Łoskot-Strachota: Kreml mógł uznać, że to ostatni moment by użyć Nord Streamów przeciwko Zachodowi

5 października 2022, 07:25 Bezpieczeństwo

– Europa zapewne już nigdy nie wróci do takiej wymiany handlowej z Rosją jak przed 24 lutego. Być może elity polityczne na Kremlu zdecydowały, że to ostatni moment na wykorzystanie infrastruktury, gazu i Nord Stream jako narzędzi w walce z Zachodem, ponieważ za rok-dwa zapewne już nie będziemy potrzebować surowca rosyjskiego do funkcjonowania gospodarki, a w każdym razie będziemy go potrzebować znacznie mniej – mówi analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Agata Łoskot-Strachota w rozmowie z BiznesAlert.pl.

fot. Nord Stream 2
Solitaire. Fot. Nord Stream 2

BiznesAlert.pl: Kto według Pani stoi za uszkodzeniem gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2? Czy ma Pani jakieś hipotezy?

Agata Łoskot-Strachota: Jest bardzo ciężko stwierdzić, kto stoi za tym incydentem, ponieważ nikt nie został złapany na gorącym uczynku. Teraz, kiedy gaz przestał wyciekać można zbadać fizycznie naturę tych uszkodzeń. Wiemy, że może powstać zespół śledczy, który będzie badał przyczynę wybuchów. To co może nam pomóc w ustaleniu sprawcy to wysokiej klasy systemy monitorujące gazociąg, które są obowiązkowe przy takiej infrastrukturze. Miejmy nadzieję, że nie doszło do żadnej ,,przypadkowej awarii” tych systemów i nagrania zostaną ujawnione do międzynarodowego wglądu, bo dostęp do nagrań ma, jak się wydaje, tylko operator gazociągu, a w przypadku Nord Stream 1 i 2 jest to Gazprom. Duńczycy i Szwedzi informowali o dużych wybuchach na dnie Bałtyku, a potem dowiedzieliśmy się o wyciekach z Nord Stream, dlatego najprawdopodobniej bezpośrednią przyczyną uszkodzenia było użycie materiałów wybuchowych. Po za tym fakt, iż wystąpiły cztery usterki w praktycznie jednakowym czasie, wskazuje, że to nie jest przypadek. Myślę, że te wydarzenia wpisują się również w kontekst wojny energetycznej między Rosją a Zachodem.

Wyciek gazu spowodował uziemienie Nord Stream na parę dobrych lat. Jakie według Pani ma to znaczenie dla dywersyfikacji i dostaw gazu do Europy?

Obecnie większość kluczowych szlaków dostaw rosyjskiego gazu do Europy jest nieczynna. Z doniesień medialnych można wyczytać, że dostawy przez Nord Stream 1 mogą zostać całkowicie uziemione. To spowodowałoby duże ograniczenia i, przy ewentualnym powrocie relacji gospodarczych na linii Bruksela-Moskwa, wykorzystanie tylko jednej nitki. Rosja niechętnie wykorzystuje inne szlaki do zaopatrywania Europy w gaz. Jak wiemy przez gazociąg Jamalski gaz już od dłuższego czasu nie płynie. Przesył gazu przez Ukrainę sukcesywnie spada i nie można wykluczyć, że będzie całkowicie wstrzymany, ponieważ Gazprom zagroził wpisaniem Naftogazu na listę sankcyjną. To równoznaczne jest z wstrzymaniem tranzytu gazu tym gazociągiem. Zostaje nam do użytku obecnie funkcjonujący Turkish Stream, na którym potencjalnie, z czasem również mogą pojawić się różnego rodzaju wyzwania. W związku z technicznym, ale i politycznym brakiem szans na wznowienie wystarczających dostaw gazu z Rosji do Europy, państwa europejskie muszą dywersyfikować swoje źródła surowców energetycznych na nadchodzącą zimę. To w dłuższym okresie oznacza zmniejszenie wpływu rosyjskiego szantażu na UE. Myślę, że ten fakt również przyczyni się do zmniejszenia roli gazu w miksach energetycznych, ponieważ jak widzimy gaz stał się drogi w porównaniu z innymi źródłami energii, a największy dostawca jest niewiarygodnie uzależniony  od polityki swojego państwa. W krótkim terminie też trwa wyścig o gaz, jednak te zmniejszanie dostaw przez Rosję jest odczuwalne i może powodować trudności z domknięciem bilansów przynajmniej części państw UE. Dodatkowo gaz jest horrendalnie drogi i odbija się to mocno na rynku elektroenergetycznym w Europie. Nadchodzące miesiące wpłyną na kształtowanie się polityki energetycznej poszczególnych krajów. Zobaczymy jak Europa poradzi sobie z kryzysem energetycznym i jakie działania zastosuje do przetrwania w tym trudnym czasie.

Panuje przekonanie, że dokonanie sabotażu Rosji na Nord Stream byłoby przysłowiowym ,,strzałem w kolano”. Z drugiej strony, można pomyśleć, że Rosjanie celowo uszkodzili gazociąg w celu pogłębienia kryzysu energetycznego. Jak Pani to interpretuje?

Tak jak już wcześniej wspominałam śledztwo trwa. Dopóki nie ma dowodów nie można nikogo jednoznacznie wskazać jako winnego. Natomiast faktycznie dużo przesłanek świadczy o tym, że mogli to być Rosjanie. Z drugiej strony pojawia się szereg przesłanek czy wątpliwości co do tego czy Moskwie byłoby na rękę uszkadzać własne gazociągi, które służyły jako instrument wpływu w UE. Rosjanie byli najprawdopodobniej skłonni oferować części państw unijnych, mocno doświadczonych kryzysem, wznowienie dostaw gazu na określonych warunkach, dążąc np. do złagodzenia sankcji europejskich czy ograniczenia wsparcia dla Ukrainy.

Równocześnie w przekazie medialnym słyszymy sporo wypowiedzi o tym, że Rosja nie walczy tak na prawdę tylko z Ukrainą, ale z całym Zachodem. Może więc też być tak, że Rosjanie znajdując się w trudnej sytuacji politycznej chcą uciec do przodu. Europa pewnie już nigdy nie wróci do takiej wymiany handlowej z Rosją jak przed 24 lutego. Być może elity polityczne na Kremlu zdecydowały, że to ostatni moment na wykorzystanie infrastruktury, gazu i Nord Stream jako narzędzi w walce z Zachodem, ponieważ za rok-dwa zapewne już nie będziemy potrzebować surowca rosyjskiego do funkcjonowania gospodarki, a w każdym razie będziemy go potrzebować znacznie mniej. Być może te incydenty są też zabiegiem odwrócenia uwagi od tego, co dzieje się na froncie, i próbą straszenia Europejczyków. Zasygnalizowania, że po Nord Stream może przyjść czas na Baltic Pipe i inne ważne obiekty infrastruktury Europy na Bałtyku czy w ogóle europejskiej infrastruktury krytycznej.

Rozmawiał Wojciech Gryczka

Marszałkowski: Sabotaż na Bałtyku, czyli jak fikcja stała się rzeczywistością