UE jest nadal podzielona w sprawie reformy handlu emisjami

19 grudnia 2016, 17:15 Alert

Państwa UE są nadal podzielone w sprawie reformy unijnego systemu pozwoleń na emisje CO2, choć wiele z nich domaga się wzmocnienia go tak, by ceny certyfikatów poszły w górę. Polska protestowała w poniedziałek w Brukseli przeciwko takim rozwiązaniom.

O propozycji zmian w unijnym systemie pozwoleń na emisję CO2 (EU-ETS), czyli jednym z głównych narzędzi, które mają pomóc UE ograniczyć emisję gazów cieplarnianych, rozmawiali tego dnia w belgijskiej stolicy unijni ministrowie ds. środowiska.

Choć od przedstawienia przez Komisję Europejską projektu w tej sprawie minęło prawie półtora roku, słowacka prezydencja nie była w stanie wypracować podstaw do kompromisu. „Jeszcze do niedawna naszym celem było osiągnięcie porozumienia, ale nie udało się znaleźć woli politycznej” – przyznał podczas dyskusji minister ochrony środowiska Słowacji Laszlo Solymos.

Rozbieżności między stolicami dotyczą m.in. wzmocnienia systemu ETS przy jednoczesnym zminimalizowaniu ryzyka uciekania z UE wysokoemisyjnego przemysłu. Chodzi np. o zmiany w rezerwie stabilności rynkowej (MSR), której celem jest zwiększenie cen pozwoleń na emisję gazów cieplarnianych i skłonienie przemysłu do „zielonych” inwestycji.

Dla Polski najbardziej problematyczna kwestia to ewentualne zmiany, których efektem byłby wzrost cen uprawnień do emisji CO2. Dla polskiej gospodarki oznacza to bowiem dodatkowe koszty.

„Polska nie może poprzeć obecnego projektu dyrektywy w zakresie wzmocnienia sygnału cenowego przez zmianę w mechanizmie stabilności rynkowej. Konsekwencje takich działań powinny być poprzedzone debatą i analizą skutków w szczególności budżetowych i gospodarczych” – przekonywał minister środowiska Jan Szyszko.

Kwestionował również podstawę prawną proponowanych zmian, zwracając uwagę, że wpływają one na wybór krajów UE pomiędzy różnymi źródłami energii. Tymczasem zgodnie z unijnymi traktatami każdy kraj ma prawo do tego, by samodzielnie decydować o swoim miksie energetycznym.

„Gwarantem bezpieczeństwa energetycznego Polski jest wykorzystanie własnych zasobów do produkcji energii elektrycznej (…). Polska jest i długo jeszcze będzie zależna od węgla” – wskazywał Szyszko.

Wiele państw członkowskich opowiedziało się jednak za wzmocnieniem systemu ETS tak, by poprzez podniesienie cen certyfikatów na emisję i ograniczenie dostępu do darmowych pozwoleń wymusić modernizację przemysłu oraz energetyki i – co za tym idzie – zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych.

„Dla nas reforma ETS ma dwa cele – po pierwsze wzmocnienie oddziaływania tego systemu i po drugie odpowiednia ochrona przed ucieczką emisji (czyli przenoszeniem się wysokoemisyjnego przemysłu poza UE – PAP)” – mówiła minister środowiska Niemiec Barbara Hendricks.

Wtórował jej przedstawiciel francuskiego rządu Alexis Dutertre, który podkreślał, że system ETS jest kluczem do wywiązania się z zobowiązań wynikających z porozumienia paryskiego. Opowiedział się też za szybszym zmniejszaniem liczby uprawnień do emisji CO2. Paryż chciałby, by odbywało się to w tempie 2,4 proc. rocznie, tymczasem KE proponowała 2,2 proc.

Nie wymieniając żadnego kraju z nazwy, wiceminister środowiska Czech Vladislav Smrz mówił, że postępowanie niektórych stolic, które nie chcą iść w kierunku kompromisu, jest rozczarowujące. „Wiele krajów nawet po półtora roku nie jest w stanie wykonać kroku do przodu. Jesteśmy zaskoczeni, że tak się dzieje w przypadku państw, które intensywnie opowiadały się za jak najszybszym wdrożeniem porozumienia paryskiego” – podkreślał.

Smrz zaznaczył, że Czechy opowiadają się za rozwiązaniami, które wzmocnią ETS i zapewnią odpowiednie sygnały cenowe. Wymienił w tym kontekście regulacje liczby zezwoleń, które mają iść do rezerwy stabilizacyjnej MSR.

Słowacka prezydencja zaproponowała podwojenie liczby pozwoleń, które miałby trafić do tej rezerwy. Za takim rozwiązaniem opowiedziała się niemiecka minister, jednak swój sprzeciw wyraziło kilka państw członkowskich: poza Polską jeszcze Chorwacja, Bułgaria, Litwa i Irlandia.

„Polska sprzeciwia się jakimkolwiek interwencjom, które miałby prowadzić do wymuszenia wzrostu cen uprawnień do emisji” – tłumaczył Szyszko.

Z kierunku dyskusji w Radzie UE i chęci wzmocnienia systemu ETS przez kluczowe państwa członkowskie cieszą się organizacje ekologiczne. Skupiająca je sieć Climate Action Network (CAN) oświadczyła w poniedziałek, że z zadowoleniem przyjmuje wsparcie dla bardziej ambitnego podejścia. Dyrektor CAN Europe Wendel Trio zwrócił jednak uwagę, że ceny pozwoleń, które spadły poniżej czterech euro, są na tak niskim poziomie, że potrzeba pilnej naprawy systemu, „a nie pudrowania zombie”.

Propozycja reformy systemu ETS ma wrócić pod obrady unijnych ministrów środowiska podczas prezydencji maltańskiej w lutym 2017 roku.

Polska Agencja Prasowa