Barczak: Wydobycie węgla może spaść, ale nie czas bić na alarm

8 listopada 2017, 07:15 Alert

Minister energii Krzysztof Tchórzewski stwierdził niedawno, że wydobycie węgla energetycznego w kraju przekroczy 30 mln ton. Ale według planu miało być 32 mln ton. Pojawiły się głosy, że grozi nam niedobór węgla dla energetyki i niebezpieczne zwiększenie importu. Poprosiliśmy o skomentowanie tej sytuacji prof. Andrzeja Barczaka z Akademii Ekonomicznej w Katowicach.

fot. Lubelski Węgiel „Bogdanka” S.A.

– To prawda, że jest możliwe, aby do końca tego roku Polska Grupa Górnicza dostarczyła mniej węgla niż zapowiadane 32 mln ton. Ale nie ma co bić na alarm – uważa prof. Bartczak. Brak – jeśli będzie – to wyniesie nie więcej niż około 1 mln ton. Gdyby więc zaszła taka konieczność, to na krótki okres możemy nasz rynek zasilić importem węgla. Roczne wydobycie węgla w Polskiej Grupie Górniczej przekroczy w tym roku 30 mln ton. W ostatni poniedziałek 6 listopada minister energii Krzysztof Tchórzewski ostrożnie ocenił, że trudno obecnie stwierdzić, o ile przekroczy. Może więc trochę tego węgla z własnych kopalń zabraknie.

– Jest jednak możliwe, że kopalnie PGG nadgonią z wydobyciem i zrealizują pierwotnie zaplanowany wolumen 32 mln ton do końca 2017 r. Jedynym problemem do pokonania może być stan robót przygotowawczych. To jednak też można jeszcze nadrobić, a może nawet już zostało nadrobione. W każdym razie przypominam, że ten problem, jeśli jeszcze jest – to efekt poważnych zaniedbań, efekt braku środków na przygotowanie nowych złóż – ocenił naukowiec.

– Jak dotychczas zarząd PGG ustrzegł się błędów. Aby osiągnąć wielkość wydobycia węgla na odpowiednim poziomie, kopalnie odbudowują fronty wydobywcze. W latach 2017-2020 Polska Grupa Górnicza przeznacza na inwestycje ponad 7,2 mln zł. I zapewne problemów na krajowym rynku nie będzie. Obserwując działalność Grupy należy podkreślić, że pomimo wcale nie łatwej sytuacji, polskie górnictwo energetycznego węgla kamiennego wychodzi na prostą i nie ma powodu do panikowania o surowiec dla polskich elektrowni – podsumował Barczak.