Najważniejsze informacje dla biznesu
Strona główna Blog Strona 8184
  1. 1
  2. 2
  3. 3
  4. ...
  5. 8180
  6. 8181
  7. 8182
  8. 8183
  9. 8184
  10. 8185
  11. 8186
  12. 8187
  13. 8188
  14. ...
  15. 8208
  16. 8209
  17. 8210

Orlen spodziewa się spadków marż petrochemicznych

0

PKN Orlen ocenia, że marże petrochemiczne będą spadać, ale zatrzymają się powyżej średniej z lat 2008-2012. Firma liczy jednak na ten segment rynku i zwiększa produkcję. Dzięki nowej instalacji możliwa będzie czterokrotnie większa produkcja fenolu, co powinno zaspokoić całkowite potrzeby polskiego rynku na ten produkt.

 – Marże petrochemiczne w nadchodzącym okresie niestety ulegną pogorszeniu – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Piotr Chełmiński, członek zarządu ds. petrochemii PKN Orlen. – Należy się spodziewać niewielkiego pogorszenia, które mimo wszystko nie sięgnie poziomu, z którym mieliśmy do czynienia w mijającym okresie strategii, a więc w latach 2008-2012.

Orlen ocenia, że marża petrochemiczna spadnie w trzecim kwartale do 675 euro za tonę. W drugim kwartale wyniosła ona 728 euro. Zarząd ocenia, że ten rynek ma jednak potencjał i chce wykorzystać to, że wzrośnie popyt na produkty petrochemiczne.

 – W naszym regionie rynek rośnie dosyć znacząco w stosunku do Europy Zachodniej. Myślę, że nasza petrochemia ma dobre perspektywy rozwoju – dodaje Chełmiński.

Żeby poprawić wyniki związane z petrochemią Orlen chce zwiększyć metatezę olefin, dzięki czemu zwiększy się produkcja propylenu i polipropylenu. Wzrosnąć ma też produkcja fenolu z 50 do 200 tys. ton rocznie.

 – Na polskim rynku mamy ujemny wynik, jeśli chodzi o dostępność fenolu – mówi członek zarządu Orlenu. – Dlatego w nadchodzącym okresie zamierzamy wybudować instalację, która będzie czterokrotnie większa i zaspokoi całkowicie potrzeby polskiego rynku.

PKN Orlen miał w II kwartale 2013 roku 206,9 mln zł skonsolidowanej straty netto wobec 5,2 mln zł straty przed rokiem. Wpływy operacyjne wyniosły 4,3 mld zł.

Korolec: W listopadzie w Warszawie ruszą negocjacje ws. porozumienia klimatycznego zastepującego Protokół z Kioto

0

Na listopadowym szczycie COP 19 w Warszawie rozpoczną się negocjacje na temat nowego porozumienia klimatycznego. Minister środowiska Marcin Korolec podkreśla, że chodzi o przyjęcie takich postanowień, które znajdą akceptację wszystkich państw i będę przez nie wdrażane. Na razie problemem jest to, że Unia Europejska ma zdecydowanie bardziej restrykcyjne podejście do polityki klimatycznej niż duże światowe gospodarki. – Chodzi o to, by politykę europejską wpisać w politykę światową – przekonuje minister.

 – To nowe porozumienie globalne, jeżeli w ogóle ma być zawarte, musi być rzeczywistą wartością dodaną. To znaczy, że musimy wynegocjować takie porozumienie światowe, żeby dotyczyło wszystkich państw i żeby mobilizowało wszystkie państwa do tego, by wspólnie redukować emisję CO2 – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Marcin Korolec, minister środowiska.

Wynegocjowany w 1997 r. i obowiązujący od 2005 r. protokół z Kioto zobowiązuje państwa, które do niego przystąpiły, do redukcji emisji gazów cieplarnianych. Miał wygasnąć w ubiegłym roku, ale podczas zeszłorocznego szczytu klimatycznego w Katarze zdecydowano o jego przedłużeniu do 2020 roku.

 – Dzisiaj protokół z Kioto wprowadza nierównowagę, bo mamy kilkanaście państw, które redukują emisję, a reszta państw tego nie robi. Jest to przedziwna formuła – uważa minister.

W Katarze uzgodniono również, że do 2015 roku powinno zostać wynegocjowane nowe globalne porozumienie ws. klimatu. Negocjacje rozpoczną się na listopadowej konferencji COP19 w Warszawie.

Polska przygotowuje się do pełnionej już po raz drugi roli gospodarza konferencji klimatycznej, organizując liczne spotkania i szczyty. Forum Głównych Gospodarek Świata ds. Energii i Klimatu, które odbyło się w ubiegłym tygodniu w Krakowie, było jednym z ważnych elementów przygotowań. Korolec podkreśla, że główni uczestnicy konferencji mają różne strategie walki z globalnym ociepleniem.

 – Są państwa, również w Europie, które stawiają całą politykę klimatyczną na odnawialne źródła energii. Inne koncentrują się na efektywności energetycznej. W dokumencie Polityka Energetyczna Polski do 2030 roku pierwszym celem jest właśnie efektywność energetyczna. W związku z tym chyba nie ma co ograniczać decyzji suwerennych państw. Chodzi o to, żebyśmy wspólnie zmierzali w jednym kierunku – podkreśla Korolec.

Dodaje, że najtrudniejsze będzie opracowanie takiego porozumienia, które będzie odpowiadać wszystkim państwom. Protokołu z Kioto nie ratyfikowały Stany Zjednoczone, drugi największy producent dwutlenku węgla na świecie po Chinach. W 2011 r. z porozumienia wycofała się również znajdująca się w czołówce emitentów CO2 Kanada.

 – Co z tego, że wynegocjujemy piękny tekst, skoro później któreś państwo nie będzie w stanie go przyjąć, albo parlament któregoś z państw porozumienie odrzuci. Musimy szukać takiego rozwiązania, które zostanie nie tylko wynegocjowane, ale również zaaplikowane w państwach uczestniczących w tych negocjacjach – zaznacza szef resortu środowiska.

Na razie to Unia Europejska jest światowym liderem jeśli chodzi o ambitne cele redukcji emisji dwutlenku węgla. Nasza polityka jest jedną z najbardziej restrykcyjnych.

 – Przeszkadza nam w unijnej polityce klimatycznej to, że UE jest odosobniona w tym procesie. Jeżeli wszystkie państwa będą podejmowały wysiłek, wtedy nasz stosunek do polityki klimatycznej także się zmieni. Chodzi nam przede wszystkim dzisiaj o to, żeby politykę europejską wpisać w politykę światową. Dzisiaj to są dwa różne porozumienia – mówi Marcin Korolec.

Newseria.pl

Kimla: Strategiczne konsekwencje cięć w budżecie MON

0

KOMENTARZ

Dominik Kimla,

Frost & Sullivan

Według jeszcze nieoficjalnych doniesień Ministerstwo Obronny Narodowej (MON) będzie musiało zredukować tegoroczne wydatki o ok. 3 mld PLN, aby pomóc pokryć deficyt finansów publicznych. Warto pamiętać, że w ostatnim czasie jest to już drugi przypadek, kiedy sięga się po pieniądze MON, aby ratować kondycję finansów publicznych.

W latach 2008-2009 z budżetu MON, głównie z wydatków majątkowych, zabrano ponad 5,1 mld PLN. Ponadto, zgodnie z analizami Najwyższej Izby Kontroli (NIK) z wykonania budżetu państwa za lata 2010-2012, MON nie wydatkował środków w łącznej wysokości ok. 2,8 mld PLN. Jeśli do tego dodamy zapowiadane cięcia w wysokości 3 mld PLN z tegorocznego budżetu, to łącznie uzyskamy kwotę 10,9 mld PLN, które, chociaż zaplanowane, nie zostały przeznaczone na wydatki MON w omawianym okresie.

Pomijając fakt, że tego typu praktyka jest niezgodna z art. 7 ustawy z dnia 25 maja 2001 r. o przebudowie i modernizacji technicznej oraz finansowaniu Sił Zbrojnych Rzeczpospolitej Polskiej (SZ RP), warto pokrótce przeanalizować jej implikacje dla gospodarki narodowej, potencjału militarnego SZ RP oraz kontekst strategiczny tych decyzji.

Konsekwencje dla gospodarki narodowej

Przyjmując MON-owski 70-procentowy wskaźnik zakupów w krajowym sektorze obronnym, w konsekwencji wspomnianych cięć do rodzimego sektora zbrojeniowego nie trafiły zamówienia  szacowane na ok. 7,6 mld PLN, które pomogłyby branży przejść przez newralgiczny okres przekształceń i konsolidacji. Warto jednocześnie pamiętać, że przemysł obronny jest przykładem przemysłu wiedzochłonnego o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa kraju. Dodatkowe inwestycje w ten sektor spowodowałyby również efekty mnożnikowe nie tylko u jego poddostawców, ale w całej gospodarce narodowej. Wreszcie, istotna część z owych 7,6 mld PLN i tak wróciłaby do budżetu państwa w formie różnych danin publicznych, takich jak CIT, PIT i VAT. Zatem nie wydatkując wspomnianej kwoty pozbawiono gospodarkę narodową znaczącego zastrzyku inwestycyjnego.

Znaczenie dla procesu modernizacji technicznej i potencjału Sił Zbrojnych RP

Aby uzmysłowić sobie skalę przeprowadzonych cięć w MON, warto mieć na uwadze fakt, że środki w wysokości ok. 11 mld PLN byłyby wystarczające na pokrycie kosztów tzw. tarczy antyrakietowej lub realizację programu modernizacji Marynarki Wojennej RP borykającej się z olbrzymimi niedoborami. Zrezygnowanie z wydatków w wysokości blisko 11 mld PLN negatywnie odbije się na tempie samego procesu modernizacji technicznej SZ RP. Przy niezmienionych priorytetech inwestycyjnych realizacja wybranych programów pozyskania uzbrojenia będzie opóźniona lub ich charakter rzeczowy zostanie ograniczony, powodując negatywne konsekwencje dla potencjału obronnego RP.

Kontekst strategiczny

Przeprowadzone redukcje zbiegają się w czasie ze stosownymi posunięciami wśród naszych NATO-wskich sojuszników oraz systematycznym zmniejszaniem obecności militarnej Stanów Zjednoczonych w Europie. Działania te negatywnie odbiją się na potencjale obronnym Sojuszu Północnoatlantyckiego w Europie. Zresztą członkostwo w NATO nie zwalnia nas z obowiązku dbania o własne bezpieczeństwo. W tym kontekście należy pamietać nie tylko o często przytaczanym w debacie publicznej artykule 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, ale również o obowiązkach, które na strony porozumienia nakłada artykuł 3 Traktatu: „… Strony, każda z osobna i wszystkie razem, (…) będą utrzymywały i rozwijały swoją indywidualną i zbiorową zdolność do odparcia zbrojnej napaści”. Z drugiej strony, warto również mieć na uwadze konsekwentny wzrost wydatków obronnych Rosji. Według ambitnych planów administracji prezydenta Putina do końca obecnej dekaty Rosja zamierza wydać na modernizację swoich sił zbrojnych ponad 600 mld USD.

Podsumowując można stwierdzić, że przeprowadzone i zapowiadane cięcia w budżecie MON spowodują długofalowe konsekwencje zarówno dla rodzimego przemysłowego potencjału obronnego, jak i potencjału bojowego polskiej armii. Zatem szukanie dzisiaj dalszych oszczędności w wydatkach MON jest przejawem strategicznej krótkowzroczności.

Dominik Kimla jest starszym analitykiem Frost & Sullivan, globalnej firmy doradczej. Zajmuje się monitorowaniem rynku zbrojeniowego w Europie.

Kalwas: Arbitraż – alternatywa dla sądów powszechnych

0

KOMENTARZ

Andrzej Kalwas

Przewodniczący Rady Arbitrażowej SA przy Krajowej Izbie Gospodarczej

Każdy spór, który przyczynia się do opóźnienia inwestycji budowlanych, może narazić inwestora i wykonawców na ogromne straty. Dlatego przedsiębiorcy z branży budowlanej powinni stawiać na taki tryb rozstrzygania sporów, który pozwoli na możliwie szybkie i odformalizowane rozwiązanie problemu. Sąd Arbitrażowy przy Krajowej Izbie Gospodarczej rocznie rozpatruje około 300 spraw, w tym kilkadziesiąt z nich dotyczy właśnie branży budowlanej.

Postępowanie arbitrażowe (polubowne) to możliwość rozstrzygnięcia sporu poza sądem powszechnym, gdzie strony tego sporu ustanawiają niezależnych i bezstronnych arbitrów, którzy go rozstrzygają. Zalety arbitrażu to prostsza procedura postępowania, niższe i przewidywalne z góry koszty, jednoinstancyjność i szybkość postępowania, doświadczenie i kompetencja arbitrów.

W Sądzie Arbitrażowym przy Krajowej Izbie Gospodarczej rozpoznajemy spory o charakterze krajowym i międzynarodowym. Prowadzimy również mediacje i administrujemy arbitraże ad hoc.  Istotne dla wielu zagranicznych firm budowalnych  jest to,  że na podstawie Konwencji nowojorskiej o uznawaniu i wykonywaniu zagranicznych orzeczeń arbitrażowych, wyroki Sądu Arbitrażowego przy KIG podlegają wykonaniu w ponad 140 państwach sygnatariuszach Konwencji.

Warto również zauważyć jeszcze jedną istotną pozytywną cechę sądów arbitrażowych  odróżniających ich od sądów powszechnych. W sądownictwie polubownym około 20 proc. spraw jest załatwianych w formie ugody.  Jednocześnie sposób ich prowadzenia powoduje, że wiele podmiotów bez względu na wynik postępowania, po pewnym czasie dalej kontynuuje współpracę i ponawia zapis na Sąd Arbitrażowy przy KIG w kolejnych, zawieranych przez siebie kontraktach.

Kowalski o katastrofie w Santiago de Compostela: Polskie i hiszpańskie koleje to dwa inne światy

Wczoraj w hiszpańskiej miejscowości Santiago de Compostela miał miejsce tragiczny w skutkach wypadek kolejowy. W katastrofie zginęło co najmniej 78 osób, a ponad 140 zostało rannych. Prawdopodobną przyczyną wypadku była nadmierna prędkość, z jaką pociąg wszedł w zakręt. Premier Hiszpanii Mariano Rajoy ogłosił trzydniową żałobę narodową. Czy podobny wypadek może powtórzyć się w Polsce?

– Zestawianie wypadku kolejowego na hiszpańskich kolejach dużych prędkości, z polskimi realiami jest nieporównywalne. Do pewnego stopnia można by doszukiwać się pewnych analogii z CMK (Centralną Magistralą Kolejową) – ale byłoby to jednak dość mocno naciągane. To są zupełnie inne światy – powiedział nam Bogusław Kowalski, ekspert ZDG TOR.

Jego zdaniem bowiem, gdy – jak w Hiszpanii – koleje mogą rozwijać prędkość powyżej 200 km/godz., muszą dysponować choćby innymi systemami kierowania ruchem i różnego typu innymi systemami zabezpieczeń.

– Myślę, że należałoby postawić pytanie o rolę człowieka w takich katastrofach – mówi dalej Kowalski. Było to istotne w przypadku polskich katastrof  w Babach czy pod Szczekocinami. Mamy tylko pewne hipotezy odnośnie tego, co się wydarzyło w Hiszpanii – to wciąż nie są potwierdzone fakty. Więc nie możemy jednoznacznie stwierdzić, że zawiódł człowiek, bez udziału techniki. Analizując podobne wypadki w Polsce, widać, że maszynistów czy osób obsługujących infrastrukturę – dyżurnych ruchu, zawodność ludzka występuje także przy słabej technice infrastrukturalnej. I czynnik ludzki stanowi zawsze do pewnego stopnia niewiadomą, Mimo, że kolej pozostaje jednym z najbardziej bezpiecznych środków transportu zbiorowego. Ale jeśli już dochodzi do wypadku, może on przybierać charakter katastrofy, której rozmiary od strony ludzkiej i materialnej są olbrzymie.

– W przypadku Hiszpanii być może ostateczne ustalenia wykażą, że coś zawiodło w systemach sterowania ruchem, ale nie można też wykluczyć błędu człowieka – znaczne przekroczenie dozwolonej szybkości – o którym spekulują media. Chyba nie ma takich zabezpieczeń, które wyeliminowałyby błąd ludzki w 100 proc. – kończy Kowalski.

25.07.2013 ALERT

0

ENERGETYKA

Komisja Europejska chce wesprzeć energetykę

(WYSOKIE NAPIĘCIE)

Bruksela planuje dopuścić pomoc publiczną dla energetyki na określonych, restrykcyjnych warunkach. Spadek cen na giełdach energii w Unii Europejskiej sprawił, że bardziej opłaca się kupić energię z importu, niż inwestować w nowe bloki konwencjonalne jak te w Elektrowni Opole. Ponadto, wiatraki i solary w coraz większym stopniu produkują energię elektryczną której cena hurtowa jest niższa od tej pochodzącej ze starych elektrowni. Jednakże rezerwy pochodzenia konwencjonalnego są niezbędne dla utrzymania dostaw w wypadku gdy wiatr ustanie a słońce schowa się za chmurami. Dlatego KE planuje dopuścić wsparcie państwa dla inwestycji w energetykę konwencjonalną za pomocą dopłat do elektrowni oraz refleksji nad poziomem wsparcia dla OZE.

Mały trójpak może zaszkodzić OZE

(OZE.PL)

Ustawa w obecnym kształcie zawiera nieścisłości i nie wspiera OZE w stopniu wystarczającym – informuje portal OZE.pl. Zdaniem części ekspertów jest to rozwiązanie prowizoryczne, które ma uchronić Polskę przed karami Unii Europejskiej. Nie spełnia jednak wymogów dyrektywy na temat promocji energetyki odnawialnej, dlatego mimo wszystko kary mogą się pojawić. Nie gwarantuje także OZE pierwszeństwa przyłączenia do sieci.

Ukraina liczy na amerykańskie inwestycje w energetykę

(UKR INFORM)

Kijów z radością powita amerykańskie inwestycje w ukraińskim sektorze energii – informuje portal Ukrinform powołując się na słowa ministra energetyki Eduarda Stawickiego. 23 lipca Stawicki wziął udział w roboczym spotkaniu z prezesem Amerykańskiej Izby Handlowej na Ukrainie Jorgem Zukoskim. Głównym tematem rozmów były kwestie związane z  możliwymi inwestycjami w dziedzinie energetyki oraz możliwy transfer amerykańskich technologii i doświadczenia. Obie strony wyraziły zainteresowanie potencjalną współpracą, deklarując tym samym utworzenie grupy roboczej z udziałem przedstawicieli władz oraz biznesu. Głównym zadaniem forum ma być praca nad przepisami liberalizującymi i zapewniającymi przejrzystość na ukraińskim rynku gazu.

Litwini nie chcą elektrowni atomowej na Białorusi

(THE BALTIC COURSE)

Podczas spotkania Ambasadora Białorusi na Ukrainie Wladimira Drażyna z wiceministrem spraw zagranicznych Litwy Andriusem Krivasem, ten drugi wyraził zaniepokojenie jednostronną decyzją Mińska o podjęciu dyskusji z przedstawicielami społeczności litewskiej na Białorusi na temat możliwości budowy elektrowni atomowej w Astrawas. Jego zdaniem decyzja ta była niezgodna z wymogami Konwencji Narodów Zjednoczonych z Espoo regulującej standardy oceny oddziaływania na środowisko w kontekście międzygranicznym. Według Krivasa takie działania Białorusinów nie przysłużą się relacjom między Litwą a jej południowym sąsiadem.

Brytyjczycy będą szukać ropy łupkowej

(PAP)

Zajmująca się poszukiwaniami niekonwencjonalnych złóż węglowodorów, brytyjska spółka Cuadrilla Resources wkrótce wykona pierwszy na Wyspach odwiert, który ma posłużyć odkryciu potencjalnych złóż ropy łupkowej. Firma chce rozpocząć prace jeszcze w tym tygodniu, a miejsce wykonania odwiertu znajduje się w hrabstwie Sussex w południowej Anglii. Planowane działania zakładają zbadanie potencjalnej warstwy roponośnej w skałach łupkowych. Nie jest przewidziane szczelinowanie hydrauliczne, ponieważ Cuadrilla ma nadzieję na uwolnienie surowca bez wykonywania tego zabiegu. Gdy jednak tzw. fracking okaże się być konieczny, firma będzie musiała zdobyć kolejne pozwolenia. Rozpoczęciu poszukiwań ropy przeciwstawiają się zarówno lokalne jak i ogólnokrajowe organizacje ekologiczne, które nie chcą dopuścić do szczelinowania w tym rejonie. Ponad to, działalność firmy Cuadrilla Resources od lat spotyka się z licznymi protestami „zielonych”, a kwestia poszukiwań gazu łupkowego jest przedmiotem ostrych dyskusji także w brytyjskim parlamencie.

 

 

INFRASTRUKTURA

Mucha nie siada…

(www.fakty.tvn24.pl)

Ani Wizz Air ani Ryanair nie chcą wracać do Modlina. Nie chcą latać przez Modlin, mimo że dziur na pasie startowym już nie ma. Tanie linie wolą droższe, ale pewniejsze Okęcie. Port w Modlinie zaczyna przypominać jedną wielką ekonomiczną dziurę nie do załatania.

Otwarcie przeprawy w Kwidzynie coraz bliżej

(www.gddkia.gov.pl)

Długo wyczekiwany most w Kwidzynie zostanie udostępniony kierowcom do końca tego tygodnia, po uzyskaniu decyzji pozwolenia na użytkowanie. Przeprawa połączy dwa duże regiony woj. pomorskiego – Kociewie z Powiślem. Dotychczas w pobliżu funkcjonowała jedynie przeprawa promowa, której funkcjonowanie było ograniczone ze względów pogodowo-hydrologicznych.

Wagi na wagę bezpieczeństwa

(www.gddkia.gov.pl)

Inspektorzy transportu samochodowego szacują, że jedna trzecia ciężarówek poruszających się po sieci dróg krajowych to auta przeładowane. Skutki – zniszczona nawierzchnia, zagrożone bezpieczeństwo kierowców, konieczność napraw i remontów dróg.
Jednej z największych plag polskich dróg, czyli przeładowanym ciężarówkom przeciwdziała preselekcyjny system ważenia pojazdów.

United Technologies Corp – wyniki za Q2 2013

(United Technologies Corp.)

Koncern United Technologies Corporation, jeden z inicjatorów powstania Doliny Lotniczej oraz właściciel Sikorsky Aircraft – firmy produkującej w Polsce śmigłowce S-70i Black Hawk, ogłosił wyniki finansowe za Q2 2013. Zysk na akcję, w wysokości 1,70 USD, i zysk netto przypadający posiadaczom akcji zwykłych, w kwocie 1,6 mld USD, wzrosły odpowiednio o 5% i 6% w stosunku do analogicznego kwartału roku poprzedniego.

Wieżowiec koło Spodka idzie na sprzedaż

(www.pkp.pl)

Ma 72 m wysokości, nieco ponad 17 tys. mkw. powierzchni użytkowej i jest położony w samym centrum Katowic. Polskie Koleje Państwowe SA wystawiły na sprzedaż wieżowiec wraz z całym kompleksem biurowym, w którym dawniej mieściła się okręgowa dyrekcja kolei w Katowicach. Nieruchomość jest położona w b. dobrej i przeżywającej boom inwestycyjny lokalizacji.

Przygotowania do modernizacji trasy Warszawa Okęcie – Radom

(www.plk-sa.pl)

Po zakończeniu modernizacji linii kolejowej ze stolicy do Radomia pociągi pojadą z prędkością maksymalną 160 km/h. PKP PLK SA kończą przygotowanie do budową nowego systemu sterowania ruchem pociągów. Modernizowany, 92-km odcinek z Warszawy do Warki jest częścią linii kolejowej nr 8 łączącej stacje Warszawa Zachodnia i Kraków Główny.

Były premier do obecnego: niezbędne decyzje wobec GDDKiA

(www.pkd.org.pl)

W liście do premiera Donalda Tuska b. premier, przewodniczący SLD Leszek Miller nazwał działania Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad niekompetentnymi i aroganckimi oraz wezwał do „podjęcia niezbędnych w tych okolicznościach decyzji”. L. Miller przypomniał, że rząd, którym kierował w latach 2001 – 2004 nie dysponował tak wielkimi kwotami na rozwój infrastruktury, jakie pojawiły się po wejściu Polski do Unii Europejskiej.

Redakcja BiznesAlert

Przegląd tworzą: Sebastian Ciastoń, Joanna Dobosz, Wojciech Jakóbik, Patrycja Olszamowska, Maciej Pawlak

Jakóbik: Giełda przepustowości to broń obosieczna

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Czerwiński: po osiągnięciu udziału 15 proc. energii z odnawialnych źródeł, odetniemy jej dofinansowanie

Dotowanie zielonej energetyki powinno zostać zakończone, gdy Polska osiągnie cele, do których zobowiązała się w ramach wspólnej polityki unijnej – zapowiada Andrzej Czerwiński, przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Energetyki. Dalsze wspieranie po osiągnięciu tego celu byłoby sprzeczne z zasadami wolnej konkurencji i narażałoby konsumentów na dodatkowe opłaty za prąd. – Od lat dopłacamy do energetyki węglowej – odpowiada Grzegorz Wiśniewski, ekspert ds. energetyki odnawialnej.

Mielczarski: Nie ma czegoś takiego jak bezemisyjna energetyka. Greenpeace łamie prawo

ROZMOWA

Prof. Władysław Mielczarski

Instytut  Elektroenergetyki Politechniki Łódzkiej

Jak ocenia Pan działania prowadzone przez Greenpeace?

Działanie Greenpeace oceniam zdecydowanie negatywnie. Żadne postulaty czy poglądy nie usprawiedliwiają łamania prawa. Dodatkowo, wejście na obiekty elektrowni może grozić wypadkiem nie tylko dotyczącym samych działaczy, ale również pracowników tej elektrowni oraz spowodować uszkodzenie urządzeń. Trzeba żałować, że w tych akcjach łamiących prawo bierze udział dyrektor Muskat dając przykład innym młodszym działaczom.

Sposób, w jaki protestuje Greenpeace jest bardzo kontrowersyjny. Czy organizacja ekologiczna powinna stawiać w ramach protestu setki drewnianych krzyży na wykonanie których trzeba wycinać lasy? Czy takie działanie ma coś wspólnego z ekologią? Jest to wypaczenie, na które powinny zwracać uwagę inne organizacje ekologiczne, których celem jest ochrona środowiska.

Jak ocenia Pan zasadność produkcji energii  wyłącznie z OZE – czy te źródła są  w stanie zagwarantować bezpieczeństwo energetyczne kraju?

Jestem zwolennikiem ochrony środowiska i wykorzystania odnawialnych źródeł energii, ale również jestem inżynierem, który od lat zajmuje się działaniem systemu elektroenergetycznego. OZE nie obecnie mają i mieć nie będą w przyszłości praktycznego znaczenie w poprawie bezpieczeństwa energetycznego. Takie bezpieczeństwo to niezawodne dostawy energii dla społeczeństwa i gospodarki, kiedy ta energia potrzeba jest najbardziej.

Maksymalne zużycie energii elektrycznej w Polsce przypada na miesiące zimowe – styczeń  i luty – w godzinach wieczornych i w okresach dużych mrozów. Aby zagwarantować bezpieczeństwo trzeba nie tylko posiadać odpowiednie moce wytwórcze, ale również nimi dysponować w każdej chwili. Inaczej nastąpi awaria systemowa, której skutki w okresie zimowym i przy temperaturach poniżej 20C, co w Polsce nie jest nadzwyczajne, będą nieobliczalne. Awaria systemu byłyby usuwana przez kilkadziesiąt godzin w czasie których cały kraj mógłby być pozbawiony energii elektrycznej.

Można zadać sobie pytanie: jakie technologie mogą być dyspozycyjne w styczniu czy lutym o godzinie 20.? Ogniwa słoneczne wieczorem są bezużyteczne. Wiatr może wiać lub nie. Magazynów energii nie ma i jeszcze raczej długo nie będzie. Z OZE zostają tylko elektrownie na biomasę pod warunkiem że wcześniej mają odpowiednie zapasy paliwa. Dyspozycyjne mogą być tylko elektrownie jądrowe, gazowe czy węglowe. Elektrownie jądrowe są zbyt kosztowne i negatywnie oddziaływają na środowisko produkując setki ton silnie radioaktywnych odpadów. Gaz jest trudno dostępny, a więc zostaje węgiel, czy go lubimy czy nie, ale jeżeli nie chcemy doprowadzić do katastrofy, to nie możemy od niego odejść, co najmniej w horyzoncie czasowym 50-100 lat.

Odnawialne źródła energii są i będą uzupełnieniem bilansu energii, ale bilans mocy, zapewniający bezpieczeństwo energetyczne musi być zagwarantowany przez dyspozycyjne elektrownie węglowe czy gazowe, o ile gaz będzie dostępny na cele energetyczne.

Jakie koszty wiążą się z przejściem na energetykę „bezemisyjną” – czy uderzą one w konsumentów energii?

Nie ma czegoś takiego jak bezemisyjna energetyka. Nawet w przypadku OZE ich produkcja i utylizacja powoduje emisje. Najlepszym sposobem ograniczenia emisji są nowoczesne elektrownie o dużej sprawności i ograniczenie tzw. niskich emisji z indywidualnych pieców, w których używa się węgla, ale coraz częściej spala śmieci.

Działania w kierunku gospodarki bezemisyjnej podnoszą koszty paliw, a społeczeństwo, niestety biedne, zaczyna spalać śmieci, co bardzo szkodzi środowisku. Miliardy wydawane na ograniczenie emisji CO2 mogłyby być lepiej użyte do rozwoju kogeneracji i budowy infrastruktury do przesyłu gazu, który powinien stać się głównym paliwem w instalacjach indywidualnych.

Jak ocenia Pan wpływ obecnie pracujących elektrowni węglowych na środowisko? Czy faktycznie zabijają one tak wiele osób? dr Michał Krzyżanowski, epidemiolog współpracujący ze Światową Organizacja Zdrowia, zaznaczył ostatnio iż na Śląsku za zanieczyszczenia odpowiadają oczywiście elektrownie, ale również i huty oraz inne zakłady przemysłowe. W innych regionach, gdzie są elektrownie węglowe – okolice Bełchatowa, Konina, Połańca i Kozienic nie widać ani zwiększonej w porównaniu ze średnią ogólnopolską śmiertelności, ani zachorowalności na choroby układu oddechowego. Trudno więc o korelację śmiertelności z obecnością elektrowni, bo przecież substancje z kominów mogą być rozpraszane w promieniu nawet 1000 km.

Wbrew niektórym przekonaniom duże elektrownie są czystymi instalacjami. Pyły są wychwytywane prawie w 100%, pracują instalacje odsiarczania, a wysokie kominy rozpraszają dym w promieniu kilkuset kilometrów. Największe zagrożenie dla środowiska i dla ludzi pochodzi z niskich emisji: z gospodarstw domowych, gdzie nie ma żadnych instalacji redukujących zanieczyszczenia, a powszechne spalanie śmieci jeszcze te zanieczyszczenia zwiększa,. Dziś w Polsce największe zanieczyszczenia są w centrum miast w zimę, np. w Krakowie. Dlatego redukcji zanieczyszczenia środowiska z małych instalacji powinien być poświęcony większy wysiłek.

Bałdyga: Projekt nowelizacji prawa o zamówieniach publicznych jest nierozsądny, niepraktyczny i naganny

KOMENTARZ

Marcin Bałdyga

ekspert z zakresu prawnej obsługi inwestycji

Oceniając propozycję Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych wynikającą z jego pisma skierowanego do Komitetu Rady Ministrów w sprawie nowelizacji Ustawy Prawa Zamówień Publicznych, należy zauważyć, że w uzasadnieniu wskazano, że odpowiada ona na oczekiwania środowisk naukowych, kultury i sztuki.

Tymczasem projekt nowelizacji zawiera przepisy mające zastąpić, niezgodne z Konstytucją, Art. 24 ust. 1 punkt 1 i punkt 1a) w zakresie robót budowlanych, dostaw i usług oraz w dziedzinie obronności. Przy czym proponowane brzmienie nowego ustępu 2a) zawiera wyjątkowo nieostre kryteria wykluczenia wykonawstwa. Mamy tu bowiem wykluczający zwrot odnoszący się do wykonawcy – „Jeżeli poważnie naruszył obowiązki zawodowe”. A przecież w prawie nie ma definicji obowiązków zawodowych wykonawców. Są jedynie obowiązki wynikające z Ustawy Prawo Budowlane dla osób pełniących samodzielne funkcje techniczne w budownictwie, takich jak projektant, kierownik budowy czy inspektor nadzoru. Czymże są więc obowiązki zawodowe wykonawców, na przykład robót budowlanych?

Dodatkowym kryterium wykluczenia jest „rażące niedbalstwo”. Pojawia się tutaj arbitralna ocena dokonana przez zamawiającego dotycząca należytej staranności. Taka ocena należy raczej do materii sądu powszechnego a nie zamawiającego.

Inny słaby punkt – jak wiemy, działania prawa wstecz zakazywali już Rzymianie poprzez maksymę lex retro non agit, tymczasem w projekcie przewidziano, że znowelizowane przepisy będą działać aż 5 lat wstecz dla wykonawców robót budowlanych oraz 3 lata wstecz w przypadku dostaw i usług.

Nadal też dopuszcza się kryterium najniższej ceny, mimo że sam Prezes Urzędu Zamówień Publicznych pod koniec 2011 r. wydał publikację pt. „Kryterium oceny ofert a postępowanie o udzielenie zamówienia publicznego. Przykłady i zastosowanie” a Centrum Unijnych Projektów Transportowych wydało podręcznik „Kryteria oceny ofert – przyjęte rozwiązania i propozycje zmian”. Projekt nowelizacji nie uwzględnia zawartych w tych podręcznikach, w dużej mierze sensownych rekomendacji. Faktycznie jest jedynie nieco dokładniejszym opisem już istniejących regulacji Art. 90 Prawa Zamówień Publicznych.

Oznacza to, że nowelizacja nie rozwiąże istniejącego problemu z naganną, powszechną praktyką stosowania wyłącznie kryterium najniższej ceny, a jedynie spowoduje jeszcze większą ilość odwołań, co znakomicie wydłuży czas udzielania zamówienia.

Ponadto należy pamiętać, że Parlament Europejski około listopada będzie głosował nad czterema projektami dyrektyw klasycznej, strukturowej, obronnej i koncesyjnej. I wyłącznie projekty dyrektyw klasycznej i strukturowej dopuszczają w pewnych wyjątkowych sytuacjach stosowanie wyłącznie kryterium najniższego kosztu. Jednakże nawet w takim przypadku zamawiający będzie zobowiązany przeprowadzić analizę rachunku kosztów całego projektu. Będzie musiał uzasadnić, że ten wymóg jest ekonomicznie uzasadniony.

Wreszcie brak jest w projekcie nowelizacji rozwiązania kwestii pożyczania referencji, który to problem jest bardzo nabrzmiały, często daje się o nim słyszeć a zamawiający twierdzą, że nie mają sposobu na uporanie się z „firmami w walizce”, zupełnie nieprzygotowanymi do realizowania danego zamówienia, za to oferującymi najniższą cenę.

Podsumowując, należy stwierdzić, że ustawodawca pod płaszczykiem pożądanych nowelizacji dla świata nauki, kultury i sztuki próbuje przemycić przepisy nierozsądne i niepraktyczne, które nie rozwiążą problemu najniższej ceny i złej realizacji projektów. Tym bardziej jest to naganne, że ustawodawca wie, że już w perspektywie około pół roku mogą zajść istotne zmiany w prawie unijnym, skutkujące koniecznością kolejnej zmiany przepisów Ustawy Prawo Zamówień Publicznych.