Polityka niezależności energetycznej USA pozwala uruchomić kontrowersyjny ropociąg

18 kwietnia 2017, 07:15 Alert

14 maja ma rozpocząć pracę ropociąg Dakota Access, który będzie dostarczał ropę z Dakoty Północnej do Illinois w USA. Do tego czasu dostawy będą nadal odbywać się koleją. Zmiana pozwoli obniżyć koszty transportu i, według deklaracji władz, przybliżyć „niezależność energetyczną” Stanów Zjednoczonych.

Donald Trump, fot. flickr.com/GageSkidmore

Agencja Reuters poinformowała, że operator ropociągu Energy Transfer Partners złożyły w Federalnej Komisji ds. Regulacji Energetyki (FERC) stosowne dokumenty. Budowa połączenia wartego 3,8 mld dolarów spotkała się z masowymi protestami plemienia Siuksów i innych przeciwników ingerencji w środowisko naturalne na szlaku ropociągu.

Transport kolejowy z Bakken również był szkodliwy dla środowiska. W 2014 roku doszło do katastrofy kolejowej Lac-Megantic. 77 cystern naftowych transportowanych z Dakoty Północnej do rafinerii Irving Oil w Kanadzie wykoleiło się i wybuchło. Wybuch zniszczył 30 budynków i zabił 47 ludzi. Promień eksplozji został oszacowany na prawie 1 kilometr.

Chociaż administracja byłego prezydenta USA Baracka Obamy zapewniła, że zrezygnuje z ropociągu, to ekipa Donalda Trumpa, ogłosiła powrót do przedsięwzięcia. Wpisuje się ono w jego politykę niezależności energetycznej, bo pozwoli taniej dystrybuować owoce rewolucji łupkowej na terytorium Stanów Zjednoczonych. W Dakocie Południowej znajduje się zagłębie wydobycia ropy łupkowej i pole Bakken.

Zostało ono odkryte w 1953 roku przez J. W. Nordquista i nazwane na cześć Henry’ego Bakkena. Był to farmer, na którego ziemi odkryto pierwszą ropę wymienionej formacji. Według amerykańskiej służby geologicznej na polu Bakken można wydobyć nawet 7,4 mld baryłek ropy naftowej. Według Departamentu Surowców Naturalnych stanu Północna Dakota granica opłacalności wydobycia wynosi tam mniej niż 40 dolarów za baryłkę, co oznacza przy obecnych cenach ropy sięgających 55 dolarów, że wydobycie pozostanie opłacalne.

OilCapital/Reuters/Wojciech Jakóbik