Rajewski: Fałszywy triumf OZE

4 maja 2018, 07:30 Atom

Zdaniem Adama Rajewskiego z Politechniki Warszawskiej nie można wierzyć w przekaz promotorów Odnawialnych Źródeł Energii, którzy wieszczą ich triumf w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Odnosi się on do tych rewelacji w krótkim komentarzu, który prezentujemy poniżej.

Morskie farmy wiatrowe. Fot. Wikicommons
Morskie farmy wiatrowe. Fot. Wikicommons

W ostatnich dniach miały miejsce dwa „zdarzenia” w europejskiej energetyce, które przyciągnęły uwagę mediów. I które niestety są powszechnie nadinterpretowane. Otóż było tak:

1. Tak, to prawda, że Brytyjczycy obeszli się przez kilka dni bez energii z węgla. Tak, to jest spore osiągnięcie. Wielka Brytania sukcesywnie wypycha węgiel ze swojego miksu energetycznego. – z udziału ~40 procent zaledwie 5 lat temu do poziomu poniżej 10 procent dzisiaj. I faktycznie kilkadziesiąt godzin bez pracy elektrowni węglowych w systemie brytyjskim jest zdarzeniem bezprecedensowym i bardzo symbolicznym. Jednocześnie nie jest tak, jak stwierdziła w poście i dez-infografice pewna znana organizacja pozarządowa, że ten węgiel został zastąpiony źródłami odnawialnymi, ani tym bardziej, że przez owe dwa dni Wielka Brytania była zasilana wiatrem. W rzeczywistości węgiel w skali systemowej został wypchnięty głównie przez energetykę gazową. Część udziału przejęła także energetyka wiatrowa, ale jest to znacznie mniejsza część (rys. 1). Także w owych dniach, w których miała miejsce „praca bezwęglowa” dominującym źródłem energii były bloki gazowo parowe (ang. CCGT) pracujące na gazie ziemnym z również sporym udziałem energetyki jądrowej (rys. 2). To te dwa źródła stanowią dziś podstawę brytyjskiego systemu i to one funkcjonalnie zastąpiły węgiel w pracy brytyjskiego systemu.

Miks energetyczny Wielkiej Brytanii. Fot.: Adam Rajewski

Rys. 1. Miks energetyczny Wielkiej Brytanii. Fot.: Adam Rajewski

Źródła wytwarzania energii w Wielkiej Brytanii Fot.: Adam Rajewski

Rys. 2. Źródła wytwarzania energii w Wielkiej Brytanii Fot.: Adam Rajewski

2. Tak, to ponownie prawda, że wczoraj moc odnawialnych źródeł energii (OZE) w Niemczech zdołała zrównać się z obciążeniem niemieckiego systemu. Nie jest jednak prawdą, że Niemcy zasilały się wyłącznie energią odnawialną. W żadnym momencie udział łączny źródeł konwencjonalnych i jądrowych nie spadł poniżej 18% (rys. 3 w wartościach bezwzględnych, rys. 4 w wartościach względnych). Oczywiście oznacza to, że niemiecka energetyka wytworzyła wtedy istotnie wyższą moc, niż krajowe obciążenie i eksportowała znaczne ilości energii. Trzeba jednak podkreślić, że inaczej być nie mogło – przy dzisiejszej technologii nie jest możliwe, by w krajowym systemie elektroenergetycznym pracowały wyłącznie źródła odnawialne, chyba ze źródła te to przede wszystkim elektrownie wodne lub ewentualnie geotermalne – ale takie rzeczy są możliwe tylko w krajach o korzystnej z tego punktu widzenia geografii (jak Norwegia i Islandia). W Niemczech uzyskanie mocy OZE równej krajowemu zapotrzebowaniu cały czas wymaga jednocześnie pracy tych kilkunastu procent innych źródeł – inaczej system utraciłby zdolność regulacji. W związku z tym twierdzenia, że Niemcy były zasilane choć przez minutę samymi OZE są nadużyciem – nawet niemiecka technika nie zna bowiem sposobu, by porozdzielać rozpływ energii tak, żeby tylko energia odnawialna została w kraju, a nieodnawialna popłynęła za granicę.

Źródła wytwarzania energii w Niemczech. Fot.: Adam Rajewski

Rys. 3. Źródła wytwarzania energii w Niemczech. Fot.: Adam Rajewski

Źródła wytwarzania energii w Niemczech. Fot.: Adam Rajewski

Rys. 4. Źródła wytwarzania energii w Niemczech. Fot.: Adam Rajewski