Popczyk: Monizm elektryczny wymaga rewizji energetyki węglowej

11 stycznia 2019, 17:15 Energetyka

Prof. Wojciech Popczyk przedstawił w trakcie konferencji PSL strategię opierającą się na trzech celach energetycznych. Uznał on, że należy sformułować proaktywną odpowiedź na przesilenie w elektroenergetyce, które nastąpi w latach 2019/20.

Według Popczyka należy zbudować kompetencje i zebrać siły tak, aby móc rozbroić pole minowe, jakim jest dzisiaj polska energetyka. – Drugi krok to budowa dojrzałego, konkurencyjnego rynku energii. Jeśli udałoby się go stworzyć w latach 2020–21, to w latach 2022-25 będziemy w stanie zbudować konkurencyjny rynek energii elektrycznej – podkreślił.

Popczyk przypomniał, że w 2021 roku ruszają rynki bilansujące koszty energii elektrycznej. – Konkurencyjny rynek to wehikuł, który musi nas przenieść do 2050 roku, aby nasza elektroenergetyka stała się wówczas zeroemisyjna, zarówno jeśli chodzi o transport, jak i ciepłownictwo. Jeśli rynek pozwoli nam realizować transformację, to dojdziemy do monizmu elektrycznego, polegającego na tym, że wszystkie usługi będą zaspakajanie dzięki energii elektrycznej – przekonywał.

– Wchodzimy w ostrą fazę elektryfikacji transportu i ciepła – powiedział prof.  Popczyk. Zaproponował także rewizję inwestycji, które są w toku lub w fazie planów.

W kwestii transformacji miksu energetycznego znał, że szansą dla jego zróżnicowania są mikrogazownie. – 10-15% energii na potrzeby gmin mogą wytwarzać mikrogazownie,  20—25% wiatraki na lądzie, 30%. fotowoltaika, a pozostałe 30% elektrownie wiatrowe na morzu, zasilające obszary o skoncentrowanym zapotrzebowaniu na energię elektryczną. To korzystny miks dla Polski w obliczu strategii energetycznych przyjętych przez Niemcy, Europę, USA czy Chiny – powiedział Popczyk.

– Gospodarka na obszarach wiejskich może stać się zeroemisyjna już w 2040 roku, a w miastach w 2050 roku. Wielu ekspertów przytaczając przykład niemieckiej transformacji energetycznej mówi, że Niemcy poniosły spore koszty Energiwende, jednak moim zdaniem to nie koszty, a inwestycja. W 2018 roku Niemcy zaoszczędziły już 1 mld euro dzięki importowi energii, a zyski będą dalej rosły – zakończył.