Wiśniewski: OZE w smog

23 marca 2018, 13:00 OZE

Stan jakości powietrza w Polsce dotyczy każdego obywatela. Najbardziej dostrzegalną oznaką, że w tej sprawie jest jeszcze wiele do zrobienia jest oczywiście problem smogu nad polskimi miastami. Kończący się sezon grzewczy nie oznacza jednak końca dyskusji na temat poszukiwania rozwiązania problemu – pisze Krzysztof Wiśniewski ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Sektora Energii.

W dniu 6 marca 2018 roku Rada Ministrów przyjęła projekt nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii i niektórych innych ustaw, wspierający głównie instalacje OZE do wytwarzania energii elektrycznej. Jego celem jest poprawa otoczenia regulacyjnego branży poprzez korektę mechanizmów wsparcia. Docelowo ma ona pobudzić inwestycje zeroemisyjne, które przyczynią się do realizacji przez Polskę zobowiązania w zakresie zapewnienia udziału OZE na poziomie 15% w końcowym zużyciu energii brutto do 2020 roku. Przy okazji nowelizacji powraca dyskusja na temat tego czy OZE faktycznie przyczyniają się do poprawy jakości powietrza i czy są skutecznym narzędziem do walki ze smogiem.

W rzeczywistości smog nie jest zjawiskiem jednorodnym. W jego skład wchodzą liczne zanieczyszczenia emitowane w procesach spalania paliw w różnych sektorach gospodarki np. energetyce, transporcie czy gospodarstwach domowych. W uproszczeniu są to głównie szkodliwe pyły (PM 2.5 i PM 10) spowodowane niską emisją i benzo(a)piren. Pyłowi może dodatkowo towarzyszyć dwutlenek siarki, tlenki azotu czy rtęć. Dokładne wskazanie odpowiedzialnych za emisję poszczególnych substancji nie jest zadaniem prostym. W dyskusji często błędnie wskazuje się energetykę konwencjonalną, gdzie w dużych obiektach spala się węgiel, jako głównego winowajcę tego problemu. Rzeczywistość jest jednak dużo bardziej złożona, bowiem w walce ze smogiem należy odróżnić działania redukujące emisję pyłów i bezno(a)pirenu od redukcji emisji dwutlenku siarki, tlenków azotu i rtęci. Inwestycje w nowe moce zeroemisyjne zastępujące energetykę konwencjonalną pozwalają tylko w minimalnym stopniu na ograniczenie smogu poprzez utrzymanie stosunkowo niskiego poziomu emisji pyłów i bezno(a)pirenu. Jednakże w zakresie redukcji emisji dwutlenku siarki, nowe moce zeroemisyjne są niezastąpione.

Dobrym przykładem obrazującym tę zależność jest struktura emisji naszego zachodniego sąsiada. Stan jakości powietrza jest tam gruntownie badany od lat, zaś dane na ten temat stosunkowo łatwo dostępne. Zgodnie z danymi za rok 2015 udostępnionymi przez Federalną Agencję Środowiska (Umweltbundesamt), udział energetyki zawodowej w emisji pyłów PM 10 wyniósł tylko 5% i PM 2.5 pomiędzy 5-10%. Dla porównania, udział transportu drogowego w zakresie pyłów PM 10 był czterokrotnie większy. Dane potwierdzają, że energetyka zawodowa nie jest głównym emitentem tych zanieczyszczeń.

Jednocześnie energetyka zawodowa posiada swój niechlubny udział w emisji dwutlenku siarki, tlenków azotu oraz rtęci, co potwierdziły dane za 2015 rok. Odpowiadała ona za emisję aż 131 000 ton dwutlenku siarki, które to z kolei stanowiły ponad 1/3 emisji całej niemieckiej gospodarki (352 000 ton). Nie można więc z czystym sumieniem powiedzieć, że energetyka zawodowa nie przyczynia się do szkodliwych emisji. Dwutlenek siarki jest istotnym elementem zanieczyszczeń także i nad polskimi miastami.

Wracając do tematu nowelizacji ustawy OZE, powyższe dane to kolejny argument za rozwojem odnawialnych źródeł energii. W przeciwieństwie do spalania paliw kopalnych, energia pozyskiwana z wiatru, słońca czy biomasy, nie prowadzi do emisji dwutlenku siarki, tlenków azotu i rtęci. Innymi słowy, rozwój odnawialnych źródeł energii w Polsce przełoży się na poprawę jakości powietrza. To właśnie OZE są gwarantem braku emisji zanieczyszczeń.