Posłowie KO złożą wniosek do prokuratury i NiK dotyczący katastrofy w Kopalni Turów z 2016 roku

16 listopada 2021, 18:00 Alert

Posłowie KO chcą, by prokuratura i Najwyższa Izba Kontroli (NiK) przyjrzały się okolicznościom katastrofy górniczej, do której doszło w 2016 roku na terenie Kopalni Turów. Według nich informacje, które ujawniły ostatnio w tej sprawie media, wskazują na niegospodarność i zanieczyszczenie środowiska znacznych rozmiarów.

Kopalnia węgla brunatnego Turów. Fot. Bartłomiej Sawicki/BiznesAlert.pl
Kopalnia węgla brunatnego Turów. Fot. Bartłomiej Sawicki/BiznesAlert.pl

Katastrofa górnicza w Turowie

W jednym z z ostatnich reportaży na stacji TVN24 wspomniano o katastrofie, do której doszło w 2016 roku w Bogatyni, gdzie znajduje się kopalnia. Wówczas zwałowisko odpadów powydobywczych osunęło się i zniszczyło wyrobisko kopalni oraz pracujące w nim maszyny. Według jednego z pracowników elektrowni, z którym rozmawiali reporterzy, do katastrofy doszło przez niewłaściwą eksploatację złóż i decyzje o zmniejszeniu kosztów wydobycia.

Według autorów reportażu TVN24 okoliczności katastrofy nie zostały do tej pory wyjaśnione. O jej zbadanie upomnieli się we wtorek posłowie Koalicji Obywatelskiej z Dolnego Śląska: Robert Kropiwnicki i Michał Jaros. – Domagamy się od rządu Mateusza Morawieckiego, od jego urzędników, będziemy zwracali się do ministra aktywów państwowych i ministra klimatu o informację, co zrobili w tej sprawie – powiedział Kropiwnicki.

Zwrócił uwagę, że osunięcie się zwałowiska doprowadziło nie tylko do zniszczenia środowiska naturalnego, ale ogromną stratę poniosła też sama Kopalnia Turów.

– Utracono złoże warte 3-5 mld złotych, a także taśmociągi, koparki i inny sprzęt, który został zasypany przez te hałdy ziemi, więc musiało mieć to wpływ na ceny energii, zarówno w latach ubiegłych, jak i obecnie – wskazał Kropiwnicki.

Michał Jaros poinformował natomiast, że skierował do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w związku z katastrofą górniczą. Jak wspomina Jaros chodzi o trzy kwestie.

– Pierwszy aspekt to oczywiście kwestia związana z narażeniem i zagrożeniem bezpieczeństwu powszechnemu; druga kwestia to jest możliwość popełnienia przestępstwa poprzez znacznych rozmiarów zanieczyszczenie środowiska. I trzecia to właśnie ta dotycząca niegospodarności, dotycząca środków, które zostały zmarnowane poprzez niekompetencję pracowników i osób nadzorujących wydobycie węgla w Kopalni Turów – powiedział poseł KO.

Polityk zapowiedział również złożenie wniosku do Najwyższej Izby Kontroli w tej sprawie.

– Zależy nam na tym, żeby NiK skontrolowała działania Wyższego Urzędu Górniczego z oddziału we Wrocławiu, który sprawdzał tą katastrofę z 2016 roku – powiedział Jaros. Przekonywał, że nie chodzi tylko o przyszłość kopalni i elektrowni Turów, ale także ceny prądu na Dolnym Śląsku.

Polityk przypomniał, że już pięć lat temu parlamentarzyści KO zabiegali o informacje dotyczące katastrofy.

– Informacje, które uzyskaliśmy w odpowiedzi na interpelację posła Andrzeja Czerwińskiego, były zdawkowe. Dziś wiemy, że były zdawkowe, dlatego że to była poważna katastrofa, a pracownicy elektrowni, a przede wszystkim kopalni zostali zobligowani do podpisania tzw. lojalek, żeby nie mówić o tym, co się wydarzyło na terenie kopalni – powiedział Jaros.

Autorzy reportażu w TVN24 sugerowali w nim, że jedną z przeszkód do zawarcia porozumienia z Czechami jest kwestia wprowadzenia na teren Kopalni Turów niezależnych obserwatorów, którzy mogliby doprowadzić do zbadania wpływu katastrofy z 2016 roku na środowisko.

Polska Agencja Prasowa/Aleksander Tretyn 

Sawicki: Między węglem a wodą, czyli gdzie leży prawda o Turowie?