Jakóbik: Żadnych marzeń o sankcjach wobec Nord Stream 2, Panowie (FELIETON)

19 lutego 2019, 11:00 Energetyka

Chociaż sankcje amerykańskie mogłyby wpłynąć na projekt Nord Stream 2, to Waszyngton nadal nie chce ich wprowadzić – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Donald Trump i Andrzej Duda. Fot. Kancelaria Prezydenta RP
Donald Trump i Andrzej Duda. Fot. Kancelaria Prezydenta RP

Amerykanie grożą wprowadzeniem sankcji wobec Nord Stream 2. Ponadpartyjna inicjatywa w Senacie nie przewiduje takiej możliwości. USA czekają dalej na ruch Europy.

Senator demokratyczny Bob Menendez pracujący razem z Lindsey Graham z Partii Republikańskiej nad ponadpartyjną ustawą wprowadzającą nowe sankcje wobec Rosji za jej ingerencję w wybory prezydenckie w USA powiedział, że nie przewiduje ona obostrzeń wobec Nord Stream 2.

– Nie ma konkretnych zapisów o Nord Stream 2, od tego chciałbym zacząć – powiedział na konferencji prasowej w Brukseli 18 lutego. Amerykanin zapowiada koordynację polityki sankcji z Unią Europejską. – Chcemy bliskiej współpracy z Europą w ramach ulepszania sankcji, które powinny uderzyć w nasz cel ostateczny, czyli Rosję, za naruszenie prawa międzynarodowego.

Polityk zamiast sankcji proponuje zróżnicowanie źródeł dostaw gazu do Europy. Zdaniem senatora „przyjaciele w Europie muszą myśleć o swym bezpieczeństwie i równoważyć je ze sprawami gospodarczymi, które często mają z Rosją, w tym temat energetyczny. Dlatego praca z Europą na rzecz dywersyfikacji źródeł dostaw jest niezwykle ważna, żeby nie była zależna od Putina i Rosji – powiedział cytowany przez Radio Wolna Europa.

Tymczasem Niemcy proponują rozwój dostaw LNG z USA. Deklarują gotowość do budowy co najmniej dwóch terminali na gaz skroplony. Mimo to Amerykanie nie rezygnują z krytyki Nord Stream 2, ale nie wprowadzają sankcji. Jeszcze w czerwcu 2018 roku informowali, że czekają na ruch Europy.

Nie warto zatem zrzucać braku decyzji USA na enigmatyczne porozumienie z Niemcami o dostawach LNG z USA. Lepiej spojrzeć na długofalową politykę amerykańską, która konsekwentnie wspiera zmniejszenie zależności Europy od dostaw surowców z Rosji, ale przy tym nie wykracza poza konsensus ustalony z Europejczykami. Amerykanie w czasach Reagana krytykowali układ o dostawach gazu do Niemiec. W czasach Clintona wsparli ropociąg BTC omijający Rosję od południa. Za Busha wspierali nieudany gazociąg Nabucco, Obama i Trump wspierali polskie projekty Bramy Północnej.

Jednakże polityka sankcji USA po agresji Rosji na Ukrainie była dotąd koordynowana z Europejczykami, nie licząc projektu Jużne Kirinskoje o małym znaczeniu strategicznym w porównaniu z Nord Stream 2 i prawie żadnym z punktu widzenia Europy Zachodniej. Donald Trump może być kolejnym wyjątkiem. Prezydent USA może zapowiedzieć sankcje jednym twittem. Może tego potrzebować w polityce wewnętrznej, by uciąć spekulacje o jego powiązaniach z Rosją. Może zechcieć utrzeć nosa kanclerz Angeli Merkel, jak zrobił to już na szczycie NATO w Brukseli, wypominając jej rosnącą zależność od gazu z Rosji.

– Żadnych marzeń, Panowie – powiedział car Aleksander Drugi polskim arystokratom liczącym na liberalizację polityki zaborcy w Królestwie Polskim. Nie warto liczyć na sankcje amerykańskie, choć te mogą nadejść. Walka o przyszłość Nord Stream 2 toczy się głównie w Europie, gdzie udało się przeprowadzić rewizję dyrektywy gazowej, co jest sukcesem Polaków i innych krytyków nowego gazociągu z Rosji. Komisja Europejska może podporządkować go prawu. Spór na ten temat to sprawa do rozwiązania w rodzinie europejskiej, która nie potrafi się zdecydować, czy rzeczywiście chce zmniejszyć zależność od Rosji. Amerykanie czekają na nasz ruch jak w czasach Reagana.

Tymczasem Polacy, jak za czasów Cara Aleksandra, muszą wywalczyć swoje sami. Nie rezygnując z krytyki Nord Stream 2, kontynuują dywersyfikację z wykorzystaniem terminalu LNG i gazociągu Baltic Pipe.

Od czasów Reagana do Nord Stream 2. Jak rosyjskie projekty dzieliły Europę