RAPORT: Paliwa alternatywne – czy mamy szansę na uniezależnienie się od ropy?

30 września 2017, 07:30 Alert

Paliwa alternatywne (czyli, inne niż benzyna i ropa) wzbudzają w ostatnim czasie wiele dyskusji w związku z trwającymi w Ministerstwie Energii pracami nad projektem ustawy o elektromobilnosci i paliwach alternatywnych.

Projekt ustawy porządkuje także kwestie związane z budową sieci stacji CNG, wspomina też o napędzie wodorowym. Działania organizacji zrzeszających strony zainteresowane elektro- czy gazomobilnością mają na celu edukowanie Polaków na temat alternatywnych paliw i korzyści płynących ze zmian w transporcie. Ministerstwo Energii otwiera się na współpracę z różnymi podmiotami, czego efektem jest podpisanie w sierpniu 2017 porozumienia pomiędzy ME a trzema organizacjami pozarządowymi. Wiceminister Kurtyka przypomniał przy tej okazji założenia Rządowego Planu Rozwoju Elektromobilności w Polsce: milion samochodów elektrycznych na polskich drogach do 2025 r. i działania rządu na rzecz elektryfikacji transportu publicznego. – Rozwój elektromobilności w Polsce to jeden z naszych priorytetów. Może on mieć kluczowe znaczenie dla wzrostu innowacyjności i konkurencyjności polskiej gospodarki – powiedział Kurtyka. Minister zaznaczył, że rząd chce współpracować w tej dziedzinie z przedsiębiorcami, różnymi instytucjami i stroną społeczną. – Wierzę, że dzięki wymianie doświadczeń i wiedzy oraz ścisłej współpracy z naszymi partnerami skuteczniej zrealizujemy cele, które przed sobą stawiamy – podkreślił Kurtyka.

Sygnatariuszami listu intencyjnego były: Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych, Fundacja Promocji Pojazdów Elektrycznych i Polskie Stowarzyszenie Elektromobilności. Współpraca między resortem a NGO ma opierać się na inicjowaniu i prowadzeniu konsultacji branżowych, co pozwoli  na  wypracowywanie lepszych rozwiązań prawnych i organizacyjnych w zakresie rozwoju elektromobilności i rynku paliw alternatywnych w Polsce.

Paliwa alternatywne – prace nad otoczeniem prawnym

Co według projektu ustawy o elektromobilności zaliczamy do paliw alternatywnych? W dokumencie zapisano, że są to „paliwa lub energia elektryczna wykorzystywane do napędu silników pojazdów samochodowych, statków morskich i jednostek żeglugi śródlądowej, stanowiące substytut dla paliw pochodzących z ropy naftowej lub otrzymywanych w procesach jej przetwórstwa”. W szczególności zalicza się do tego energię elektryczną, wodór, biopaliwa ciekłe, paliwa syntetyczne i parafinowe, gaz ziemny, sprężony gaz ziemny (CNG), skroplony gaz ziemny (LNG) i gaz płynny (LPG).

Prace nad prawem porządkującym te kwestie trwają od niemal dwóch lat. Sama ustawa, według zapowiedzi ministerstwa energii, powinna być gotowa z końcem 2017 roku. Póki co, wiosną 2017 roku przyjęto „Plan rozwoju elektromobilności”. Jeszcze w czasie konsultacji „Planu…”, niemal rok temu Mateusz Kędzierski, dyrektor departamentu innowacji i nowych technologii w ministerstwie energii podczas konferencji pt. „Transformacja niskoemisyjna” dał do zrozumienia, że stworzenie właściwego otoczenia prawnego jest konieczne.

– Jeżeli nie rozwiążemy kwestii infrastruktury i spraw regulacyjno-legislacyjnych, to nie ma mowy o powstaniu rynku. – oświadczył wówczas Kędzierski i dodał, że w jego przekonaniu polityka w zakresie transportu prowadzona przez ostatnie kilka lat była błędna. Zachęcano Polaków (m.in. przez rozwój infrastruktury) do indywidualnego transportu kołowego, co w ocenie Mateusza Kędzierskiego było „głęboko dysfunkcjonalne z punktu widzenia całości systemu”.

Walka ze smogiem

To właśnie chęć walki ze smogiem może pozwolić na upowszechnienie się alternatywnych paliw najszybciej i najskuteczniej. Zapowiadane przez kolejne kraje ograniczenia wjazdu pojazdów spalinowych (szczególnie z silnikami Diesla) do centrów miast są efektem dostrzeżenia przez władze problemu smogu. Walka z hałasem, potrzeba ograniczenia niskiej emisji i konieczność wymiany przestarzałego taboru to postulaty, które trafiają do opinii publicznej. W Polsce około 5,5% zanieczyszczeń składających się na smog pochodzi z transportu. Duże natężenie ruchu w miastach powoduje występowanie smogu fotochemicznego (kalifornijskiego), który jest widoczny latem. Ekologiczne pojazdy mogą pomóc w walce ze smogiem, ale potrzebne są także inne działania – takie wnioski płyną z panelu poświęconego elektromobilności, który odbył się w 18 września 2017 roku w Warszawie w ramach konferencji “Jak rozwiązać problem smogu” w Ministerstwie Rozwoju.

Uczestnicy debaty zwrócili uwagę na konieczność zmiany nastawienia społeczeństwa wobec transportu zbiorowego. Zdaniem panelistów bardzo istotne jest zmniejszenie liczby samochodów. – Pojemność miasta jest ograniczona i nie ma możliwości zmieszczenia wszystkich pojazdów – podkreślił Ryszard Wróbel z Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Krakowie. – Nie chodzi o to, by stać w korkach w pojazdach ekologicznych – dodał. Bartłomiej Sawicki z BiznesAlert.pl zwrócił uwagę, że nie tylko pojazdy elektryczne mogą zmienić transport w miastach. – Równie ważna jest gazomobilność, którą wybierają na przykład miasta na Dolnym Śląsku – powiedział. Zdaniem Sawickiego na problem trzeba patrzeć szerzej, a samo wprowadzenie pojazdów elektrycznych nie rozwiąże problemu smogu. – Energię skądś trzeba wziąć. W polskich warunkach to będzie węgiel. Elektryfikacja transportu może być szansą na czyste powietrzne, ale potrzebny jest szereg innych działań – powiedział. Bartłomiej Sawicki zwrócił uwagę na konieczność dostosowania infrastruktury, w tym na przykład budowę stacji ładowania. – W Polsce do 2020 roku ma być ich 6,5 tysiąca, a w Niemczech 70 tysięcy. To pokazuje skalę wyzwań – powiedział Sawicki. Jednocześnie podkreślił, że w Polsce są dobre warunki do rozpowszechnienia elektromobilności. – Mamy bazę do budowy autobusów elektrycznych. Problem w tym, że są to pojazdy spalinowe dostosowane do silników elektrycznych. Potrzebna jest konstrukcja od początku stworzona z myślą o napędzie elektrycznym – powiedział redaktor BiznesAlert.pl.

Gazomobilność

Produkcja czy pozyskiwanie paliw alternatywnych rozwija się na całym świecie. Najlepszym przykładem gotowości do zmiany sposobu tankowania pojazdów jest popularność gazu LPG w polskich autach.

Jak przewidują specjaliści to gazomobilność będzie łącznikiem pomiędzy doskonale znanymi silnikami spalinowymi, a elektromobilnością (w tym wykorzystującą wodór). Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo od kilu lat promuje wykorzystanie LNG i CNG w transporcie miejskim. Najbliższe lata mają przynieść rozwój infrastruktury, a co za tym idzie upowszechnienie autobusów zasilanych gazem.

Za gazomobilnością przemawia zarówno koszt budowy infrastruktury do tankowania, dostęp do gazu, jak i sprawdzone już technologie produkcji pojazdów. Pojazdy zasilane CNG spełniają wyśrubowane normy spalania EURO6, nie ma problemu z ich serwisowaniem. W tej chwili w Polsce jest jednak niespełna 30 stacji CNG. PGNiG zachęca samorządy do inwestowania we floty pojazdów użytkowych na CNG lub LNG oferując usługi budowania stacji i zapewniając stały dostęp do paliwa. W tym roku na targach Ekoflota pojawią się także producenci aut zasilanych gazem oraz dostawcy gazu.

Paliwa kopalne w Krynica

Temat paliw alternatywnych był w tym roku wyraźnie widoczny w czasie Forum Ekonomicznego w Krynicy. W czasie jednego z paneli Mateusz Bonca, wiceprezes zarządu ds. strategii i rozwoju spółki Lotos powiedział: – Lotos bardzo mocno angażuje się w prace nad wodorem. Z drugiej strony razem z Gaz-Systemem patrzymy na rozwój rynku LNG. Budujemy pojedyncze elementy, na których testujemy nowe modele dla paliw alternatywnych.
Lotos ma w tej chwili dwa punkty ładowania. Dzięki wykorzystaniu środków unijnych zamierza zbudować wzdłuż autostrad 12 kolejnych punktów.

Szansę na rozwój firmy dostrzega także Orlen. „Obserwujemy dynamiczne zmiany zachodzące na świecie, szczególnie w obszarze paliw alternatywnych. – zadeklarował Zbigniew Leszczyński, członek zarządu ds. sprzedaży PKN Orlen S.A. – Jesteśmy przygotowani, że jeżeli pojawi się na nie zapotrzebowanie to PKN Orlen będzie je oferował na swoich stacjach”. W tej chwili Orlen ma 2 superchargery w Polsce, 25 w Czechach i 2 w Niemczech, w tym jeden do ładowania wodoru.

Wodór

Napęd wodorowy pojawia się ostatnio w mediach za sprawą dwóch potężnych koncernów, Shell i Toyota. Shell buduje sieć tankowania pojazdów paliwem wodorowym, a Toyota ma do zaoferowania Mirai, pojazd napędzany ogniwami paliwowymi (demonstrowany zresztą także w czasie kongresu w Krynicy).

Polska znajduje się w czołówce producentów wodoru. Jest to jednak wodór zanieczyszczony, więc nie można go stosować do tankowania pojazdów. Pozyskiwanie wodoru jest możliwe z paliw kopalnych, ale i z biomasy. Napęd wodorowy wykorzystują dziś pociągi, statki, samochody osobowe i ciężarówki. W Niemczech trwa homologacja samolotów na wodór. Według przedstawicieli Toyoty mamy wręcz dwie równoległe ścieżki rozwoju elektromobilności: baterie i napęd wodorowy. W samochodach napędzanych wodorem prąd jest wytwarzany na pokładzie. Jak zapewniają eksperci, nie ma problemu z zasięgiem i długim procesem ładowania. Tankowanie trwa około 3 minut, a za zachodnią granicą Polski wokół Berlina są już 4 stacje tankowania wodoru. USA deklaruje, że chce mieć 600 wodorowych stacji do roku 2025.

Jednak wodór jest paliwem kłopotliwym. Jak powiedział w czasie XV edycji konferencji „Nafta-gaz-chemia” Bogusław Pijanowski, zastępca dyrektora ds. rozwoju i wdrożeń PIMOT– wodorowe wysokotemperaturowe ogniwa paliwowe świetnie sprawują się na poligonach czy w energetyce, ale nie można ich wykorzystać mobilnie. Mogą być jednak z powodzeniem zastosowane w słupku do ładowania pojazdów. Pijanowski wspomniał także, że Niemcy mają wodór traktowany jako gaz odpadowy (po 7 euro za kg, w Polsce 7 złotych). Wciąż aktualny jest problem przechowywania – wodór przenika przez ścianki, co wymusza stosowanie drogich technologii.

Elektromobilność w praktyce

Kilkanaście miesięcy promowania elektromobilności i niskoemisyjnego transportu zaowocowało dostrzeżeniem Polski przez producentów samochodów elektrycznych jako potencjalnego rynku zbytu. Odkąd rząd upublicznił swoje plany dotyczące rozwoju elektromobilności trwa dyskusja, co powinno być pierwsze: auta na polskich drogach czy systemy do ładowania aut. Ministerstwo energii w związku ze zobowiązaniami wobec Brukseli dotyczącymi budowy infrastruktury bazowej musi podjąć działania, których efektem będzie budowa sieci stacji ładowania dla pojazdów elektrycznych. Jednocześnie ministerstwa energii i rozwoju pracują nad programem dopłat dla samorządów, które chcą inwestować w elektryczny transport miejski. Program E-bus wystartował wiosną 2017 roku. Na elektryczne autobusy zdecydowało się już ponad 40 gmin; łącznie w ciągu najbliższych 24 miesięcy ma się na drogach pojawić ponad 800 elektrycznych autobusów. Gdy w maju 2017 minister energii Krzysztof Tchórzewski zadeklarował, że „Priorytetem ministerstwa energii jest elektromobilność”, wskazał na nierozwiązaną kwestię źródła pozyskiwania energii potrzebnej do zasilenia pojazdów elektrycznych. W odróżnieniu od wodorowych, auta elektryczne muszą być ładowane i gromadzić energię w bateriach.

Rewolucja w transporcie

W najbliższej dekadzie czeka nas rewolucja w transporcie. Będzie ona widoczna w dwóch aspektach: zasilania pojazdów oraz podejścia do transportu jako usługi. Wyraźne trendy związane ze współdzieleniem, rozwojem komunikacji publicznej i eliminacją pojazdów spalinowych z miast będą miały wpływ na czas w jakim w Polsce dokona się przełom. Dowodem zmian będzie przede wszystkim przyjęcie ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych oraz budowa infrastruktury pozwalającej poruszać się pojazdom zasilanym paliwami alternatywnymi po drogach w Polsce.