Jakóbik: Rozmowy o Nord Stream 2 z bezpieczeństwem w tle. Szansa czy pułapka?

15 września 2017, 07:30 Energetyka

Projekt Nord Stream 2 może powstać w pustce prawnej albo na mocy porozumienia Komisji Europejskiej z Rosją. Krytycy twierdzą, że można go jeszcze zablokować decyzją polityczną, ale zwolennicy rozmów przekonują, że jedynym realnym narzędziem będzie sprzeciw Parlamentu Europejskiego – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Jean Claude Juncker. Fot. Flickr

Rosyjskie Wiedomosti donoszą, że dotarły do szkicu mandatu do negocjacji Komisji Europejskiej z Rosją na temat reżimu prawnego dla kontrowersyjnego projektu Nord Stream 2. Komisja przedstawi go Radzie Europejskiej do akceptacji.

Komisja uznaje, że gazociąg Nord Stream 2, którego krytyka narasta w Europie, nie powinien powstać w „próżni prawnej”, ale zostać podporządkowany unijnym regulacjom trzeciego pakietu energetycznego. Ze względu na to, że według Brukseli nie można ich bezpośrednio zastosować wobec tej inwestycji, proponuje ona negocjacje z Rosją na temat specjalnego reżimu prawnego. Mandat do rozmów ma przyjąć Rada Unii Europejskiej. Wiedomosti dotarły do szkicu dokumentu.

Zgoda za detronizację Gazpromu czy fikcja jak na Jamale?

Pierwsza propozycja to narzucenie rozdziału właścicielskiego (unbundlingu) między funkcjami dostawcy i operatora infrastruktury, w celu „uniknięcia konfliktu interesów i zwiększenia konkurencji”. – W kontekście porozumienia Unia Europejska powinna zapewnić kompletną strukturalną rozdzielność wydobycia i dostaw po jednej stronie oraz aktywności związanych z przesyłem po drugiej – wyczytały w dokumencie Wiedomosti.

To istotna informacja, ponieważ w celu realizacji tego postulatu Rosjanie prawdopodobnie musieliby zmienić swoje własne prawo. Obecnie monopolistą w eksporcie gazociągami za granicę jest zgodnie z rosyjskim prawem Gazprom. Inne firmy mogą korzystać z jego pośrednictwa, lub eksportować samodzielnie LNG. Nie jest jasne, czy Rosjanie byliby gotowi dopuścić konkurentów Gazpromu do Nord Stream 2, a w rosyjskiej prasie można znaleźć krytykę takich rozwiązań. Mimo to rosyjski Rosnieft podpisał z brytyjskim BP memorandum o możliwości dostaw do 20 mld m3 rocznie. Mogłyby one być realizowane przez bałtycką magistralę, ale nadzieje firmy Igora Sieczina studzi na razie brytyjski partner, który przypomina, że to „tylko intencje i nie ma konkretnych planów”, o czym donosił BiznesAlert.pl. Dyskusja o liberalizacji sektora gazu w Rosji jest często podnoszona w rosyjskich mediach, ale dotąd nie przekładała się na realne działania na Kremlu.

Gazowy eksperyment w Rosji. Nord Stream 2 w zgodzie z prawem?

Według Wiedomosti są jeszcze dwie propozycje alternatywne: niezależny operator systemowy albo operator systemu, czyli nowy podmiot zarządzający Nord Stream 2 lub całym systemem przesyłowym w Rosji. Pierwsze rozwiązanie zakłada, że konsorcjum Nord Stream 2 w całości należące do Gazpromu utrzyma kontrolę nad infrastrukturą, ale zostanie wprowadzony niezależny operator. Drugie wprowadziłoby kontrolę konsorcjum nad infrastrukturą, ale i działalnością gazociągu, przy nadzorze niezależnego regulatora.

Być może taką propozycję trudno byłoby odrzucić krajom, jak Polska, które obecnie mówią, że optują za wdrożeniem prawa europejskiego jeden do jednego. Obawiają się tego krytycy pomysłu negocjacji, którzy twierdzą, że bez nich należy zablokować ten projekt na poziomie politycznym. Uważają, że w ten sposób może zostać zastawiona na krytyków Nord Stream 2 pułapka, która zmusi ich do zaakceptowania niedoskonałego układu uzyskanego przez Komisję. Jest to rozwiązanie tym bardziej niedoskonałe, że z podobną sytuacją mają do czynienia Polacy w przypadku Gazociągu Jamalskiego, gdzie operatorem jest Gaz-System, ale realnym zarządcą pozostaje EuRoPol Gaz, pod wspólną kontrolą PGNiG i Gazpromu, co rodzi szereg problemów sygnalizowanych przez Warszawę w Brukseli.

Jednak zwolennicy rozmów KE- Rosja wskazują, że jest to jedyna legalna i realna ścieżka uregulowania Nord Stream 2. W innym wypadku może powstać polityką faktów dokonanych, w pustce prawnej, o której wspomina Komisja. Podkreślają, że jakiekolwiek porozumienie Komisji z Rosją będzie musiało zostać zatwierdzone przez Parlament Europejski, który w ostatnim czasie już po raz kolejny istotną większością potępił projekt Nord Stream 2, jako zagrożenie, m.in. dla bezpieczeństwa kontynentu.

Tymczasem na horyzoncie pojawiają się kolejne wyzwania dla Nord Stream 2. Duńczycy rozważają wprowadzenie prawa, które pozwoli im blokować tego rodzaju projekty ze względu na zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju. Kopenhaga oficjalnie przyznaje, że pod tym kątem rosyjski projekt jej się nie podoba. Z kolei Komisja Europejska zaproponowała ustami Jeana Claude’a Junckera wprowadzenie ram prawnych, które mogłyby blokować wrogie przejęcia i inwestycje, np. z Rosji i Chin, czyli takie, które zagrażają Europie z punktu widzenia bezpieczeństwa. Takim projektem może być Nord Stream 2.

Rozstrzygnięcie jesienią

W szkicu mandatu Komisja chce także wolnego dostępu stron trzecich, co oznaczałoby, że wbrew prawu monopolu Gazpromu na gazociągach eksportowych, musiałby on wpuścić konkurentów. Nie wiadomo czy firma jest na to gotowa. Historycznie nigdy nie ustąpiła w tym zakresie, a Kreml poza mieszanymi sygnałami notowanymi w prasie, nigdy nie poparł tego pomysłu, uznając firmę Aleksieja Millera za główne narzędzie polityki gazowej kraju.

Wiedomosti przypominają, że dyskusja o mandacie miała odbyć się latem, ale ze względu na to, że część krajów nadal nie ustaliła stanowiska, została przełożona na jesień. Nadal jednak nie ma daty głosowania w Radzie Unii Europejskiej na ten temat. Przedstawiciele Gazpromu i ministerstwa energii Rosji nie chcieli komentować tego tematu. Konsorcjum Nord Stream 2 nie odpowiedziało na pytania dziennika.

Oficjalne stanowisko Gazpromu i jego spółki Nord Stream 2 stanowi, że projekt Nord Stream 2 jest realizowany w zgodzie z unijnym prawem i nie należy rozciągać nań zasad trzeciego pakietu energetycznego. Przekonują one, że nowy gazociąg jest przedsięwzięciem czysto komercyjnym, w czym wtórują mu partnerzy finansowi z Europy Zachodniej: BASF, E.on, ENGIE, Shell i OMV, a także rząd Niemiec. Jednak pomimo rosnącego ryzyka ekonomicznego dla projektu, wynikającego z krytyki w Europie Środkowo-Wschodniej oraz widma sankcji USA rzuconego w propozycji dla prezydenta przez Senat, strony kontynuują zaangażowanie w to przedsięwzięcie, które zdaniem Komisji jest „niepotrzebne”. Jakie zatem przesłanki ekonomiczne za nim stoją? A może są inne, polityczne? Polska i inni krytycy tego przedsięwzięcia nie mają wątpliwości. Ich zdaniem doprowadzi ono do ugruntowania pozycji Gazpromu w naszym regionie, podkopania pozycji alternatywnych źródeł (LNG i Norwegia) oraz blokady rozwoju rynku. Jest to także zagrożenie dla stabilności Ukrainy, gdzie Europa zainwestowała już miliardy euro.