Karaczun: Polsce trudno o sojuszników przeciwko ambitnej polityce klimatycznej (ROZMOWA)

8 sierpnia 2016, 15:00 Energetyka

ROZMOWA

Na ostatnim nieformalnym posiedzeniu ministrów środowiska UE, Polska przedstawiła stanowisko w którym domaga się jednomyślnej decyzji w sprawie reformy handlu emisjami UE, ponieważ dotyczą one kwestii bezpieczeństwa energetycznego. Zdaniem prof. Zbigniewa Karaczuna z Koalicji Klimatycznej, kwestia ta nie dotyczy bezpieczeństwa energetycznego a środowiska i klimatu. – Nie widzę dużej szansy na zmianę sposobu podejmowania decyzji, na ten który lansuje polski rząd – mówi w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl prof. Karaczun.

BiznesAlert.pl: Podczas nieformalnego posiedzenia ministrów środowiska państw UE w Bratysławie, Polska zadała publiczne pytanie w kwestii przeglądu dyrektywy o UE ETS. Zdaniem wiceministra środowiska Pawła Sałka, zmiany w dyrektywie o handlu uprawnieniami do emisji CO2 (EU ETS) powinny być w UE podejmowane jednomyślnie, a nie większością głosów, bo dotyczą m. in. bezpieczeństwa energetycznego. Zgadza się pan z takim podejściem?

Prof. Zbigniew Karaczun, Koalicja Klimatyczna: Z punktu widzenia polskiego rządu może to być ciekawa propozycja. Przy takim podejściu, jakie proponuje parlament oczywiście obowiązuję prawo weta. Jednak w mojej opinii nie widzę dużej szansy na zmianę sposobu podejmowania decyzji, zwłaszcza na lansowaną przez polski rząd. Mówiąc o EU ETS mówimy o mechanizmach redukcji CO2. Nie jest to kwestia miksu energetycznego i bezpieczeństwa energetycznego. Redukcja emisji jest sprawą ochrony klimatu, która jest częścią polityki ekologicznej. Negocjacje klimatyczne są prowadzone w oparciu o konwencję środowiskową i dotyczą ochrony środowiska Konwencja Klimatyczna ma oczywiście bardzo znaczące inklinacje gospodarze, jednak tak naprawdę każda ustawa środowiskowa ma mniejszy czy większy wpływ na gospodarkę.

Jaki wpływ na negocjacje dotyczące reformy EU ETS będzie miała decyzja Brytyjczyków o wystąpieniu z Unii Europejskiej?

Na obecnym etapie bardzo trudno wyrokować, jaka będzie przyszłość negocjacji o systemie handlu emisjami. Z jednej strony Brytyjczycy sprzyjali przyjmowaniu wysokich celów redukcyjnych. Politycy zza kanału La Manche mówili w trakcie negocjacji kolejnego pakietu do roku 2030, że limit redukcji emisji powinien wynosić 50 proc., a nie jak zakłada Bruksela 40 proc. Polityka klimatyczna jest obszarem konsensu wśród brytyjskich ugrupowań politycznych. Panuje przekonanie, że zdecydowana redukcja emisji jest konieczna. W tym kontekście w UE głos zwolenników szybkiej dekarbonizacji będzie słabszy. Z drugiej strony jednak Wielka Brytania zwracała uwagę na rynkowy charakter EU ETS. Brytyjczycy byli przeciwnikami narzucania stałych kwot za emisję CO2. Odrzucali wszelkie próby manipulowania rynkiem emisji. W tym konkretnym aspekcie było to bliskie podejście do stanowiska polskiego rządu. Może więc zabraknąć nam tego głosu w dyskusji na arenie europejskiej. Brytyjczycy byli też przeciwnikami przyjmowania innych celów niż redukcyjny. Nie chcieli przyjmować celów udziału w miksie energetycznym OZE oraz efektywności energetycznej. Sztucznym regulowaniem rynku są z kolei zainteresowane takie kraje, jak Francja, kraje beneluksu, Skandynawia czy Niemcy. Bez Wielkiej Brytanii Polsce może być trudniej pozyskać sojusznika, który ma zbieżne z nią podejście w kwestii rynkowego charakteru EU ETS.

Jak wynika z informacji, do których dotarły zagraniczne agencje, w projekcie krajowego planu działania na rzecz klimatu do 2050 roku, Niemcy zrezygnowały z planów określenia terminu zakończenia produkcji energii elektrycznej z węgla. Czy to oznacza, że Niemcy modyfikują swoje podejście do udziału węgla w energetyce?

Oceniając tę informację należy patrzeć na trend w niemieckiej polityce. Jest on długofalowy, co sprzyjała harmonizacji zmian w sektorach energochłonnych i stopniowym rozwijaniu nowych źródeł energii. W Polsce część ekspertów mówi o końcu niemieckiej polityki Energiewende. W ich opinii niemiecka reforma zakończyła się fiaskiem, ponieważ Niemcy obniżają stawki taryf gwarantowanych. Tymczasem niemiecka polityka przynosi efekty. Nie potrzeba już dopłaty do 1 Kwh z źródeł energii odnawialnej na poziomie 90 eurocentów. Obecnie wystarczy 9 eurocentów.

Z drugiej jednak strony Niemcy płacą jedne z najwyższych rachunków za energię elektryczną w Unii Europejskiej..

To prawda, ale dotyczy to tylko odbiorców indywidualnych. Jeśli jednak zobaczymy na ceny hurtowe energii elektrycznej, to są one często niższe niż w Polsce, zwłaszcza w szczycie dziennym. W Polsce cenny energii dla przemysłu są znacznie wyższe niż dla gospodarstw domowych, odwrotnie niż u naszych zachodnich sąsiadów. Niemcy zaś postanowili chronić swój przemysł. Są tam niższe ceny energii dla przedsiębiorstw, a wyższe dla gospodarstw domowych. Myślenie o energetyce w Polsce i w Niemczech jest zupełnie różne. Rola sektora węglowego w tych dwóch krajach jest zupełnie inna. Niemcy traktują energetykę węglową jako stabilizator dla energii odnawialnej. Od roku coraz częściej zdarzają się tam dni, w których 100 proc. energii jest wytwarzane z OZE. W Polsce zaś mamy podejście zupełnie odwrotne.

Cierpią jednak na tym sieci przesyłowe, które przez nadmiar OZE są przeciążone…

To prawda. Niemcy mają problemy z przeciążeniem sieci. Na polsko – niemieckiej granicy powstały przesuwniki fazowe, aby nie było tzw. przepływów kołowych. Należy jednak pamiętać, że w sierpniu zeszłego roku, gdyby nie zielona energia z Niemiec, głównie fotowoltika, w Polsce doszłoby do blackoutu. Oczywiście trudno było przewidzieć wszystkie skutki związane z konsekwentnym wzrostem udziału OZE w ostatnich 10-15 lat. Niemcy mają teraz doświadczenie i wiedzę odnośnie tego, jakie mogą wystąpić problemy i gdzie szukać dla nich rozwiązań. Pamiętajmy także, że Niemcom węgiel się kończy, dlatego też nie sądzę, że będą zainteresowani utrzymaniem energetyki węglowej w długiej perspektywie czasowej. Nasi zachodni sąsiedzi nie mają praktycznie w ogóle zasobów węgla kamiennego. Dysponują tylko złożami węgla brunatnego, które powoli się wyczerpują.

W którą stronę polska energetyka powinna zmierzać, by unikać niedoboru mocy w letnie upały?

W Polsce brakuje ok .3 GW w fotowoltaice. Główny problem z energią elektryczną mamy w lecie, gdy występują upały. Wynika to oczywiście ze wzrostu zapotrzebowania na energię. Problemem polskich elektrowni, o czym się zapomina jest woda, której często brakuje w upalne dni lub jej temperatura jest za wysoka. Kiedy mamy do czynienia z permanentnym zjawiskami suszy letniej, nieroztropnym wydaje się budowanie bloków o mocy 1000 MW w Kozienicach. Wspomniany blok będzie miał zapotrzebowanie na chłodzenie na poziomie 200 tys. m3 wody, a problemy są już przy obecnym bloku.

Rozmawiał Bartłomiej Sawicki