Sawicki: Z ropy w OZE. Orlen idzie w ślad Skandynawów

8 stycznia 2019, 07:31 Energetyka

Transformacja energetyczna jest możliwa. Pokazują to koncerny duńskie i ich pierwsi naśladowcy w Polsce –  pisze Bartłomiej Sawicki, redaktor BiznesAlert.pl. 

fot. Pixabay

Duński Dong, teraz jako Ørsted, jest liderem wśród producentów energii pochodzącej z morskich farm wiatrowych. Tą samą ścieżką podąża naftowy gigant, Statoil, który teraz jako Equinor rozwija fotowoltaikę i energetyką wiatrową. Po aktualizacji strategii wydaje się, że podobną drogą w latach 20. XXI w. będzie zmierzał PKN Orlen, największy koncern naftowy w Europie Środkowo-Wschodniej. Jeszcze 10 lat temu duńska i norweska energetyka kojarzyła się przede wszystkim z paliwami kopalnymi – ropą i gazem. Teraz oba kraje inwestują coraz więcej w odnawialne źródła energii. O ile duński koncern skupia się już tylko na OZE, w szczególności morskich i lądowych farmach wiatrowych, to norweski Equinor nadal generuje zyski dzięki wydobyciu ropy i gazu, ale inwestuje je w nowe technologie, takie jak morskie farmy wiatrowe w Polsce.

Duńska ścieżka od ropy do wiatru

Około 10 lat temu duński Ørsted był jednym z najbardziej energochłonnych zakładów energetycznych w Europie Zachodniej. Poprzednia nazwa spółki to Dong Energy. – Zajmowaliśmy się przemysłem wydobywczym ropy i gazu, a prawie 9 lat temu podczas COP 15, mając 85 proc. „czarnej” energii i 15 proc. pochodzącej z OZE, zdecydowaliśmy się zmienić proporcje. To był wówczas długoterminowy cel. Obserwowaliśmy, że energetyka wiatrowa, w tym ta na morzu, staje się globalnym trendem – powiedział w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl Anders Holst Nymark z duńskiej firmy Ørsted.

Dodał, że w tym czasie był to cel strategiczny, ponieważ przedstawiciele firmy widzieli wówczas wiele długoterminowych argumentów przemawiających za zieloną energetyką, na przykład naukę o klimacie. – Jesteśmy teraz w punkcie, w którym około 70 proc. naszej produkcji energii to OZE. Do 2025 roku będziemy neutralni pod względem emisji dwutlenku węgla. Zbyliśmy naszą działalność związaną z ropą naftową i gazem, wszystkie nasze elektrownie węglowe zostały zamknięte lub przekształcone na te opalaną biomasą, a my w międzyczasie zwiększamy nasze zyski. Okazało się, że to dobry interes, żeby szybko zrealizować cele klimatyczne. Zainwestowaliśmy w morską energetykę wiatrową, ponieważ widzieliśmy w niej wielki potencjał. W tamtych czasach przybrzeżna energia wiatrowa była kosztowną inwestycją, ale obecnie jest znacznie tańsza niż nowe instalacje energetyczne wykorzystujące ropę, węgiel lub gaz – zaznaczył Anders Holst Nymark.

Pytany o rady dla koncernów, które dopiero teraz stoją przed decyzją o wyborze i przejściu w stronę zielonej energetyki, zaznacza, że długoterminowa strategia przejścia na odnawialne źródła energii jest nieunikniona. – Dziesięć lat temu było to bardziej moralnym obowiązkiem i myślę, że podobnie jest i teraz, choć warto spojrzeć na stronę finansową. Obecnie taniej jest budować zieloną energię niż energię opartą na paliwach kopalnych. Nie widzimy żadnych powodów, aby nie przyspieszyć zielonej transformacji. Niemniej jednak, każda firma ma własne doświadczenia i sama powinna podejmować decyzje – zalecił.

Pytany o możliwości rozwoju morskiej energetyki wiatrowej na Morzu Bałtyckim Anders Holst Nymark powiedział, że nie ma wątpliwości, że ten akwen ma ogromny potencjał dla morskiej energetyki wiatrowej. To właśnie Morze Bałtyckie ma potencjał ekonomiczny, który jest trzykrotnie większy od dzisiejszego zużycia energii przez Polskę. Istnieje wiele powodów, dla których Polska powinna w nią inwestować. Widzimy, że rząd wysyła sygnał i chce zmierzać w tym kierunku.

Dodał, że morska energetyka wiatrowa na Bałtyku dysponuje znacznymi możliwościami. W początkowej fazie rozwoju może to być ok. 9 GW mocy. – Morze Bałtyckie daje szerokie możliwości inwestycyjne, a także szansę na współpracę i czerpanie zysków. Warunki wietrzne na Bałtyku są bardzo dobre – powiedział. Wskazał także na kolejny atut, jaki w przyszłości pomoże obniżyć koszty energetyki wiatrowej. Chodzi o współpracę regionalną między Polską, krajami bałtyckimi a Skandynawią. Jego zdaniem pomoże ona optymalizować inwestycje, zwiększać opłacalność i stabilizować morską energetykę wiatrową na Bałtyku.

Pytany o bilansowanie energii w systemie, w czasie kiedy OZE jej nie dostarczają, podkreślił, że udział wiatru w generacji energii wynosi obecnie 40 proc. – Oczywiście będziemy potrzebować innych technologii niż tylko wiatr czy tylko energia słoneczna. Magazyny energii mogą rozwiązać niektóre problemy. Może będziemy musieli przyjrzeć się wodorowi. Wiele technologii będzie musiało się nawzajem uzupełniać. Co możemy teraz zrobić, to zbudować te, które są najtańsze, zarządzać mocą w naszych istniejących systemach, a następnie możemy tworzyć lepsze połączenia między krajami, ponieważ wtedy będziemy w stanie lepiej zarządzać zmienną energią – wiatr nie wieje wszędzie w tym samym czasie. Siły rynkowe pomogą nam stworzyć rozsądniejszą równowagę w systemie – zaznaczył.

Morskie farmy wiatrowe z ziemi norweskiej do Polski. W pakiecie z gazem

Podobną filozofię jak duński Ørsted wydaje się wyznawać norweski Equinor. – Inwestujemy coraz więcej w OZE. Czerpiemy z doświadczeń innych firm, ale i naszych własnych doświadczeń w sektorze ropy i gazu. Doświadczenia i wiedza zdobyta przy produkcji i eksploatacji platform wiertniczych pomagają nam w sprawniejszym rozwoju morskiej energetyki wiatrowej poprzez skrócenie czasu produkcji czy przygotowania gotowej bazy logistyczno- technicznej. W tym zakresie jesteśmy liderami w branży spośród firm paliwowych, które chcą z podstawowego sektora ropy i gazu zacząć produkować zieloną energię – powiedziała z kolei Ann-Cathrin Vaage, konsultant ds. polityki klimatycznej w firmie Equinor, w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl.

Pytana o rady dla firm, przed którymi jest podjęcie takich decyzji, podkreśliła, że najistotniejszy jest przegląd inwestycji dokonanych i planowanych i wyciągnięcie wniosków, co będzie wkrótce najbardziej dochodowe. – Musimy zobaczyć, gdzie można inwestować w OZE, biorąc pod uwagę uwarunkowania danego koncernu. Warto inwestować w OZE, nawet jeśli jesteś firmą naftową. Widzimy coraz więcej projektów, które będą przynosić zyski. Jednym z nich jest morska energetyka wiatrowa, w tym także na polskim Bałtyku – zaznaczyła. Pod koniec maja norweski koncern podpisał z Polenergią umowę zakładającą wspólną realizację dwóch projektów morskich farm wiatrowych na Bałtyku o planowanej mocy 1200 MW. W grudniu tego roku Polenergia podpisała z Grupą Equinor już trzecią przedwstępną umowę zbycia 50 proc. udziałów w spółce zależnej Polenergia Bałtyk I, realizującej budowę morskiej farmy wiatrowej o mocy do 1560 MW. Łączna moc projektów morskich farm wiatrowych na Bałtyku realizowanych przez obie firmy może sięgnąć blisko 3000 MW.

O wciąż prowadzonych pracach wydobywczych powiedziała, że firma ogranicza emisje z prowadzonych prac wydobywczych z ropą i gazem. – Chcemy także inwestować więcej w energetykę wiatrową. Chcemy, aby przed 2030 rokiem 15–20 proc. naszych inwestycji dotyczyło OZE. Oznacza to ok. 10 mld euro inwestycji w to źródło. Mam nadzieję, że będziemy w stanie dostarczać Polsce gaz i energię elektryczną. Gaz może dać Polsce szansę na walkę z wysoką emisją. Energia elektryczna może być przez nas dostarczana poprzez produkcję z morskich farm wiatrowych – dodała Vaage. Wspomniała, że Equinor jest jednym z liderów morskiej energetyki wiatrowej.

Skandynawskie recepty na transformację energetyczną. Gaz i morska energetyka wiatrowa (RELACJA)

PKN Orlen myśli o skandynawskiej drodze rozwoju

Śladami duńskich i norweskich firm wydaje się podążać PKN Orlen, największy w tej części Europy koncern naftowy i jednocześnie piąta w Polsce pod względem wielkości grupa produkująca energię elektryczną. 20 grudnia koncern przedstawił zaktualizowaną strategię na lata 2017–2021, uwzględniającą inwestycje w niskoemisyjną energetykę, w tym morską energetykę wiatrową. Koncern zakłada, że podejście do planu budowlanego nastąpi w połowie 2020 roku. Prace budowalne to kolejne 2 lata, a wypuszczenie do sytemu pierwszej energii możliwe będzie w 2026 roku.

Jarosław Dybowski z PKN Orlen w czasie jednego z paneli w polskim pawilonie szczytu klimatycznego COP24 powiedział, że jego firma kilka lat temu rozpoczął prace zmierzające w stronę morskiej energetyki wiatrowej na ponad 1000 MW. – Udało się, aby morskie farmy wiatrowe zostały uwzględnione w strategii energetycznej – będą jednym z największych źródeł energii. Nikt już nie inwestuje w węgiel. Duże spółki na Zachodzie inwestują w zieloną energetykę, między innymi właśnie w morską energetyką wiatrową. To zielona technologia przyszłości. Zaczęliśmy prace przygotowawcze do podjęcia decyzji o inwestowaniu w te źródła. Zamówiliśmy badania środowiskowe, zatrudniliśmy także doradców – dodał.

Podkreślił, że spółka prowadzi rozmowy z operatorem sieci przesyłowych PSE i chciałaby, aby model współpracy i budowy przyłączeń był zbliżony do tego, jaki jest na Zachodzie. – W tym zakresie potrzebujemy jak najszybciej ustawy dotyczącej przyłączenia sieci – powiedział. Zaznaczył, że Orlen dysponuje już mocami wytwórczymi dzięki źródłom gazowym, co idealnie pasuje do morskiej energetyki wiatrowej, a to za sprawą elastyczności tego typu źródeł. Nadmienił, że będziemy potrzebować najprawdopodobniej więcej niż 10 GW mocy zainstalowanej w energetyce wiatrowej do 2040 roku. Mowa jest o 50 GW. Do tego czasu jednak, jego zdaniem, konieczne będzie pozyskanie nowych mocy, bo z systemu wypadną stare bloki, a więc pojawi się przestrzeń na nowe moce wytwórcze.