Jakóbik: Zamach na Komisję się nie powiódł, ale to nie koniec gry o Nord Stream 2

18 lutego 2019, 07:31 Energetyka

Obrońcy Nord Stream 2 chcieli sami decydować o jego losie. Propozycja rewizji dyrektywy gazowej wykuta między innymi dzięki ponadpartyjnej współpracy Polaków wyklucza taką możliwość. Czy ukończony Nord Stream 2 będzie stał pusty? To nie koniec gry o sporny gazociąg. Podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa Angela Merkel powiedziała, że „z geostrategicznego punktu widzenia Europa nie może zerwać relacji z Rosją” – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Angela Merkel na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Fot. MSC 2019
Angela Merkel na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Fot. MSC 2019

Pyrrusowe zwycięstwo przekute w sukces

Pyrrusowe zwycięstwo negocjacji międzyrządowych zostało przekute w sukces między innymi dzięki interwencji Parlamentu Europejskiego. Tym samym efekt przyniósł połączony wysiłek delegacji rządowych i posłów do Parlamentu Europejskiego z krajów, które domagały się nadzoru Komisji Europejskiej nad nowymi gazociągami z krajów trzecich. Było to szczególnie istotne w kontekście spornego gazociągu Nord Stream 2, który jest już budowany, a zgodnie z ostateczną propozycją rewizji dyrektywy gazowej, będzie musiał zostać dostosowany do prawa europejskiego.

Jakóbik: Pyrrusowe zwycięstwo dyrektywy gazowej. Nie obejmie Nord Stream 2?

Niemcy wspierane przez Francję na Komitecie Stałych Przedstawicieli (COREPER) domagały się bilateralnych uzgodnień o tym, jak zaaplikować prawo unijne wobec Nord Stream 2. Owocem tych starań był zapis o tym, że prawo unijne ma obowiązywać na odcinku na lądzie i wodach terytorialnych kraju, na którego brzeg wychodzi nowy gazociąg, a zasady miałyby zostać ustalone w toku negocjacji dwustronnych. Pierwotna propozycja zakładała rozmowy Komisji Europejskiej w imieniu całej Unii.

Parlament Europejski zdołał jednak rozwinąć ten zapis o elementy opisane w BiznesAlert.pl przez szefa negocjatorów, prof. Jerzego Buzka. Komisja Europejska będzie autoryzować rozmowy i w razie zastrzeżeń mogłaby nawet je przejąć lub nie zgodzić się na ustalenia. To istotne dla projektu, bo może zdecydować o jego rentowności. – W przypadku tego jednego gazociągu, o który cały czas Państwo pytają, a przecież dyrektywa ma dotyczyć wszystkich, a nie jednego, to podejrzewam, że nie brano pod uwagę takiej możliwość, że na tym gazociągu nagle obowiązuję prawo unijne, przejrzystych zasad o dostępie stron trzecich i rozdziale właścicielskim. To jest całkowita zmiana warunków biznesowych – tłumaczy Jerzy Buzek.

– Jeśli taki tekst uchwalą Parlament Europejski i Rada Unii Europejskiej, a potem wejdzie w życie na przełomie maja i czerwca 2019 roku, to utrudni funkcjonowanie Nord Stream 2 i uniemożliwi Gazpromowi jego pełne wykorzystanie – ocenia dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Buzek: Rewizja dyrektywy gazowej to zmiana warunków biznesowych Nord Stream 2

Niemcy się nie poddają

Na wieści z Brukseli zareagowały Niemcy. Minister gospodarki Niemiec Peter Altmeier powiedział agencji Reuters, że jego zdaniem Nord Stream 2 może być wybudowany w nowych warunkach, ale będzie musiał zostać dostosowany.

Tekst rewizji dyrektywy gazowej został upubliczniony

– Na pewno będą potrzebne pewne zmiany. Jedna powinna dotyczyć własności gazociągu, bo prawo europejskie wymaga rozdziału własności gazociągu od wydobycia – przyznał. – Mogą być także konieczne zmiany odnośnie tego kto ma dostęp do gazociągu i kto może go wypełnić (gazem – przyp. red.) – dodał Altmeier. Jego zdaniem to Niemcy zdecydują które zasady i w jaki sposób będzie trzeba wdrożyć. Zdaniem prof. Buzka rozsądzi to Komisja Europejska.

Być może chodzi o usunięcie wątpliwości w sprawie aplikacji trzeciego pakietu energetycznego Unii Europejskiej w Niemczech, które sprawiły, że niezależność regulatora Bundesnetzagentur jest podawana w wątpliwość, a to on miałby w imieniu Niemiec ustalać zasady funkcjonowania tego prawa na lądzie i wodach terytorialnych Republiki Federalnej.

Faktycznie jednak będzie możliwa walka o derogację dla Nord Stream 2. Aby to było możliwe, projekt musi być zgodny z celami Unii Energetycznej, jak dywersyfikacja, a tego nie wypełnia sporny gazociąg wzmacniający rolę dotychczasowo dominującego dostawcy. Decyzja w tej sprawie będzie zależeć od Komisji Europejskiej, która może nawet skierować sprawę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Tymczasem bez porozumienia gazociąg nie będzie mógł zacząć pracy, czyli po teoretycznym ukończeniu prac z końcem 2019 roku może stać pusty do czasu ustalenia warunków jego funkcjonowania. Tego prawdopodobnie obawiają się uczestnicy finansowi projektu z Europy Zachodniej.

– Gdyby się okazało, że któryś kraj przedłuża negocjacje i nie ma porozumienia ani stosowania prawa europejskiego, to w krańcowym przypadku może być skarga do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS), jak w każdej sprawie łamania prawa przez państwo członkowskie – zapewnił Jerzy Buzek. – Możliwość ciągnięcia negocjacji w nieskończoność jest wykluczona.

Jednak nie oznacza to, że Nord Stream 2 zostanie zablokowany. Nawet jeśli sprawa skończy się w sądzie, a może tam trafić także wskutek działań państw członkowskich jak Polska, o czym pisałem więcej w innym miejscu, nie oznacza to, że gazociągu nie uda się dostosować do prawodawstwa unijnego. Można to zrobić poprzez ustanowienie prawdziwie niezależnego operatora (nie byłaby takim spóła córka Gazpromu o nazwie Nord Stream 2 AG). Należałoby także dopuścić innych dostawców do gazociągu oraz wyznaczyć niedyskryminacyjne taryfy przesyłowe. To wszystko da się zrobić, prawdopodobnie kosztem zmniejszenia rentowności inwestycji.

Ów spadek może odstręczyć partnerów europejskich, ale nie wyklucza samotnej budowy gazociągu przez stronę rosyjską. Oznacza to, że wbrew sloganowi utartemu w mediach polskich rewizja dyrektywy gazowej nie zablokuje Nord Stream 2. Tymczasem Polska podtrzymuje sprzeciw wobec tej inwestycji, jako zagrażającej bezpieczeństwu i rynkowi Europy. Możliwości działania przeciwko temu projektowi są gdzie indziej.

Baltic Pipe nie będzie miał problemu z dyrektywą gazowa, ale Nord Stream 2 tak

Dania

– Największą przeszkoda, która ma rzeczywisty wpływ na tempo układania rur jest zimowa pogoda na Bałtyku. Napina ona łańcuch logistyczny i niekiedy całkowicie wstrzymuje proces budowlany. Solitaire, jeden z dwóch statków pracujących przy układaniu gazociągu, w samym styczniu przerywał prace na łącznie prawie 9 dni. Jednak sama pogoda nie zatrzyma Nord Stream 2 – mówi Mariusz Marszałkowski, współpracownik BiznesAlert.pl z College of Europe. – Do tego potrzeba amerykańskich sankcji (które są mgliste, zważywszy na zaawansowanie budowy) oraz opóźnienia wydania pozwolenia na budowę Nord Stream 2 przez wody terytorialne bądź wyłączną strefę ekonomiczną Danii.

– Znamienny jest fakt, że duńskie wody terytorialne nie zostały włączone w projekt dyrektywy gazowej odnoszącej się do kwestii jurysdykcji prawnej UE. Stało się to na żądanie Danii. Można spekulować, że wynika to z braku chęci łączenia przyjęcia dyrektywy gazowej z kwestią wydania zgody przez duński MSZ dla budowy Nord Stream 2 przez wody terytorialne Danii. Taki zapis, sprawiałby wrażenie, że Duńczycy zmuszeni są do wydania zgody na konkretny, korzystny dla Nord Stream 2 wariant trasy. Na dzisiaj, zbudowano ok 580 km nitki A oraz 70 km nitki B – podsumowuje Marszałkowski. Więcej na ten temat pisał Bartłomiej Sawicki w BiznesAlert.pl.

Sawicki: Czy będzie zwrot Danii w sprawie Nord Stream 2?

USA

Natomiast Amerykanie faktycznie nie wprowadzają sankcji wobec Nord Stream 2, chociaż podtrzymują sprzeciw wobec projektu. Tymczasem Niemcy rozpoczęli działania mające przekonać Waszyngton o szczerej woli dywersyfikacji i skłonić go do współpracy perspektywą rozwoju dostaw LNG z USA.

Zastępca sekretarza energii USA Dan Brouilette powiedział Financial Times, że jest „bardzo podekscytowany” deklaracją Niemiec o tym, że chcą zbudować nawet dwa terminale na gaz skroplony, bo byłaby to „potencjalnie wielka szansa dla LNG z USA”. To odpowiedź na deklarację niemieckiego ministra gospodarki Petera Altmeiera.

– Pozostajemy zaniepokojeni rosnącą zależnością Niemiec od gazu rosyjskiego, więc wszystko, co poprawi dywersyfikację będzie dobrym krokiem – powiedział dyplomata. Podkreślił przy tym, że Amerykanie nie zamierzają „wycofać zastrzeżeń do Nord Stream 2”.

Wcześniej amerykański ambasador w Niemczech Richard Grenell ostrzegł firmy europejskie dofinansowujące Nord Stream 2, a więc także niemieckie BASF/Wintershall i E.on/Uniper, że USA mogą wprowadzić sankcje wobec partnerów spornego projektu.

Pomimo ostrzeżeń Amerykanie nadal nie wprowadzili sankcji wobec partnerów Nord Stream 2. Trudno mówić o tym, aby brak działania był efektem działań administracji niemieckiej, bo na poziomie urzędników strona amerykańska przyznawała, że nie chce unilateralnych sankcji wobec spornego projektu. Pisałem o tym jeszcze w czerwcu 2018 roku. Amerykanie liczą na to, że Europejczycy wprowadzą takie sankcje pierwsi, ale są na to małe szanse wobec pewnego sprzeciwu państw, których firmy dofinansowują Nord Stream 2: Austrii, Francji, Holandii i Niemiec. Pozostaje jednak element nieprzewidywalności administracji Donalda Trumpa, która mogłaby sięgnąć po sankcje na przykład w razie koniunktury na nie w polityce wewnętrznej USA.

Skuteczne działania połączonych sił państw członkowskich, z walnym udziałem ministerstw spraw zagranicznych Polski i Rumunii, bez których nie byłoby możliwe przyspieszenie dyrektywy, a także starania posłów do Parlamentu Europejskiego na czele z prof. Jerzym Buzkiem, dały rozwiązanie które nie jest idealne i nie wyklucza dalszych zabiegów obrońców Nord Stream 2, ale wpisuje spór w ramy prawne, a przez to ogranicza pole do destabilizujących działań politycznych Rosji czy Niemiec, które miałyby – jak w przeszłości – opłakany efekt dla wizerunku integracji europejskiej. Stanowcze działania Komisji Europejskiej mogą poprawić notowania instytucji europejskich w oczach wyborców, którzy będą głosować w wiosennych wyborach do Parlamentu Europejskiego.

USA chcą słać LNG do Niemiec, ale nadal krytykują Nord Stream 2

Ciąg dalszy nastąpi

Polem dalszych rozmów o Nord Stream 2, na które mogą nadal oddziaływać Niemcy są negocjacje Komisji Europejskiej, Ukrainy i Rosji przesyle gazu przez terytorium ukraińskie po 2019 roku, kiedy kończy się bieżący kontrakt przesyłowy Gazprom-Naftogaz. Podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa Angela Merkel powiedziała, że „z geostrategicznego punktu widzenia Europa nie może zerwać relacji z Rosją”. Jej zdaniem istnieje ryzyko, że Moskwa mogłaby dryfować w objęcia Pekinu, a Nord Stream 2 przykuje ją do Europy.

Odnosząc się do potencjalnego politycznego zagrożenia, które stwarza budowany gazociąg Nord Stream 2, szefowa niemieckiego rządu przypomniała, że istnieje już połączenie Nord Stream 1, które – jak powiedziała kanclerz cytowana przez Polską Agencję Prasową – nie stwarza problemów.

Zapewniła, że „nikt nie chce”, by budowa Nord Stream 2 doprowadziła do zwiększenia zależności UE od dostaw rosyjskiego gazu. Dodała jednak: „Skoro rosyjski gaz wprowadziliśmy w znacznym zakresie podczas zimnej wojny, nie rozumiem, dlaczego obecnie czasy miałyby być na tyle gorsze, żebyśmy nie mówili o Rosji jako partnerze”.

Merkel przyznała jednocześnie, że prowadzona przez Rosję wojna hybrydowa jest odczuwana w Europie, ale ostrzegła przed izolowaniem Moskwy. Ukraina musi pozostać krajem tranzytowym dla rosyjskiego gazu – oświadczyła cytowana w PAP.

Kanclerz nie odniosła się do kontrargumentu funkcjonującego powszechnie w dyskusji na ten temat, że Nord Stream 1 nie powstrzymał Rosjan przed aneksją Krymu, a zatem wiązanie się z nimi relacjami gospodarczymi nie przynosi oczekiwanego efektu, ale raczej ogranicza pole manewru samej Europie przez uwikłanie w relacje biznesowe, np. z Gazpromem. To uwikłanie sprawia, że serial o Nord Stream 2 czeka jeszcze kilka sezonów.

Jakóbik: Nord Stream 2 to ukoronowanie. Zbliżenie Rosji i Niemiec a służby specjalne