Polityka energetyczna Angeli Merkel sprzyja zapotrzebowaniu na węgiel

22 września 2017, 06:15 Alert

W Niemczech nadal ponad 40 proc. energii wytwarzają elektrownie węglowe. Dlatego, że kanclerz Angela Merkel realizuje politykę ochrony klimatu i rozwoju zielonej energii, co niespodziewanie pobudza w energetyce wzrost popytu na węgiel, głównie brunatny.

Merkel w Bundestagu. Fot. Tobias Koch
Merkel w Bundestagu. Fot. Tobias Koch

Kanclerz Merkel chce zlikwidować w Niemczech energię jądrową i zastąpić ją energią odnawialną, co bardzo powoli stymuluje tę energetykę, ale intensywnie stymuluje doraźnie eksploatację węgla brunatnego z kopalni odkrywkowych. Tak jak w okolicach miasteczka Poedelwitz, otoczonego odkrywkami dostarczającymi węgiel do pobliskiej, strategicznej elektrowni o mocy 2 GW.

Produkcja czystszej energii znajduje się na jednym z czołowych miejsc programu wyborczego kanclerz Merkel ( a wybory są 24 września). W Niemczech władze zaczęły subsydiować energię wiatrową i słoneczną w 2000 r. W 2011 r., Merkel zainicjowała „Energiewende”. Niemcy wydały w ostatnim dziesięcioleciu około 650 mld euro (780 mld dol.) na dotacje dla zielonej energii. Obecnie kandydująca na czwartą kadencję dotychczasowa kanclerz zapowiada, że do 2020 r. ograniczy emisję CO2 o 40 proc. w stosunku do poziomu z 1990 r. Jednak zdaniem berlińskich analityków klimatu z Instytutu Agory, w najlepszym wypadku uda się osiągnąć 30 proc. Co będzie zdecydowanym niepowodzeniem.

To nie znaczy, że polityka Merkel zakończyła się zupełną porażką. Według informacji z energetyki wiatrowej, powstało w niej143 000 miejsc pracy, gdy w konwencjonalnych elektrowniach i w górnictwie węglowym pracuje 135 000 osób. Ponad jedna trzecia energii w Niemczech wytwarzana jest z wiatru, słońca i biomasy, więcej niż średnia Unii Europejskiej. Emisja CO2 spadła o 27 proc. w relacji do poziomu z 1990 r., gdy średnia 28 państw UE wynosi 22 proc.

Rząd Merkel zapowiada, że inwestycje w czystą energię uczynią Niemcy światowym liderem technologii. Liderem radykalnej dekarbonizacji gospodarki. W porcie Cuxhaven na Morzu Północnym za kilka lat ok.1000 osób rozpocznie pracę w nowej fabryce Siemensa AG ( inwestycja za 240 mln dol.), produkując tu ogromne stalowe turbiny dla elektrowni wiatrowej na Morzu Północnym budowanej przez firmę Ambau GmbH. Powstaną tu nowe miejsca pracy na kilka lat za hojne fundusze udzielone przez rząd niemiecki. Stal zapewne będzie z importu, bo nie da się jej produkować bez węgla (koksowego) wytwarzając olbrzymie ilości CO2.

Klaus Schaefer, szef koncernu energetycznego Uniper, twierdzi jednak, że subsydia niewiele przyczyniły się do ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Bo elektrownie węglowe są nadal konieczne. Konsumenci narzekają na rosnące ceny energii, drugie co do wysokości w Europie po Danii. Ponad trzykrotnie wyższe niż w USA. Zielona opłata wzrosła ostatnio do 25 proc. kwoty na niemieckich rachunkach za energię elektryczną.

To zmobilizowało Unię Chrześcijańsko-Demokratyczną (partię Angeli Merkel) do rozważenia alternatywy dla subsydiowania energii odnawialnej. Już w tym roku niemiecka koalicja rządząca starała się ograniczyć liczbę nowych elektrowni OZE uprawnionych do subwencji. Pojawiła się propozycja, aby energetykę odnawialną dotować bezpośrednio z podatków. Leon Birnbaum, członek zarządu koncernu energetycznego E.ON na konferencji w Londynie zauważył: – „W przeszłości wszyscy byli w stanie sami zarabiać pieniądze, bez względu na technologię. Nie możemy więc spodziewać się dotacji na wieczność”.

Bloomberg/Teresa Wójcik