Poprawa: Ropa podrożeje, ale na razie sprzyja polskim planom

20 stycznia 2016, 13:15 Energetyka

ANALIZA

Paweł Poprawa

Ekspert rynku energii

Początek roku 2016 na rynkach energetycznych zdominowały kolejne, raczej nieoczekiwane spadki cen ropy naftowej, przekraczające już barierę 30 dol. za baryłkę. Po półtora roku utrzymywania się bardzo niskich cen surowca wiara w możliwość szybkiego odwrócenia tego trendu wyparowała z sektora naftowego, a agencje ratingowe „wróżą” możliwość nadejścia jeszcze głębszego minimum cenowego. Przewidywania co do relacji podaży i popytu na rynkach  pozwalają spodziewać się, że bieżący rok upłynie pod znakiem taniej ropy.

Bieżąca nadpodaż ropy naftowej jest wynikiem skumulowanego efektu kilku czynników. Najczytelniejszym z nich jest zwiększenie przez Arabię Saudyjską wydobycia ropy o około 1 mln baryłek dziennie (a licząc w stosunku do najniższego poziomu wydobycia nawet o blisko 2 mln baryłek). Stało się ono mechanizmem spustowym szybkiego odejścia od cen utrzymujących się wcześniej na poziomie 100-120 dol. za baryłkę. Mniej dostrzegany jest wpływ amerykańskiej ropy łupkowej, której jednak znaczenie trudno przecenić. W ciągu kilku lat ten sektor zwiększył wydobycie z marginalnego poziomu do około 4-4,5 mln baryłek dziennie w okresie szczytowym, co przy skali globalnej konsumpcji ropy naftowej na poziomie 91-92 mln baryłek dziennie, stanowiło ekwiwalent około 4-5 proc. rynku światowego. Do czynników przechylających szalę rynkową w stan nadpodaży w pewnym stopniu dołożyli się Rosjanie, będący obok Arabia Saudyjskiej i USA największym producentem ropy. Niskie ceny surowca próbowali sobie choć po części kompensować intensyfikowaniem wydobycia.

Ostatnie półtora roku przyniosło ponadto rozszczelnienie polityki OPEC, polegającej dotąd na skutecznej samokontroli podaży dla utrzymania satysfakcjonującego poziomu cen. Zachwiał się też podział światowych rynków na strefy wpływów – przykładowo ropa łupkowa odbiera rynek amerykański krajom bliskiego wschodu, Rosja stara się wejść na rynek chiński, zaś Arabowie na rynek Środkowej Europy. Te zjawiska zwiększyły konkurencję między eksporterami, co sprzyja niskim cenom.

Rok 2016 rozpoczyna się od zniesienia sankcji wobec Iranu, co w perspektywie kilku do kilkunastu miesięcy może doprowadzić do wrzucenia na rynki kolejnych 0,5-1 mln baryłek dziennie, które również dołożą się po stronie nadpodaży. Jeśli uwzględnić też nie najlepsze rokowania co do kondycji gospodarki chińskiej, co przekłada się na zmniejszenie zużycia przez nią ropy, to bieżący rok wydaje się być skazany na niski poziom cen tego surowca.

W krótkiej perspektywie czasowej dochodzi do tego jeszcze wpływ dużych zapasów zgromadzonej ropy, której część musi być wkrótce sprzedana z uwagi na koszty magazynowania. W najbliższych tygodniach obecne umocnienie się dolara, będącego walutą rozliczeniową rynków ropy, dodatkowo przełoży się na presję do dalszej obniżki jej cen.

Taki stan rzeczy źle wróży na najbliższe kilkanaście miesięcy największym eksporterom ropy, zwłaszcza tym, których socjalny i polityczny model państwa bazuje na przychodach z eksportu nieprzetworzonego surowca. Spośród nich najbardziej dotknięte dekoniunkturą mogą być Rosja, Wenezuela, ale także Arabia Saudyjska. W każdym z tych krajów „ropopochodne” problemy gospodarcze, jeśli utrzymają odpowiednio długo, mogą przełożyć się na zachwianie się systemu politycznego. Dobrym przykładem wrażliwości na zmiany cen ropy jest Rosja ostatniego ćwierćwiecza. Różnica między jelcynowską „wielką smutą” a prosperity czasów Putina to nie tyle osobowość prezydenta, co przede wszystkim cena ropy za baryłkę – za czasów Jelcyna średnio ok. 20 dol., zaś za Putina do niedawna ok. 100 dol.

Jednak w dłuższej skali czasowej niskie ceny ropy uruchomią mechanizm stopniowego spadku jej podaży. W pierwszym rzędzie dotyczy to amerykańskiej ropy łupkowej, co do zasady droższej w wydobyciu niż ropy ze złóż konwencjonalnych, a w większości basenów nieekonomicznej przy dzisiejszej cenie 30 dol.baryłkę. Proces ten już się rozpoczął, a organicznie w jego następstwie globalnego wydobycia o kilka procent może pozwolić na zrównoważenie popytu i podaży i stabilizowanie się cen ropy na poziomie bliżej 60 dol. baryłkę. Tymczasem jednak obniżenie się cen ropy poniżej 30 dol. za baryłkę może wywołać poważny kryzys sektora bankowego w USA. Specyfiką sektora łupkowego jest bardzo znaczący udział niewielkich firm, w dużym stopniu bazujących na pożyczanym pieniądzu. Istnieje obawa, że przy obecnej niskiej rentowności lub nierentowności całego sektora łupkowego przełoży się to na falę bankructw, których skutki mogą być porównywalne lub większe od wywołanych przez kryzys na amerykańskim rynku nieruchomości w 2008 r.

Czas niskich cen ropy jest okresem szans dla polskiego sektora poszukiwawczego, mającego w ostatnich latach ambitne plany rozwoju. Takie warunki sprzyjają akwizycji projektów poszukiwawczych i wydobywczych za stosunkowo niskie ceny. W przypadku trafnych inwestycji długofalowo, po oczekiwanym i pewnie nieuchronnym wzroście cen ropy, mogą one przynieść spory profit.

Dodatkowym czynnikiem, zachęcającym do pozyskiwania nowych zasobów, jest obecne otwarcie Iranu na zagranicznych inwestorów. Skala możliwości zarówno poszukiwawczych jak i wydobywczych w tym, dotąd izolowanym kraju rozbudza wyobraźnię. Zarówno PGNiG, jak i Orlen Upstream w ostatnich latach intensywnie się na taką okoliczność przygotowywały, a biorąc pod uwagę przychylność Iranu wobec polskich inwestorów, można liczyć,  że naszym firmom naftowym uda się tą szansę wykorzystać.