Perzyński: Niemcy chcą klubu klimatycznego w G7, ale uwiera ich Nord Stream 2

7 lutego 2022, 07:35 Energetyka

Od początku 2022 roku Niemcy sprawują przewodnictwo w G7, czyli stowarzyszeniu największych gospodarek na świecie. Nie jest to grupa formalna, tzn. nie posiada oficjalnych organów, a jej postanowienia nie mają mocy prawnej, ale stanowi ona istotną przestrzeń dialogu między głównymi globalnymi graczami. To istotne, ponieważ Niemcy, również główny rozgrywający w Unii Europejskiej, chcą w G7 postawić wysoko na agendzie sprawy transformacji energetycznej i polityki klimatycznej. Jakie w związku z tym czekają ich wyzwania? – pisze Michał Perzyński, redaktor BiznesAlert.pl.

Logo niemieckiej prezydencji w G7. Źródło: Deutschland.de
Logo niemieckiej prezydencji w G7. Źródło: Deutschland.de

Przewodnictwo Niemiec w G7

1 stycznia 2022 roku Niemcy przejęły przewodnictwo w G7, które potrwa do końca roku. Niemiecka minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock w oficjalnych wypowiedziach określiła program prezydencji Berlina w tym elitarnym, choć kontrowersyjnym gronie. Nacisk zostanie położony na kryzys klimatyczny, pandemię oraz wzmocnienie demokracji na świecie. Jak podaje niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych, „ścisła i nieformalna koordynacja oparta na wzajemnym zaufaniu w zakresie wyzwań i kryzysów polityki zagranicznej i bezpieczeństwa będzie kluczowym aspektem programu ministrów spraw zagranicznych G7”. – G7 to wyjątkowa platforma, która zapewnia kluczowy impuls do rozwiązywania konfliktów i radzenia sobie ze strategicznymi wyzwaniami w oparciu o nasze wspólne wartości. Zamierzamy na tym bazować podczas prezydencji niemieckiej. Niestety, w 2022 roku nie zmniejszy się liczba obecnych problemów. Tylko współpracując możemy skutecznie stawić czoła globalnym wyzwaniom. Dla G7 oznacza to, że musimy powiedzieć, o co my, jako liberalne demokracje zaangażowane w multilateralizm, walczymy, zamiast koncentrować się na tym, czemu jesteśmy przeciwni – mówiła niemiecka wicekanclerz i szefowa dyplomacji Annalena Baerbock. – Niemcy postawiły sobie za cel dalsze wzmacnianie podstawowych wartości G7. W tym celu Berlin zamierza mocniej zakotwiczyć kluczowe kwestie dotyczące praw człowieka w takich sferach, jak sztuczna inteligencja, równość płci oraz odpowiedzialność za naruszenia praw człowieka. Jednocześnie Niemcy deklarują, że chcą pracować nad tym, aby liberalne demokracje pozostały skuteczne i oferowały ludziom więcej wolności, bezpieczeństwa i trwałego dobrobytu – mówi Baerbock.

Zgodnie z deklaracjami, Niemcy zamierzają również wykorzystać swoją prezydencję w G7 do zaproponowania „solidnego programu zapobiegania zmianom klimatu i transformacji”: – Trzeba podjąć działania, zanim będzie za późno – to główne przesłanie, które chcemy przedyskutować wśród ministrów spraw zagranicznych, w odniesieniu do kryzysu klimatycznego, oczywiście w odniesieniu do wysiłków na rzecz zwalczania pandemii, jak również w odniesieniu do odporności demokracji – podkreślała Annalena Baerbock. Niemcy dodają, że polityka klimatyczna jest „prewencyjną polityką bezpieczeństwa, czyli kluczowym elementem naszej polityki zagranicznej i naszej prezydencji w G7”. – Zamierzamy znacznie zwiększyć zaangażowanie G7 na rzecz łagodzenia zmian klimatu. Partnerstwa w dziedzinie energetyki i klimatu oferują prawdziwą szansę na zrównoważony dobrobyt, zwłaszcza dla krajów o wysokich emisjach lub tych, które są w dużym stopniu uzależnione od paliw kopalnych. Musimy również skupić się w ramach G7 na wyprzedzającej pomocy humanitarnej jako instrumentu łagodzenia m.in. skutków kryzysu klimatycznego, a także na wypracowaniu lepszego wspólnego zrozumienia związku między klimatem a bezpieczeństwem – podaje niemieckie MSZ.

Podczas swojej prezydencji w G7 Niemcy deklarują, że chcą wzmocnić multilateralizm i system zachodnich demokracji wobec problemu, jakim jest szerzenie dezinformacji w cyberprzestrzeni. – Możemy stawić czoła kryzysom takim jak pandemia COVID-19 tylko przez współpracę. I będziemy musieli odpowiednio wcześnie reagować na przyszłe kryzysy, wspólnym frontem i w oparciu o odkrycia naukowe i porady ekspertów. Jako partnerzy wyznający te same wartości, członkowie G7 podzielają pragnienie, aby nasze demokracje były bardziej odporne. Na przykład kampanie dezinformacyjne stanowią prawdziwe zagrożenie dla naszych otwartych społeczeństw. Dlatego chcemy również umieścić w agendzie projekty mające na celu zapewnienie lepszego bezpieczeństwa cybernetycznego w wybranych krajach partnerskich poza G7 oraz przyszłe inwestycje we wspólną globalną infrastrukturę – czytamy w deklaracjach niemieckiego rządu.

Perzyński: Ujęcie atomu w taksonomii zabolało Niemców

Prezydencja w G7 a polityka klimatyczna

Ważnym elementem niemieckiej prezydencji w G7 ma być zacieśnienie międzynarodowej współpracy w obszarze polityki klimatycznej przed szczytem COP27 w egipskim Szarm El-Szejk w listopadzie. Zdaniem komentatorów, kraje G7 powinny „wywierać jeszcze większy wpływ na niezdecydowaną politykę klimatyczną G20”, której w 2022 roku będzie przewodzić Indonezja, znana na arenie międzynarodowej z obrony krajowego sektora węglowego. Ponadto zachodnie kraje G7 będą oczekiwać od Dżakarty, że uda jej się nakłonić Chiny i Indie do bardziej zdecydowanych działań na rzecz klimatu. Szczyt szefów państw i rządów G7 w dniach 26-28 czerwca w Schloss Elmau w Alpach Bawarskich może więc okazać się ważnym krokiem w globalnej agendzie klimatycznej 2022 – podobnie jak szczyt G7 z 2015 roku, również pod niemiecką prezydencją i także w Elmau. Pod przewodnictwem byłej kanclerz Merkel, szefowie państw i rządów G7 zgodzili się na wycofanie paliw kopalnych do końca wieku i tym samym przyczynili się do utorowania drogi do udanego szczytu klimatycznego w Paryżu kilka miesięcy później, gdzie zapadła decyzja o podpisaniu porozumienia paryskiego.

Niemieccy Zieloni przejmą resorty odpowiedzialne za Energiewende

Co być może nawet ważniejsze, niemieccy komentatorzy z obszaru polityki klimatycznej są zdania, że w ramach prezydencji w G7 Berlin powinien dążyć do powstania tak zwanego „klubu klimatycznego” ze swoimi ważnymi partnerami handlowymi, który miałby służyć lepszej koordynacji w wyznaczaniu i dążeniu do celów w zakresie polityki klimatycznej. Idea klubu klimatycznego – partnerstwa państw o ​​najwyższych ambicjach w zakresie polityki klimatycznej na świecie – nie jest niczym nowym, ale szybko zyskała popularność w międzynarodowych kręgach politycznych. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz z SPD jest zagorzałym zwolennikiem wykorzystania formy współpracy międzynarodowej służącej do nadania dodatkowego impulsu realizacji paryskiego porozumienia klimatycznego. Traktat koalicyjny pomiędzy socjaldemokratami, Zielonymi i liberałami, który pod koniec zeszłego roku ustanowił warunki współpracy w ramach tzw. koalicji świateł drogowych, przewiduje również wykorzystanie prezydencji w G7 do ustanowienia partnerstw klimatycznych, których celem jest neutralność klimatyczna, masowa ekspansja OZE i rozwój niezbędnej infrastruktury oraz produkcja wodoru. Niemcy mogłyby wykorzystać swoje wieloletnie doświadczenia z dwustronnymi „partnerstwami energetycznymi”. – Członkowie G7, jako najbogatsze kraje na ziemi, ponoszą szczególną odpowiedzialność za rozwiązanie problemu pandemii koronawirusa oraz zmian klimatu, i muszą wykazać globalną solidarność z najbiedniejszymi – powiedziała była minister środowiska, a obecna minister rozwoju Svenja Schulze (SPD). Komentatorzy w Niemczech podkreślają również, że rząd federalny powinien również forsować dalszy rozwój handlu emisjami na szczeblu europejskim, gdyż ich zdaniem bez zdecydowanego wysiłku rządu niemieckiego i bez efektywnego handlu emisjami na szczeblu UE „trudno sobie wyobrazić, że do 2050 roku możemy osiągnąć neutralność klimatyczną w UE”.

Nord Stream 2 a G7

Z pewnością kłopotliwą kwestią dla niemieckiego rządu w trakcie prezydencji w G7 będzie kontrowersyjny projekt gazociągu Nord Stream 2 – o ile Polska, Ukraina i kraje bałtyckie w zdecydowany sposób krytykowały wspólne plany Niemiec i Rosji w związku z tym, jakie będzie to miało geopolityczne znaczenie dla Europy Środkowo-Wschodniej, co w szczególności nabiera na znaczeniu w obliczu coraz większego napięcia między Ukrainą a Rosją, to nowa koalicja rządząca w Niemczech nie wykazywała dotychczas zainteresowania odejściem od ugruntowanego stanowiska, by pomimo sprzeciwu sojuszników w NATO, Unii Europejskiej, a nawet w samej koalicji nadal wspierać Nord Stream 2, lub przynajmniej pozwolić mu działać jako „projekt sektora prywatnego”. Czas pokaże, czy rurociąg ten zostanie ostatecznie oddany do użytku w 2022 roku, zwłaszcza, że nadal jest istotne zagrożenie, że w razie wybuchu wojny ukraińsko-rosyjskiej znajdzie się on na liście sankcji amerykańskich.

Czy Niemcom grozi „greenflacja”? Ekonomiści ostrzegają