Ojciec polskiej energetyki wiatrowej pisze list do Jarosława Kaczyńskiego

29 marca 2016, 07:30 Energetyka

Pionier energetyki wiatrowej w Polsce i zwolennik Odnawialnych Źródeł Energii, Wojciech Romaniszyn, apeluje w iście do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, aby uratował rozwój sektora przed tzw. ustawą wiatrakową. W 2001 roku Romaniszyn uruchomił pierwszą polską turbinę wiatrową. Poniżej prezentujemy treść listu.

Turbiny wiatrowe w Austrii

Rzecz o energetyce wiatrowej czyli mat w dwóch ruchach

Motto: Ta siostra protestuje z powodu zła, jakie jej wyrządzamy nieodpowiedzialnym wykorzystywaniem i rabunkową eksploatacją dóbr, które Bóg w niej umieścił. Dorastaliśmy myśląc, że jesteśmy jej właścicielami i rządcami uprawnionymi do jej ograbienia. (Papież Franciszek, Laudato Si’ 2)

Szanowny Panie Premierze,

Prawdopodobnie jestem najstarszym stażem ekspertem zajmującym się stale – od ponad 20 lat – energetyką wiatrową w Polsce, a jednocześnie twórcą pierwszej w kraju profesjonalnej farmy wiatrowej 5,1MW w Barzowicach k/Darłowa, której budowa rozpoczęła się jeszcze w ubiegłym wieku, a eksploatacja w 2001r. Uznałem, że moje wieloletnie doświadczenia związane z rozwojem energetyki opartej na źródłach odnawialnych uprawniają mnie do publicznego zajęcia stanowiska w sprawie projektowanej ustawy o elektrowniach wiatrowych. Dlatego pozwalam sobie skierować do Pana Premiera ten list.

Nie ukrywam, że jestem bardzo zaniepokojony sposobem, w jaki wspomniana ustawa jest procedowana oraz wygłaszanymi opiniami posłów, które wprowadzają w błąd zarówno posłów, jak i opinię publiczną.  Uporządkowany rynek najbardziej obecnie zaawansowanej technologicznie branży OZE stanowi moim zdaniem ważny element stabilności energetycznej państwa. Zwłaszcza w czasach, kiedy budowanie rynku energii tam, gdzie brak jest obfitych złóż jej nośników, pozwalających na pełną samowystarczalność przez przyszłe dekady, stanowi wręcz rację stanu każdego dbającego o swą przyszłość państwa.  Jednocześnie bardzo bolą popełnione błędy i nadużycia, które na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat pojawiły się w branży wiatrowej w postaci źle – więcej nawet – karygodnie zaprojektowanych instalacji wiatrowych, negatywnie oddziałujących na okolicznych mieszkańców i środowisko. Niektóre spośród nich winno się rozebrać ! Zazwyczaj powstawały one w pierwszym okresie rozwoju tego sektora, kiedy nie było regulacji prawnych umożliwiających skuteczne przeciwstawienie się nieprawidłowościom.  Dziś sytuacja jest zgoła odmienna. Od 2009r na straży zdrowia człowieka i ochrony przyrody stoi sprawny mechanizm administracyjny. Zgodę na realizację projektu muszą wydać regionalni dyrektorzy ochrony środowiska, którzy stosują bardzo rygorystyczne kryteria oceny wpływu inwestycji na zdrowie i jakość życia okolicznych mieszkańców, przyrodę oraz krajobraz. Jednakowoż uważam, że ustawa o elektrowniach wiatrowych, jako najpełniejsza regulacja prawna, jest potrzebna wszystkim. Lecz ustawa dobra, zabezpieczająca interesy wszystkich zainteresowanych stron. Potrzebna jest również branży, chcącej dalej się rozwijać w Polsce i dawać stabilną pracę tysiącom osób. Ale przede wszystkim państwu, gwarantując stabilny i zrównoważony rozwój jednego z ważnych sektorów gospodarki. W dobie posuniętego do horroru zanieczyszczenia środowiska naturalnego spowodowanego spalaniem paliw kopalnych, energetyka odnawialna – w tym wiatrowa – stanowi dziś w świecie ważny element procesu przywracania pierwotnego składu atmosfery, w której poziomy zanieczyszczeń przekracza się bezkarnie. Tak pięknie i z zaangażowaniem mówi o tym w swej pierwszej encyklice Laudato Si’, Ojciec Święty Franciszek. Nie wolno nam tolerować i nie dostrzegać cichego mordercy – jakim jest niekontrolowane spalanie paliw kopalnych, które co roku w samej tylko Polsce zabija na skutek spowodowanych nim chorób przewlekłych ponad 40 tys. naszych rodaków! I dlatego – jesteśmy skazani na rozwój OZE. Energetyka wiatrowa – jako najtańsza i technologicznie najbardziej dojrzała ze wszystkich technologii wykorzystujących odnawialne źródła energii – stanowi też stabilny filar bezpieczeństwa energetycznego. Czy to się komuś podoba czy nie. Nie zapominajmy o fakcie, że pomimo średniego wykorzystania mocy zainstalowanej na poziomie nieco ponad 20% (co wcale nie oznacza, że taki jest czas pracy wiatraka w ciągu roku, jak błędnie dowodził jeden z członków podkomisji nadzwyczajnej na jej posiedzeniu w dniu 17 marca br.), współczynnik ten będzie wciąż rósł w nowych instalacjach. Sprawi to postęp technologiczny, a dynamiczny rozwój technologii magazynów energii już niedługo zapewni programowalność wszystkich istniejących i przyszłych źródeł generacji z wiatru.

W projekcie ustawy są 2 kwestie newralgiczne, które pozostawione w zaproponowanym tekście bez zmiany, spowodują trwałe zablokowanie sektora na wiele lat. Pierwsza, to określenie minimalnej odległości od zabudowy mieszkalnej, jako 10-krotność całkowitej wysokości siłowni. Druga jest związana ze zmianą podstawy do naliczania podatku od nieruchomości – projektodawca traktuje całą siłownię jako wartość bazową do opodatkowania. Inne kwestie – w tym wprowadzenie nadzoru Urzędu Dozoru Technicznego nad siłowniami, co ze wszech miar wydaje się słusznym, jednakże przy znacznie niższych opłatach i w formie dopuszczającej ich niezbędną obsługę przez personel techniczny – powinny w mojej ocenie być uwzględnione w ostatecznym kształcie ustawy.

Ruch pierwszy

Odległości turbiny wiatrowej od budynków mieszkalnych wynikające z obecnie obowiązujących regulacji prawnych są zróżnicowane ze względu na hałas generowany przez turbinę. Jest on liczony z uwzględnieniem rygorystycznego współczynnika tłumienności gruntu w sytuacji hipotetycznie najniekorzystniejszej.  W ten sposób wyliczona minimalna odległość, zależna od zastosowanej turbiny, ograniczająca maksymalny poziom hałasu do 40dB w porze nocnej, zazwyczaj mieści się w granicach 500m. Wielokrotnie podnoszona na różnych forach kwestia infradźwięków została już gruntownie przebadana w krajach, gdzie nasycenie energetyką wiatrową jest znacznie wyższe niż u nas. Zarówno pomiary jak i liczne profesjonalne opracowania jednoznacznie wskazują, że dopuszczalne dla zdrowia poziomy infradźwięków zamykają się znacznie przed izofoną zdefiniowaną powyżej. Niemniej jednak, z uwagi na oddziaływanie wizualne, niektóre kraje zdecydowały się wprowadzić ograniczenie odległościowe bezwzględne, najczęściej wynoszące 500m (Niemcy, Francja, Hiszpania, Irlandia). Zaproponowana w projekcie ustawy odległość 10-krotności całkowitej wysokości turbiny przekłada się na odległość 3-5-krotnie większą! Niestety w mediach funkcjonują opracowania mówiące o negatywnym oddziaływaniu wiatraków nawet w odległości 2km. Wspomniane wyżej kraje, przed ustaleniem minimalnej odległości na 500m, zbadały ten problem gruntownie i podejmując ostateczną decyzję, uznały odległości większe za zbytnią ostrożność. Przytoczona w projekcie ustawy niefortunna i wewnętrznie sprzeczna opinia prof. Pojmańskiego odnosi się do sytuacji, w której środowisko pracy siłowni pozbawione jest powietrza; wtedy istniałoby ryzyko rzucania przez łopaty wirnika kawałkami lodu na duże odległości. Ale w rzeczywistości mamy na szczęście na całym terytorium Polski powietrze, i to o znacznej gęstości (średnio 1,2kg/m3), dzięki czemu łopaty wirnika mogą być wprowadzone w ruch na skutek jego przemieszczania się (wiatru) i nie wolno nam nie dostrzegać tego faktu. W takim przypadku odległość hipotetycznego rzucania lodem jest znacznie mniejsza. Obecnie w nowych turbinach instalowane są czujniki lodu, które blokują ich pracę, włączając system grzałek. Tak więc proponowana regulacja jest zupełnie bezzasadna. Należy także zdać sobie sprawę z faktu, iż źródłem emisji wszelkich dźwięków akustycznych, w tym też niesłyszalnego dla ludzkiego ucha, widma w zakresie do 20Hz, zwanego infradźwiękiem, jest gondola zawieszona bezpośrednio na wieży wsporczej. Czy można porównać oddziaływanie pól elektromagnetycznych generowanych z dwumegawatowej siłowni wiatrowej, pracującej na średnim napięciu 15kV i oddalonej 0,5 km od zabudowań,  do pola linii wysokiego napięcia 110kV czy 220kV przebiegającej 100 a niejednokrotnie 50m od osiedli mieszkaniowych? I jakoś nikt nie dąży do wprowadzenia ograniczeń, a skala i niebezpieczeństwo są dużo większe. Niewątpliwym kompromisem byłoby przyjęcie minimalnej odległości lokalizacji wiatraka jako 8-krotności wysokości samej wieży, na której zainstalowana jest gondola, co i tak znacznie ograniczyłoby liczbę możliwych do zabudowy lokalizacji, ale nie wyeliminowałoby ich całkowicie. Przy przyjęciu proponowanej odległości, z uwagi na rozproszoną zabudowę naszego kraju, żadna nowa elektrownia wiatrowa nie powstanie.

Ruch drugi

Począwszy od 2001r, kiedy rozpoczęły pracę dwie pierwsze w Polsce farmy wiatrowe na Pomorzu, pierwsza w Barzowicach, druga przy porcie Darłowo, kwestia zdefiniowania podstawy do ich opodatkowania była prawnie niewyjaśniona. Gminy żądały wyliczenia podatku od całej konstrukcji, traktując całość jako budowlę, natomiast interpretacja inwestorów i wszystkich poważnych kancelarii prawnych była odmienna: częściami budowlanymi stale związanymi z gruntem są jedynie wieża i fundament. Dopiero w 2009 r. zapisy ustawowe usunęły wątpliwości, przyznając rację inwestorom. Do tego czasu gmina wiejska Darłowo naliczała co roku wielomilionowe podatki, doprowadzając obie farmy do stanu krytycznego.  Stało się tak ,mimo iż obie inwestycje uzyskały wsparcie z Eko-Funduszu w wysokości 30%, a także mimo faktu, że średnia cena energii nie różniła się wiele od obowiązującej dziś, oraz mimo tego, iż instalacje zostały wybudowane w najlepszych pod względem zasobów energetycznych lokalizacjach w kraju (ponad 7,5m/s na wysokości 80m). Farma Barzowice po 5 latach pracy przestała istnieć, wkrótce po wypowiedzeniu jej kredytu przez BOŚ Bank. Urządzenia zostały zdemontowane i sprzedane poniżej ich wartości. Pamiętajmy, że to była lokalizacja najlepsza z możliwych, a urządzenia kategorii state-of-the-art, wyprodukowane przez światowego lidera branży. Dziś posłowie wnoszący projekt ustawy do laski marszałkowskiej chcą przywrócić dawny sposób liczenia tego podatku. Jeden z panów ministrów  podczas dyskusji w dniu 17 marca br. na sejmowej podkomisji stwierdził, że jest w posiadaniu symulacji biznesowych wyliczających model finansowy przy założeniu opodatkowania całości instalacji, świadczących o tym, że inwestorom spadnie jedynie stopa zysku (można domniemywać, że do wartości akceptowalnej jeszcze przez bank, czyli przy współczynnikach DSCR nie mniejszych niż 1,2). Opinia ta zabrzmiała groteskowo. Przy powrocie do objęcia całej konstrukcji podatkiem gminnym żadna istniejąca obecnie instalacja nie przeżyje.

Szanowny Panie Premierze, obecna wartość pracujących instalacji wiatrowych w Polsce to 32 mld PLN. Nie mam wątpliwości, że z chwilą wejścia w życie ustawy w dzisiejszym kształcie, znakomita ich większość nie utrzyma finansowania bankowego i przestanie funkcjonować. Inne już też nie powstaną. A tysiące ludzi (tych niewidocznych na farmach, ale pracujących w zaciszu biur i na terenach warsztatów) pożegna się z pracą. Część z nich wyemigruje, bo świat potrzebuje fachowców w nowej i dynamicznie rozwijającej się branży. Tylko kto za to wszystko weźmie odpowiedzialność ?  Oczywiście  są inne źródła OZE, ale wszystkie znacznie droższe, wymagające wyższego dofinansowania, o czym się nie mówi. Obserwując sprawność organizacyjną członków sejmowych komisji i podkomisji, mocno zarysowaną złą wolę oraz z przykrością konstatując całkowity brak merytorycznego przygotowania osób przygotowujących ustawę, obawiam się, że tak właśnie może się stać. Pod pozorem dbania o dobro obywateli próbuje się może rozgrywać partykularne interesy? Proszę, aby Pan Premier, który zawsze podkreślał rolę dialogu w rozwiązywaniu problemów społecznych, zechciał swoim autorytetem zapobiec kolejnej gospodarczej porażce, których nasz kraj już tak wiele doświadczył przez ostatnie dekady.

Wojciech Antoni Romaniszyn