Woźniak: Rezygnacja z kontraktu jamalskiego to decyzja biznesowa

17 maja 2018, 11:40 Energetyka

Podczas 12. Polskiego Kongresu Naftowców i Gazowników pod patronatem BiznesAlert.pl wystąpił prezes PGNiG Piotr Woźniak. Tłumaczył dlaczego oraz w jaki sposób PGNiG chce zrezygnować z kontraktu jamalskiego na dostawy gazu z Rosji.

Prezes PGNiG opowiada o historii problemów z Gazpromem. Fot.: BiznesAlert.pl
Prezes PGNiG opowiada o historii problemów z Gazpromem. Fot.: BiznesAlert.pl

Obciążenie indeksem ropy naftowej

– Mamy jeden czynnik, na który jesteśmy wystawieni, którego często nie mają inne firmy – powiedział Piotr Woźniak. – Rosyjski kontrakt ogranicza nasze możliwości do 2022 roku. Potem nastąpi zmiana na lepsze – dodał.

Według FTSE Russel we wrześniu 2018 roku PGNiG stanie się jedną z czterdziestu spółek polskich notowanych w London FTSE Global Developed Index.

PGNiG przewiduje dywersyfikację źródeł dostaw gazu do Polski. – To nie jest romantyczna idea. Połączenie z Norwegią na to pozwoli po zakończeniu kontraktu rosyjskiego – ocenił Woźniak. Z kolei gaz dostarczony do Polski będzie mógł docierać do sąsiadów, bo w Europie Środkowo-Wschodniej trwa rozbudowa infrastruktury przesyłowej.

Przypomniał o tym, że firma ma problem z dostawami gazu z Rosji, które są często zakłócane. To kolejny argument za dywersyfikacją. – Nie dyskryminujemy rosyjskich molekuł. Chodzi o cenę – zapewnił szef PGNiG. Przypomniał, że norweski Statoil oferuje gaz indeksowany do cen na giełdach gazowych, a Gazprom w kontrakcie z PGNiG indeksuje cenę do ropy. – Jesteśmy zazdrośni o firmy europejskie, które nie mają tego problemu – powiedział prezes.

– Z jednej strony jesteśmy bardzo zadowoleni ze wzrostu ceny ropy naftowej bo możemy go sprzedawać naszym partnerom. Z drugiej jesteśmy obciążeni kontraktem indeksowanym do ropy w Polsce – przyznał Woźniak.

Usunąć różnicę

Według PGNiG ceny gazu na giełdzie Gaspool spadną, a indeksowane do ropy naftowej wzrosną w okolicach 2020-22 roku. – Do tego czasu musimy usunąć różnicę, inaczej będziemy w bardzo złej kondycji – ostrzegł Woźniak.

– Oczywiście dokonujemy też swapów. Przez Polskę ciągnie się Gazociąg Jamalski. Kupujemy gaz sprzedawany klientom w Francji, Niemczech i Belgii i zamieniamy go na gaz dostarczany w Polsce w celu zaopatrzenia rynku polskiego – zdradził prezes.

Zmiana portfolio – czy na dobre?

Po 2022 roku ma dojść do „dostosowana portfolio”. Prezes podkreślił, że istnieje różnica między potencjalnym zróżnicowaniem źródeł, a ostatecznym rozłożeniem dostawców w portfelu. Teoretycznie Baltic Pipe mógłby zapewnić 18 procent dostaw jako uzupełnienie do dostaw od Gazpromu stanowiących 23 procent dostaw. Obecnie stanowią one 70 procent dostaw. Jednak polski rząd rozważa możliwość całkowitego porzucenia dostaw z Rosji.

– Baltic Pipe zapewni do 2022 roku prawie 10 mld m sześc. rocznie – przypomniał Woźniak. – To w dużej mierze będzie nasz gaz. Niezależnie od tego czy wydobywamy w Polsce, czy w Norwegii, on zawsze będzie najtańszy – zapewnił.

Oprócz gazociągu norweskiego PGNiG może sprowadzać gaz skroplony. 25 maja PGNiG odbierze kolejną dostawę LNG w Świnoujściu. Nie zostanie ona jednak przekazana na rynek krajowy. Dzięki nowym możliwościom PGNiG trafi na światowy rynek.

– Dzięki temu, że mamy biuro handlowe LNG w Londynie nie tylko importujemy, ale i handlujemy gazem skroplonym. Następny ładunek zostanie sprzedany na rynku. To dojrzały sposób handlowania gazem – powiedział Piotr Woźniak.

Do tej pory odebrał 27 dostaw od katarskiego Qatargas, dwa spoty od norweskiego Statoila i jeden od amerykańskiego Cheniere Energy.