Kwieciński: Powinniśmy zaczekać do 2023 roku na ewentualne zmiany w systemie bezpieczeństwa dostaw gazu (ROZMOWA)

5 października 2020, 07:30 Energetyka

– Chcemy, aby jak najwięcej gazu w Baltic Pipe pochodziło z naszego wydobycia. Pozostałą ilość będziemy musieli kupić od producentów na Szelfie Norweskim – mówi prezes PGNiG Jerzy Kwieciński, zastrzegając, że ukończenie tego gazociągu jest jednym z warunków ewentualnych zmian w systemie bezpieczeństwa dostaw.

Prezes PGNiG Jerzy Kwieciński. Grafika: Gabriela Cydejko
Prezes PGNiG Jerzy Kwieciński. Grafika: Gabriela Cydejko

BiznesAlert.pl: PGNiG zarezerwował 8,3 mld m sześc. przepustowości rocznej Baltic Pipe. Skąd wziąć pozostałą ilość gazu potrzebnego Polsce?

Jerzy Kwieciński: Trwa liberalizacja rynku gazu. Gaz dociera do odbiorców gazociągami i transportem morskim, który jest coraz bardziej popularny na świecie, szczególnie w Unii Europejskiej, gdzie wolumeny dostaw LNG w 2019 roku zwiększyły się aż o 75 procent w porównaniu z poprzednim rokiem. Polska na tym korzysta. W tym roku import LNG zaspokoi ok. jednej piątej całego zużycia gazu w Polsce. Sprowadzamy gaz skroplony z różnych kierunków: Nigerii, Norwegii czy Trynidadu i Tobago. Mamy zatem szansę na zapewnienie nowych kierunków oraz bezpieczeństwa dostaw. Możemy kupować gaz na rynku w zależności od potrzeb.

Czy będą różni dostawcy przez Baltic Pipe?

Szelf norweski jest inny niż dwadzieścia lat temu, kiedy nastąpił tam szczyt wydobycia i sprzedaży ropy. Mniej więcej połowa zasobów w Norwegii została już wykorzystana. Jednak jeszcze przez wiele lat będzie tam gaz, którego produkcja stopniowo wzrastała w ostatnich dwudziestu latach. W tej chwili wydobycie tego paliwa sięga nieco ponad 100 mld m sześc. rocznie. Baltic Pipe pozwoli na przesłanie do Polski nieco mniej niż jedną dziesiątą tego wolumenu. Na razie jako PGNiG wydobywamy na Szelfie 0,5 mld m sześc. rocznie. Jeszcze niedawno szacowaliśmy, że sięgniemy 0,7 mld m sześc. w 2021 roku. Jednak transakcja z Norske Shell, od którego kupujemy udziały w dwóch złożach produkcyjnych, sprawi, że nasze wydobycie w 2021 roku wzrośnie o dodatkowe 200 mln m sześc., dając w sumie 0,9 mld m sześc. To jest oczywiście prognoza na dziś, być może niebawem znów ją podniesiemy. Nasze aktualne złoża są bowiem przedmiotem dalszych prac poszukiwawczych, rozglądamy się też cały czas za kolejnymi akwizycjami. Aktualne szacunki, na podstawie tego, czym obecnie  dysponujemy na Szelfie Norweskim, wskazują, że strategiczny poziom 2,5 mld m sześc. produkcji własnego gazu z tamtejszych złóż przekroczymy ok. 2026 roku. To rezultat naszych dotychczasowych – w sumie ośmiu – akwizycji zrealizowanych na Szelfie w ostatnich 3 latach. Jeżeli jednak pojawią się kolejne atrakcyjne koncesje do kupienia, cel określny w strategii zrealizujemy szybciej a nasze wydobycie w 2026 r. będzie jeszcze większe.

Dlaczego to jest ważne?

Chcemy, aby jak najwięcej gazu w Baltic Pipe pochodziło z naszego wydobycia. Pozostałą ilość będziemy musieli kupić od producentów na szelfie norweskim.

Czy gaz spoza koncesji PGNiG będzie konkurencyjny cenowo?

Im mniej tego gazu będziemy musieli kupić, tym dla nas lepiej. Im więcej kupimy gazu na rynku, tym większy będzie efekt podażowy, który spowoduje podwyżkę cen.

Pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski mówił o liberalizacji rynku gazu po finale dywersyfikacji dostaw tego paliwa w 2022 roku. Jaka będzie rola PGNiG w tym procesie, także w kontekście planowanej fuzji z Orlenem?

Sektor gazowy jest najbardziej podatny na wpływy zewnętrzne w całej branży energetycznej. Bezpieczeństwo ma największe znaczenie. Do końca 2022 roku będziemy musieli sprowadzać gaz z kierunku wschodniego, ale tu problemem jest brak pewności dostaw. Kurek z gazem ze Wschodu był w przeszłości wielokrotnie przykręcany. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy dwukrotnie szykowaliśmy się na taką ewentualność i nadal nie możemy jej wykluczyć. Obecne przepisy regulujące rynek gazu powinny funkcjonować do końca 2022 roku, a później zobaczymy, jaka będzie sytuacja na rynku z punktu widzenia bezpieczeństwa. Naszym celem jest pełne uniezależnienie się od Wschodu. Będzie to możliwe po zbudowaniu potrzebnej infrastruktury. Zakładamy, że w 2022 roku będzie ukończona rozbudowa mocy regazyfikacyjnych terminalu LNG w Świnoujściu do 6 mld m sześc. gazu rocznie, a także gazociąg Baltic Pipe.

Czy wtedy nastąpi czas liberalizacji rynku gazu?

Jak powiedziałem, liberalizacja trwa. Zastosowano wysokie obligo giełdowe, ceny dla odbiorców komercyjnych są już uwolnione a dla gospodarstw domowych zostaną uwolnione od 1 stycznia 2024 roku, konsumenci mają swobodę zmiany dostawcy. Rynek jest w korelacji z hubami w Europie Zachodniej. Osobną kwestią są ewentualne zmiany w systemie bezpieczeństwa dostaw, ale to powinno być skorelowane właśnie z dywersyfikacją źródeł dostaw, czyli uruchomieniem Baltic Pipe i rozbudową terminalu w Świnoujściu, a także z wygaśnięciem kontraktu jamalskiego, co nastąpi w 2022 roku. Zmiany te powinny zapewnić realizację dwóch celów: bezpieczeństwa dostaw i równych warunków konkurencji.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik