Decydująca faza walki o wiatraki. Wieści z Hamburga (RELACJA)

28 września 2018, 12:30 Energetyka

To ostatni dzwonek na decyzję o budowie morskich farm wiatrowych na Bałtyku. Potencjał i chętni są, ale bez zielonego światła z rządu nikt nie zrobi kroku naprzód. Tymczasem eksperci European Climate Foundation pokazują, że Europa do 2050 r. może być zeroemisyjna. A Polska? Na ten moment deklaruje 50 proc. udziału węgla w energetyce. Czy da się to pogodzić z wiatrakami? – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Hamburga.

Fot. WindEurope

Mimo licznych zapowiedzi wciąż nie ma zaktualizowanej polityki energetycznej państwa w perspektywie 2030 r., o 2050 r. nie wspominając. W kuluarach targów wiatrowych Wind Europe w Hamburgu można było usłyszeć, że to dlatego, że kontrowersyjna inwestycja w blok 1000 MW Ostrołęka C (Energa i Enea) się tam nie mieści, ale Komisja Europejska traci cierpliwość i nieoficjalnie dała nam czas do końca roku na pokazanie stosownego dokumentu. Jeśli nie – ma plan B. Własny scenariusz dla Polski.

Czy kogoś w Polsce to zainteresuje, także w kontekście budowy morskich farm wiatrowych (MFW)? Andrzej Kaźmierczak, szef departamentu energii odnawialnej w ministerstwie energii zapewniał w Hamburgu, że Polska potrzebuje morskich farm wiatrowych na Bałtyku.

Poseł Zbigniew Gryglas, który szefuje parlamentarnemu zespołowi ds. morskiej energetyki wiatrowej przekonywał w piątek podczas debaty na temat potencjału polskiego offshore, że mamy potencjał budowy 6 GW mocy na Bałtyku już w perspektywie 2030 r., a 8 GW do 2035 r. (wg raportu McKinseya z 2016 r. – to ok. 60 mld zł i 77 tys. miejsc pracy).

Zdaniem Janusza Gajowieckiego, prezesa Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej
Mariusz Witoński z Polskiego Towarzystwa Morskiej Energetyki Wiatrowej przypomniał z kolei, że morskie wiatraki to nie tylko energetyka, ale także rozwój polskiego przemysłu, m.in. stoczni, producentów kabli (Telefonika) czy wież wiatrakowych (GSG Towers).

Karol Lasocki z kancelarii K&L Gates mówił o tym, jak wygląda polski offshore w obecnych uwarunkowaniach i co się powinno stać w najbliższych latach. Wiele zależy od systemu wsparcia. Rząd obiecuje decyzję wkrótce, a inwestorzy wciąż czekają (Polenergia, PGE, Orlen) na nowe pozwolenia. Trzeba też pamiętać o bankach, które nie wchodzą w inwestycje, które nie są pewne.

Tymczasem offshore’u nie ma w listopadowych aukcjach OZE. Z jednej strony zaskoczenia nie ma, skoro jak na razie tylko prywatna Polenergia ma decyzję środowiskową i jest gotowa do rozpoczęcia budowy, tymczasem państwowe spółki wciąż są na etapie badań, więc w aukcji nie mogłyby wziąć udziału.

Przypomnijmy, że PGE nie udało się w wezwaniu przejąć kontrolowanej przez Dominikę Kulczyk Polenergii, która chce uruchomić pierwsze wiatraki na morzu do 2021 r. I to całkiem na poważnie, bo partnerem przedsięwzięcia jest Equinor. Ale PGE przekonuje, że ona też przyspiesza z wiatrakami.

Arkadiusz Sekściński, szef PGE EO powiedział w Hamburgu, że jest przekonany, iż przed 2026 r. PGE będzie gotowa z 1 GW mocy na morzu, a w perspektywie 2030 r. ma to być 2,5 GW. Jarosław Dybowski dyrektor ds. energetyki w PKN Orlen mówił z kolei, że płocki koncern interesuje się budową morskich farm wiatrowych zarówno w celu obniżania emisji, jak i dywersyfikacji produkcji – także w kontekście rozwoju elektromobilności w Polsce.

IBS: brakuje decyzji

W Hamburgu swój raport dotyczący offshore’u przedstawił Instytut Badań Strukturalnych. Nieprzewidywalna polityka publiczna, ograniczona infrastruktura przesyłowa, niska jakość badań naukowych, niewielki przepływ wiedzy między sektorami biznesu i nauki – to główne wyzwania dla wdrożenia technologii morskich farm wiatrowych w Polsce zidentyfikowane przez dr Jakuba Sawulskiego, Marcina Gałczyńskiego i dr Roberta Zajdlera z IBS.

Obecny stan rozwoju technologii morskich farm wiatrowych w Polsce należy określić jako „fazę przed-rozwojową” – piszą autorzy raportu. Dynamiczny wzrost zainteresowania morską energetyką wiatrową w innych państwach UE, w szczególności w Danii, Niemczech i Wielkiej Brytanii, zwiększa szanse na absorpcję tej technologii i jej rozwój także w Polsce. Przekonują też, że potencjał 8 GW to konserwatywne założenia, bo warunki geologiczne oraz wietrzne są oceniane jako nie gorsze niż na Morzu Północnym. Morska energetyka wiatrowa pretenduje do miana jednego z ważniejszych elementów polskiego miksu energetycznego w przyszłości.

Podkreślili także, że Instytucjonalna (polityczna) niepewność co do przyszłych kierunków polityki energetycznej kraju jest kluczową barierą rozwoju morskiej energetyki wiatrowej w Polsce, bo brak włączenia MFW oficjalnie do naszego miksu energii stopuje wszelkie działania.

„Podjęta na szczeblu centralnym decyzja powinna mieć odzwierciedlenie w dalszych działaniach instytucji publicznych, m.in. w zakresie ogłaszanych aukcji na energię ze źródeł odnawialnych czy liczby osób kształconych w poszczególnych obszarach. Procedura uzyskiwania pozwoleń i koncesji w związku z inwestycjami w MFW mogłaby zostać uproszczona i usprawniona przez ustanowienie „jednego okienka” – jednej instytucji, która łączyłaby biurokratyczne działania wymagane przy planowaniu, budowie i użytkowaniu MFW” – ocenili w raporcie.

W zakresie infrastruktury kluczowe są dwie kwestie: dostosowanie portów do potrzeb morskiej energetyki wiatrowej oraz adaptacja sieci przesyłowych. Konieczna jest zarówno budowa sieci na morzu i ich przyłączy do sieci lądowych, jak i modernizacja lądowych sieci przesyłowych w północnej części Polski, tak aby były one zdolne do poradzenia sobie ze zwiększoną produkcją energii w tej części kraju.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że minister energii Krzysztof Tchórzewski niemal na każdym kroku podkreśla, jak bardzo potrzebne będzie modernizowanie i budowanie sieci energetycznych, i że to jeden z priorytetów sektora. A to wielomiliardowe wydatki.

Zero emisji w 2050 r.?

Jako pierwsi mogliśmy zapoznać się z raportem ekspertów European Climate Foundation który pokazuje, że Europa do 2050 r. może być zeroemisyjna. Dokument ten to „Net-Zero przed 2050 r.: od »czy«do »jak«”.

Wynika z niego, że Europa do 2050 może stać się zeroemisyjna – i to na wiele sposobów. Osiągnięcie zerowego netto poziomu emisji gazów cieplarnianych do 2050 r. wymaga jednak zdecydowanych działań we wszystkich sektorach oraz większej różnorodności technologii stosowanych w transformacji.

Dostępne na rynku rozwiązania mogą już teraz zapewnić 75 proc. celu na drodze do zeroemisyjności, jeżeli zostaną zastosowane na dużą skalę. Pozostałe 25 proc. można osiągnąć w oparciu o znane już podejścia i technologie, które jednak dopiero czekają na pełną komercjalizację.

Aby do 2050 r. osiągnąć zerową wartość netto, do 2030 r. emisje gazów cieplarnianych w Europie będą musiały zostać zmniejszone o 55-65 proc. w porównaniu z poziomami z 1990 r. Oznacza to znaczny wzrost ambicji w stosunku do obecnego celu UE na rok 2030, który wynosi 40 proc. (długoterminowy cel redukcji UE to 80-95 proc. do 2050 r. w porównaniu do 1990 r.).

Kontekstem raportu są obecnie prace Komisji Europejskiej, która przygotowuje długoterminową strategię redukcji emisji gazów cieplarnianych w UE. Ma ona zostać opublikowana w listopadzie. Raport opisuje najważniejsze zmiany potrzebne w Europie. Analizuje ich koszty i związane z nimi korzyści. Przedstawia też argumenty za zwiększeniem celu krótkoterminowego (na rok 2030), gdyż w dużej mierze determinuje on, czy osiągnięcie zeroemisyjności do 2050 będzie możliwe. Ma to znaczenie dla toczących się dyskusji na temat krajowych planów energetycznych i klimatycznych państw członkowskich UE (w tym Polski) oraz wkładu (NDC – Nationally Determined Contributions) Unii do realizacji Porozumienia paryskiego.

I tak według autorów raportu w transporcie należy ustabilizować popyt na obecnym poziomie i pracować nad spadkiem udziału transportu samochodowego. Z kolei 3 proc. budynków co roku trzeba poddawać głębokiej termomodernizacji (obecnie to 1 proc.). Należy też zmniejszyć popyt na surowce, a w energetyce odejść od węgla (ta produkowana z wiatru i słońca już w 2030 r. powinna mieć 50 proc. udział w miksie). Z najnowszego raportu analityków Carbon Tracker wynika, że zaporzebowanie na paliwa kopalniane rośnie od 200 lat, ale spadek jest prognozowany na 2023 r.

Punkt zwrotny nastąpi, gdy technologie energii słonecznej i wiatrowej będą stanowiły około 6 proc. całkowitej podaży energii i 14 proc. światowego zaopatrzenia w energię elektryczną. Sektor paliw kopalnych zainwestował około 25 bilionów dolarów w infrastrukturę, więc na rynku finansowym pojawi się ryzyko wynikające z poszukiwania sposobów do zagospodarowania ogromnej liczby tzw. osieroconych aktywów – aktywów, które stracą na wartości. Znaczna część przemysłu paliw kopalnych wydaje się ślepa na to ryzyko – uważają analitycy. BP, OPEC i IEA nie spodziewają się najwyższego zapotrzebowania na paliwa kopalne przed upływem kolejnego pokolenia lub później. Jednak niektórzy analitycy, tacy jak DNV GL, prognozują szczytowy popyt na paliwa kopalne w drugiej w latach 20. XXI w.

Już w poniedziałek rozpoczynają się obrady Międzyrządowego Panelu ds. Zmiany Klimatu (Intergovernmental Panel on Climate Change – IPCC) w Incheonie w Korei Południowej. Od 1 października będą trwały ostatnie prace nad przyjęciem najnowszego Specjalnego Raportu na temat zatrzymania globalnego ocieplenia na poziomie + 1,5 stopnia Celsjusza.

Czy to jest realne?

– Nadchodzący raport IPCC na temat globalnych implikacji celu 1.5 Celsjusza doprowadzi do odnowienia dyskusji na temat dojścia do celu net-zero w 2050 r. Ta mapa drogowa jest idealnym narzędziem, które pomaga opracować strategie redukcji emisji gazów cieplarnianych i zrozumieć różne kompromisy z tym związane. To narzędzie kalkulacyjne pomaga w rozwijaniu świadomej debaty między decydentami politycznymi, ekspertami i ogółem społeczeństwa. Tylko w obecności takiej debaty można urzeczywistnić wiarygodną i dobrze wyważoną strategię na 2050 r. – uważa dr Jan Ole Kiso z brytyjskiego Ministerstwa Gospodarki, Energii i Strategii Przemysłowej.

Zdaniem Aleksandra Śniegockiego z WiseEuropa przyjęcie perspektywy „net zero” stanowi nie tylko wyzwanie dla polskiej energetyki i przemysłu, ale też otwiera krajowym firmom możliwości wejścia na nowe rynki. – O ile bowiem w przypadku energetyki odnawialnej dzieli nas duży dystans do Europy Zachodniej, to inne technologie niezbędne do pełnej dekarbonizacji gospodarki nadal znajdują się na wczesnym etapie rozwoju w skali globalnej. Chodzi tu m.in. o zastosowanie instalacji CCS w przemyśle czy rozwój gospodarki wodorowej, ale też wykorzystanie sterowalnych zeroemisyjnych technologii energetycznych do uzupełnienia produkcji energii z farm wiatrowych oraz fotowoltaiki – tłumaczy.

– Jeśli chcemy wypełnić zobowiązania Porozumienia Paryskiego, państwa rozwinięte powinny osiągnąć zerowy poziom emisji CO2 najpóźniej do połowy wieku. Dotyczy to również Unii Europejskiej, której obecny cel redukcji CO2 do 2030 r. jest dalece niewystarczający w stosunku do możliwości, jakie niesie za sobą dynamiczny rozwój nowych technologii w zakresie wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych i zwiększania efektywności energetycznej. Ich koszty bardzo szybko spadają, dlatego należy ich wykorzystanie pojmować w kategorii szans dla rozwoju nie tylko światowych gospodarek, ale również Polski. Nasz kraj powinien jak najszybciej wejść na drogę sprawiedliwej transformacji i odejść od spalania węgla w latach 30 – dodaje Krzysztof Jędrzejewski z Koalicji Klimatycznej.

Zdaniem Szymona Firląga z Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki Warszawskiej, eksperta Buildings Performance Institute Europe (BPIE) do 2050 r. niemal do zera powinny spaść emisje gazów cieplarnianych związane z budynkami. – To oznacza ograniczenie zużycia energii w tym sektorze o 50-60%. Spełnienie tego celu wymaga ogromnego zwiększenia tempa termomodernizacji istniejących budynków, ale też powszechnego stosowania odnawialnych źródeł energii oraz zmiany struktury wykorzystywanych dotąd, nieodnawialnych źródeł ciepła. Jest to szalenie ambitny cel, ale odpowiada realnym potrzebom ludzi i środowiska. Obecnie w Polsce 70 proc. budynków jednorodzinnych jest ogrzewanych przy użyciu węgla. Tylko 1 proc. można uznać za energooszczędne – wylicza ekspert.

– W styczniu 2018 r. Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych opublikowała przygotowany we współpracy z Cambridge Econometrics raport na temat wpływu elektryfikacji transportu na polską gospodarkę. Mamy zatem mocny podkład analityczny pod nasze tezy na temat elektromobilności.

Przede wszystkim trzeba pamiętać że, elektryfikacja transportu jest trendem globalnym i nie można o niej mówić jako modzie, czy przejściowej technologii przejściowej. Elektromobilność jest dla Polski czymś bardzo pozytywnym. Po pierwsze, będzie pomagać poprawiać stan powietrza w miastach, bo smog to nie tylko kopciuchy w domach ale też na kółkach. Po drugie, pozwoli nam na ogromne oszczędności na zakupie ropy naftowej. Dziś 95% ropy kupujemy za granicą, głównie z Rosji. Nasze szacunki pokazują że przesiadając się do pojazdów elektrycznych możemy tylko do roku 2030 zaoszczędzić ok. 2,5 mld euro. Te pieniądze zamiast opłacać import pozostaną w kraju na rozwój polskiej energetyki i jej transformację w kierunku OZE. Po trzecie, Polska już jest ważnym graczem na rynku autobusów elektrycznych. Solaris, Ursus oraz Volvo produkują tu w swoich fabrykach autobusy elektryczne. To nowy rynek, który będzie dynamicznie rósł – mówi Krzysztof Bolesta z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych.