Stępiński: Emocje nie powstrzymają białoruskiego atomu

1 grudnia 2017, 07:30 Atom

Litwa próbuje na forum międzynarodowym przekonać zagranicznych partnerów, że budowana w Ostrowcu na Białorusi elektrownia jądrowa stanowi zagrożenie. Jednak używa w tym celu zbyt emocjonalnych argumentów – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

Elektrownia Ostrowiec. Fot. Karolina Baca-Pogorzelska
Elektrownia Ostrowiec. Fot. Karolina Baca-Pogorzelska

Litwa nie wierzy Białorusi

Podczas ubiegłotygodniowego szczytu państw Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, przewodniczący Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker przyznał, że instalacja jądrowa budowana na Białorusi niepokoi całą Europę, a Bruksela będzie ściśle przyglądać się tej kwestii. Jego zdaniem elektrownia w Ostrowcu nie jest tylko przedmiotem spornym w relacjach dwustronnych między Wilnem a Mińskiem ale jest to również ,,kwestia europejska. W tym obszarze w pełni popieram prezydent Litwy (Dalię Grybauskaite – przyp. red) oraz Litwinów”.

W odpowiedzi na tę deklarację, Wilno ogłosiło sukces. Zdaniem doradcy litewskiej głowy państwa Nerijusa Aleksiejūnasa, wyrażona przez Junckera solidarność z Litwą w sprawie białoruskiej elektrowni jądrowej, jest ważnym i jasnym przesłaniem dla Mińska. Dodał przy tym, że Białoruś jest zobowiązana m.in. okazywać transparentność w zakresie bezpieczeństwa jądrowego i przeprowadzać stress-testy. Litwini uważają obiekt w Ostrowcu za „skrajnie niebezpieczny”. Zdaniem Wilna jest on budowany z naruszeniem postanowień międzynarodowych konwencji z Espoo i Aarhus, regulujących zasady budowy podobnych instalacji na terenach blisko granicy. Na liście zarzutów Litwini umieścili brak przeprowadzenia przez Białorusinów badań, które uzasadniałyby zlokalizowanie elektrowni zaledwie 50 km od Wilna. Nie wykonano także analizy możliwych skutków radiologicznych dla litewskich wód, obywateli i środowiska, w przypadku wystąpienia awarii.

Litwinów nie przekonują deklaracje Mińska o gotowości do współpracy z Wilnem oraz Brukselą w kwestii budowy elektrowni. Powołują się m.in. na szereg incydentów, do jakich dochodziło na terenie budowy. Jednak mimo tego, że Mińsk zaprasza międzynarodowych ekspertów m.in. z Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, którzy stwierdzili, że władze Białorusi prawidłowo uwzględniły wpływ zagrożeń zewnętrznych przy projektowaniu ostrowieckiej instalacji, to i tak Litwini podważają ich opinię. Za przykład może posłużyć wypowiedź szefa litewskiej dyplomacji Linasa Linkevicziusa, ze stycznia tego roku, kiedy to po wizycie specjalistów MAEA, w ramach misji SEED, zarzucał, że była ona zrealizowana w niepełnym wymiarze, co mogło prowadzić do wniosku, że projektanci Ostrowca mają coś do ukrycia. W podobnym tonie wypowiadał się także o przeprowadzonych przez Mińsk stress-testach wspomnianej elektrowni w Ostrowcu. Według niego nie dowodzą one, że budowana siłownia jest bezpieczna. Przypomnijmy, że w pewnym sensie były one odpowiedzią na wezwania samej Komisji Europejskiej. W trakcie lipcowej wizyty w Wilnie wiceprzewodniczący Komisji Frans Timmermans wezwał Mińsk do przeprowadzenia stress-testów pod okiem międzynarodowych ekspertów. Wcześniej domagał się tego również wiceprzewodniczący Marosz Szefczovicz.

Wilno próbuje podważać bezpieczeństwo elektrowni w Ostrowcu na wszystkich możliwych forach międzynarodowych. Na początku sierpnia, w trakcie spotkania z amerykańskimi kongresmenami, litewski minister Žygimantas Vaičiūnas wyraził nadzieję, że w amerykańskim Kongresie zostaną przeprowadzone specjalne przesłuchania w sprawie bezpieczeństwa elektrowni. Amerykańscy politycy zobowiązali się do zapewnienia bardziej aktywnego zaangażowania Stanów Zjednoczonych w umacnianie wpływów międzynarodowych organizacji, w kwestii egzekwowania wymogów środowiskowych oraz bezpieczeństwa jądrowego, ale na razie na deklaracjach się skończyło.

Za dużo emocji

Wydaje się, że używana przez Litwinów argumentacja jest nacechowana zbyt emocjonalnym podejściem. Przypomniało mi się w tym kontekście ostatnie Forum Gospodarcze w Krynicy, podczas którego na jednym z paneli Liutauras Varanavicius, dyrektor ds. rozwoju strategicznego operatora litewskich sieci elektroenergetycznych, porównał elektrownię w Ostrowcu do ,,wirusa w pobliżu twojego dziecka, który może je zarazić, kiedy będzie chciał”. Z kolei przywołana wcześniej Dalia Grybauskaite stwierdziła, że białoruski atom może być wykorzystywany jako „broń niekonwencjonalna”.

Podobnie emocjonalny ton wyczuwany jest w reakcji Wilna na wykryte we wrześniu, w obwodzie czelabińskim w Rosji, podwyższone stężenie substancji radioaktywnych. Mimo, że eksperci uspokajali, że nie istniało poważne zagrożenie, a rzecznik polskiej Państwowej Agencji Atomistyki przekonywał na łamach BiznesAlert.pl, że obecność rutenu-106 w powietrzu nie wpływa na nasze zdrowie, to Litwa skierowała w tej sprawie notę do Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Wilno poinformowało, że chce aby wszystkie okoliczności tego zdarzenia zostały zbadane i spełnione zostały obowiązki, wynikające z Konwencji o wczesnym powiadamianiu o awarii jądrowej z 26 września 1986 roku. Litwini zwrócili się również do Komisji Europejskiej o wsparcie w tej sprawie.

Zdaniem Vaičiūnasa Bruksela miałaby pełnić rolę podwójnej kontroli, on zaś w najbliższym czasie liczy na rezultaty. W rozmowie z agencją BNS minister przekonywał, że do incydentu doszło pod koniec września, a ujawniono to dopiero po dwóch miesiącach. Co ciekawe, polityk powiązał to wydarzenie z białoruską elektrownią. – Istnieją pewne instrumenty, konwencje międzynarodowe. Zadałem pytanie, dlaczego te instrumenty nie funkcjonują. Jednocześnie przedstawiliśmy jasne stanowisko, że nie możemy ufać rozwojowi energetyki jądrowej na Białorusi, niezależnie od technicznej niezawodności. To, co ukrywane jest przez dwa miesiące, w naszym przypadku, w razie jakiegokolwiek incydentu,byłoby kwestią minut – powiedział rozmówca agencji. Minister zapomniał jednak powiedzieć, że to sami Rosjanie nagłośnili zwiększoną emisję rutenu-106.

Nie tylko środowisko

Używanie wyłącznie argumentów środowiskowych, może okazać się dla Litwy niewystarczające do przekonania zachodnich partnerów do swojej narracji, a nawet przynieść odwrotny skutek. Może się okazać, że instalacja zostanie zbudowana bez przeszkód i przy zapewnieniu norm bezpieczeństwa. Co wówczas? W tej sytuacji bardziej racjonalne byłoby podnoszenie tematu zagrożeń dla procesu synchronizacji systemów elektroenergetycznych państw bałtyckich z Europą kontynentalną, którego zakończenie zaplanowano na 2025 rok. Uzasadnione byłyby obawy o to, że na rynku może pojawić się tańsza energia, która mogłaby negatywnie wpłynąć również na budowę nowych bloków. Z tego powodu m.in. Polska ogłosiła, że nie będzie kupowała energii z Ostrowca, gdyż obawia się o swoje moce wytwórcze, czyli m.in. planowaną rozbudowę elektrowni w Ostrołęce. Taka argumentacja byłaby bardziej zrozumiała, niż zbyt emocjonalne traktowanie jednego aspektu kosztem drugiego.

RAPORT: Elektrownia jądrowa w Ostrowcu szkodzi zbliżeniu Polska-Białoruś