie musi ulec jedynie definicja terminu „interkonektor”. Polityczne konsekwencje byłyby jednak ogromne. Jak dotąd kontrowersje wywołuje pytanie, czy przepisy unijne dotyczące rynku energii mają zastosowanie również do Nord Stream 2 – pisze niemiecki dziennik.

Autorzy artykułu przypominają, że wówczas Nord Stream 2 byłby objęty zapisami trzeciego pakietu energetycznego. – Przepisy UE zabraniają dostawcy gazu pełnienia jednocześnie roli firmy eksploatacyjnej tę infrastrukturę. Podobnie prawo UE wymagałoby od operatora rurociągu przyznania dostępu do Nord Stream 2 innym grupom, takim jak rosyjski Rosnieft. Gazprom i jego partnerzy odrzucają takie możliwości – pisze FAZ. Autorzy podkreślają, że gazociąg nie otrzymał ponadto wszystkich zezwoleń, a budowa jeszcze się nie rozpoczęła. BiznesAlert.pl pisał o możliwości liberalizacji dostępu do Nord Stream 2 jeszcze w 2016 roku.

Czy Gazprom odpuści monopol, by ocalić Nord Stream 2?

Trzeci pakiet energetyczny zmusiłby rosyjską firmę Gazprom do udostępnienia przepustowości gazociągu niezależnym operatorom i pozwoliłby konkurencyjnym firmom energetycznym korzystać z tej infrastruktury. – Podobne przepisy UE doprowadziły Rosję do porzucenia trzy lata temu gazociągu South Stream prowadzącego do Bułgarii po dnie Morza Czarnego– przypomina EU Observer.

Sama rewizja dyrektywy miałaby zostać przeprowadzona przed końcem przyszłego roku. – Parlament Europejski oraz kraje członkowskie mogą uzgodnić zmiany zgodnie z zakładanym harmonogramem. Nie jest jednak jasne, czy w Radzie będzie zgoda wszystkich krajów na takie zmiany. Polska i inne kraje Europy Wschodniej najprawdopodobniej będą popierały tę zmianę. (…) Istnieje również opór w Danii – pisze niemiecka gazeta.

Dziennik sugeruje, że niemiecki rząd federalny mógłby z kolei próbować zablokować te zmiany wraz z wieloma innymi państwami członkowskimi. Chociaż nie ma wyraźnych zwolenników projektu, z wyjątkiem Niemiec, istnieje wiele państw, którym Nord Stream 2 nie przeszkadza, a Berlin mógłby je przekonać do korzystnej dla siebie decyzji.

– Komisja wyraża jednak nadzieję, że Nord Stream 2 będzie miał znaczenie dla nowego rządu w Berlinie. SPD, które przechodzi do opozycji, było główną siłą polityczną, która parła do realizacji tego projektu. Kanclerz Angela Merkel prezentowała postawę obojętną. Wraz z Zielonymi do rządu mogą wejść krytycy. Są to względy polityki zagranicznej, a także względy polityki energetycznej, które mają przemawiać przeciwko budowie kolejnego gazociągu z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie – kończy Frankfurter Allgemeine Zeitung.

Kontrowersje wokół Nord Stream 2

Nord Stream 2 to rosyjsko-niemiecki projekt gazociągu o długości 1200 km po dnie Morza Bałtyckiego. Ma nim trafiać z Rosji do Niemiec 55 mld m sześc. gazu rocznie. Trasa magistrali ma przebiegać w większej części tak samo jak trasa oddanego do użytku w 2010 roku Nord Stream 1, który ma taką samą moc przesyłową. Po 2019 roku, kiedy według planów Rosjan ma zostać ukończony Nord Stream 2, Gazprom będzie mógł przesyłać w sumie do 110 mld m sześc. gazu rocznie przez Bałtyk, z pominięciem dotychczasowych krajów tranzytowych.

Największe straty może ponieść Ukraina, której budżet jest uzależniony od wpływów z tranzytu gazu z Rosji na Zachód. Może to skutkować rosnącą zależnością tego kraju od Rosji. Polska oraz część państw Europy Środkowo-Wschodniej sprzeciwia się tej inwestycji, podkreślając, że nie jest to projekt ekonomiczny, lecz geopolityczny. Może on osłabić rentowność alternatyw, takich jak terminal LNG w Świnoujściu czy postulowany Korytarz Norweski. Także Szwecja i Dania sceptycznie oceniają Nord Stream 2. Ich zdaniem może on pogorszyć i tak złą kondycję bezpieczeństwa na Bałtyku.

Czas gra na korzyść przeciwników Nord Stream 2

Pierwotnie Gazprom oraz pięć europejskich koncernów energetycznych miało stworzyć konsorcjum odpowiedzialne za budowę gazociągu i objąć w nim udziały wzorem już istniejącego konsorcjum Nord Stream AG odpowiedzialnego za dwie pierwsze nitki gazociągu biegnącego po dnie Morza Bałtyckiego. Obejmując udziały, firmy miały współfinansować projekt.

Jednak latem zeszłego roku zastrzeżenia do planów powołania konsorcjum wyraził polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). Wówczas Gazprom oraz europejskie koncerny energetyczne wycofały wniosek, a model współfinansowania projektu kopiując model sprzed prawie 10 lat upadł. Koncerny przez kilka kolejnych miesięcy szukały innych możliwości, i taką znalazły – ale dopiero po 10 miesiącach po wycofaniu wniosku złożonego do polskiego UOKiK-u, a model finansowania wydaje się bardziej ryzykowny dla samych firm i projektu.

Rosyjski koncern Gazprom i jego zachodni partnerzy współpracujący z nim w ramach projektu gazociągu Nord Stream 2 udzielą spółce Nord Stream 2 AG kredytu pomostowego w wysokości do 6,65 mld euro do końca 2019 roku – podały w środę media rosyjskie.

Nord Stream 2 AG jest operatorem projektu. Oprocentowanie kredytu wyniesie 6 procent. Gazprom zapewni z kwoty kredytu 1,9 mld euro, pozostała część finansowania jest równomiernie rozłożona pomiędzy pięć zachodnich koncernów uczestniczących w projekcie.

Pod koniec kwietnia Gazprom wraz z pięcioma zachodnimi firmami energetycznymi: austriacką OMV, niemieckim BASF-Wintershall i Uniper (wydzielona z E.On), francuską Engie i brytyjsko-holenderską Royal Dutch Shell uzgodnił nowy sposób finansowania budowy Nord Stream 2. Poinformowano wówczas, że partnerzy Gazpromu zapewnią poprzez kredyty 50 proc. łącznej wartości projektu ocenianej na 9,5 mld euro, a więc każdy z nich wniesie 950 mln euro.

Trzy miesiące później prezydent USA Donald Trump podpisał ustawę o możliwości rozszerzenia sankcji wobec Rosji, Iranu i Korei Północnej, która wcześniej przeszła przytałaczającą liczbą głosów w Izbie Reprezentantów i w Senacie. Nowe sankcję mogą dotknąć projektów, w które zaangażowane są europejskie firmy w tym także Nord Stream 2 AG. O tym, czy znajdą się one na „czarnej liście” może zdecydować sam Trump, który tego nie zrobił, choć już sama groźba sankcji zwiększa ryzyko dla uczestników projektu, a on sam znajduje się w „grupie podwyższonego ryzyka”.

Mimo zapewnień Gazpromu, który jest obecnie w 100 proc. udziałowcem Nord Stream 2 AG, prace przebiegają planowo, to proces uzyskania pozwoleń środowiskowych od krajów przez których morskie terytorium ma przechodzić gazociąg wciąż trwa i ma on zakończyć się wiosną przyszłego roku. Mimo, że formalnych zgód jeszcze nie ma to nie przeszkadza to Gazpromowi wysyłania rur na potrzebę budowy do portów, z którymi podpisano umowy komercyjne z władzami poszczególnych portów. Kolejną przeszkodą może okazać się nowe prawo, jakie ma przyjąć Dania, która jest jednym z krajów, które musi wydać swoją decyzję w sprawie przebiegu w pobliżu wyspy Bornholm Nord Stream 2.

Do duńskiego parlamentu trafiła ustawa. która mogłaby zablokować gazociąg Nord Stream 2. Jak wynika z przepisów proponowanego prawa o inwestycjach na dnie morza, rząd będzie miał możliwość odrzucenia wniosku o budowę gazociągu na duńskich wodach terytorialnych, jeśli uzna, że projekt stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa i polityki zagranicznej kraju. Proponowane zmiany są popierane także przez opozycję.  – Ustawa może wejść w życie w styczniu 2018 r.

To tylko niektóre przykłady pokazujące, że przeciąganie sporu, gra na czas, podnoszenie kolejnych, uzasadnionych wątpliwości wobec tego projektu może pozwolić na zyskanie zwolenników dywersyfikacji źródeł dostaw gazu oraz wzmocnienia niezależności energetycznej regionu, bo o to idzie w istocie gra wokół Nord Stream 2.

Rozmowy o mandacie ws. reżimu prawnego dla Nord Stream 2 ruszyły za sprawą Szwecji i Danii wiosną tego roku. Mimo, że jak wynika ze słów przewodniczącego Komisji, pomysł nie upadł, to szanse na uzyskanie zgody Rady UE są niewielkie.

O szansie jaka się pojawia przed przeciwnikami projektu w związku z propozycją Komisji mówił także w Polskim Radio poseł do Parlamentu Europejskiego Zdzisław Krasnodębski (PiS). Przypomniał, że komisarz Unii Europejskiej ds. klimatu i energii, Miguel Arias Canete. zapowiedział, że wystąpi o rewizję tzw. dyrektywy gazowej. – Jeżeli ona byłaby zrewidowana tak, jak proponuje rząd polski, to wówczas regulacje europejskie zdecydowanie obejmą Nord Stream 2 i wtedy on nie powstanie w takim kształcie, jak sobie to Gazprom wyobraża – zaznaczył w Polskim Radio poseł PiS do Parlamentu Europejskiego.

Kolejna propozycja KE ws. Nord Stream 2 to dla przeciwników projektu szansa na zyskanie kolejnych cennych miesięcy. Co istotne, jeśli nowe prawo przejdzie w wersji zgodnej z pierwotnymi propozycjami, o których pisał BiznesAlert.pl, może wytrącić projektowi „kły”, które zagrażały rentowności innym projektom dywersyfikacyjnym w regionie, takim jak Brama Północna i Korytarz Północ-Południe.

Warto w kontekście rentowności przypomnieć słowa Pawła Turowskiego z Biura Bezpieczeństwa Narodowego, który podczas ostatniego Kongresu Energetycznego we Wrocławiu, odnosząc się do dostaw rosyjskiego gazu, zwrócił uwagę, że Moskwa obniży jego cenę, jeżeli będzie chciała storpedować jakiś projekt infrastrukturalny, a znacząco ją podniesie, gdy Rosjanie zmonopolizują rynek. Brak dywersyfikacji to skazanie Europy Środkowej na bycie – jak pisał redaktor naczelny Wojciech Jakóbik – biernym palaczem rosyjskiego gazu. W kontekście słów Pawła Turowskiego, warto dodać, że chodziłoby wtedy o rosyjski, drogi gaz.

Jakóbik: Lex Nord Stream 2