RAPORT: Nord Stream 2 – polityczne narzędzie Kremla dzielące Europę

16 września 2017, 08:30 Alert

Czarne chmury ponownie zgromadziły się nad budową kontrowersyjnego gazociągu Nord Stream 2. Bliski partner Gazpromu przy realizacji projektu zapowiedział, że amerykańskie sankcje pokrzyżują plany pozyskania zewnętrznego finansowania. Jednocześnie na poziomie Unii Europejskiej prowadzona jest aktywna dyskusja zwolenników i przeciwników ułożenia magistrali omijającej Ukrainę jako państwo tranzytowe.

Sankcje USA i brak pieniędzy

W czwartek europejska i rosyjska prasa rozpisywała się o wypowiedzi prezes OMV Rainera Seele, który podczas konferencji „Nowe sankcje USA – możliwe konsekwencje dla niemieckiego biznesu w Rosji” stwierdził, że nowe ograniczenia Waszyngtonu zmuszą partnerów Gazpromu do znalezienia alternatywnych możliwości finansowania projektu.

Widmo sankcji USA zniechęca instytucje do finansowania Nord Stream 2

– Jeżeli banki nie udzielą nam kredytów, to wówczas będziemy rozważać inne możliwości finansowania projektu – powiedział.

Jego zdaniem partnerzy projektu będą musieli w większym stopniu polegać na własnych środkach, a także ściślej współpracować z rosyjskimi oraz azjatyckimi bankami, co prawdopodobnie nie pokryje 70 proc. finansowania projektowego. Podkreślił jednak, że OMV wywiązuje się ze swoich zobowiązań względem Nord Stream 2.

Pierwotnie zakładano, że kosztujący 9,5 mld euro projekt zostanie w 30 proc. pokryty przez partnerów Gazpromu. Te środki – 2,9 mld euro – już znajdują się na koncie spółki Nord Stream 2 AG, która jest odpowiedzialna za budowę magistrali. Pozostałe 70 proc. zakładanej kwoty miało być pozyskane w ramach finansowania projektowego dzięki celowym kredytom bankowym.

Przypomnijmy, że 3 sierpnia prezydent USA Donald Trump podpisał ustawę, na podstawie której można ukarać każdą spółkę współpracującą z Rosjanami nie tylko w obszarze budowy, ale także modernizacji oraz utrzymania inwestycji. Oznacza to, że europejskie firmy współdziałające z rosyjskimi przedsiębiorstwami będą podlegały amerykańskim sankcjom. Dotyczy to również tych spółek, które są ich partnerami przy budowie gazociągów takich jak Nord Stream 2.

Partnerzy rosyjskiego monopolisty – Engie, Shell, OMV oraz Uniper i Wintershall – zgodzili się na sfinansowanie połowy kosztów wartego 9,5 mld euro projektu. Dotychczas spółki przelały na jego realizację 324 mln euro. Przy czym oprócz wspomnianego OMV również Engie nie wykluczyło, że w przypadku nałożenia sankcji względem Nord Stream 2 może wycofać się z finansowania projektu.

Zdaniem dr. Szymona Kardasia z Ośrodka Studiów Wschodnich wypowiedź prezesa OMV to „kolejny sygnał wskazujący na to, że z jednej strony istnieje ewidentne zainteresowanie realizacją tego projektu po stronie firm zachodnioeuropejskich. Z drugiej zaś są one w pełni świadome ryzyka, jakie obecnie z tym projektem się wiąże”. Według eksperta amerykańskie sankcje mogą być „okolicznością, która wpłynie na opóźnienie realizacji rzeczywistych prac związanych z tym gazociągiem. Spodziewam się kolejnej rundy rozmów dwustronnych i wielostronnych między uczestnikami projektu Nord Stream 2, które mogą trwać tygodniami, a nawet miesiącami, w sprawie kolejnej modyfikacji modelu finansowania tego projektu. Na ewentualne opóźnienie może też wpłynąć możliwa inauguracja rozmów bilateralnych między Brukselą a Moskwą w sprawie reżimu prawnego dla Nord Stream 2”.

Unia Europejska nie chce Nord Stream 2?

Zarówno Gazpromowi, jak i jego partnerom zależy na szybkiej realizacji projektu. Nie ułatwia tego prowadzona na poziomie Unii Europejskiej dyskusja dotycząca podstaw prawnych budowy Nord Stream 2. W miniony czwartek miało miejsce posiedzenie plenarne Parlamentu Europejskiego, na którym odbyło się wysłuchanie stanowiska Komisji Europejskiej na temat mandatu do negocjacji, jaki Komisja ma uzyskać od państw członkowskich w sprawie reżimu prawnego wobec budowy tego kontrowersyjnego rurociągu.

W tym kontekście należy zaznaczyć, że Komisja Europejska ma pewne wątpliwości co do zgodności tego projektu z unijnym prawodawstwem i co do tego, czy jego morski odcinek powinien podlegać unijnej jurysdykcji. Z opinii sporządzonej przez Dyrekcję Generalną ds. Energii wynika, że „unijne prawo ma zastosowanie do podmorskiej części Nord Stream 2 pod Morzem Bałtyckim, która podlega terytorialnej jurysdykcji państw członkowskich (wody terytorialne i/lub wyłączne strefy ekonomiczne Finlandii, Szwecji, Danii i Niemiec), i lądowej części w Niemczech”.

Parlament Europejski sprzeciwia się budowie Nord Stream 2

Aktywny głos w dyskusji prowadzonej w Parlamencie Europejskim zabierali polscy europarlamentarzyści, m.in. Bogusław Liberadzki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, członek Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów, który powiedział, że projekt ten ma charakter polityczny.

– Polityczny nie z powodu Gerharda Schroedera (były kanclerz Niemiec, obecnie szef konsorcjum Nord Stream i Nord Stream 2 – przyp. red.), a z powodu pomijania głosów państw, które zgłaszają do tego projektu zastrzeżenia – powiedział polski europoseł.

Dodał, że w przypadku tego przedsięwzięcia brak jest jasnego rozdziału między funkcją zarządu infrastruktury a funkcją dostawcy, dlatego mandat nie powinien zachęcać do podjęcia tego projektu.

Z kolei prof. Jerzy Buzek, przewodniczący Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii, członek Europejskiej Partii Ludowej, powiedział, że w Parlamencie Europejskim odbyły się już trzy dyskusje na temat Nord Stream 2, a wnioski z nich za każdym razem były takie same: zdecydowana większość Parlamentu Europejskiego jest przeciwna jego budowie, ponieważ nie spełnia warunków ani nie przestrzega zasad Unii Energetycznej.

– Rada UE ma podjąć teraz decyzję ws. mandatu. Nie wiadomo jednak według jakiej procedury i jak ma to być głosowane. Po uzyskaniu mandatu Komisja Europejska podejmie ewentualnie negocjacje, ale ich wynik musi zaakceptować Parlament Europejski. To bardzo skomplikowane. Dla nas wszystko byłoby jasne, gdyby ten mandat mówił „aż do granicy kraju trzeciego przez Bałtyk musi odpowiadać prawu UE, a w szczególności trzeciemu pakietowi energetycznemu” – powiedział.

Wypowiadający się w imieniu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Zdzisław Krasnodębski (PiS) przekonywał, że projekt Nord Stream 2 jest niezgodny z podstawowymi wartościami europejskimi, na które tak często powołuje się KE. Jego zdaniem realizacja tego przedsięwzięcia, mimo wszelkich zastrzeżeń, nie została zaniechana również z powodu poparcia politycznego, jakim się on cieszy.

– Komisja powinna wykazywać więcej śmiałości i zdecydowania wobec tych antyeuropejskich projektów, w których biorą udział przedsiębiorstwa najsilniejszych krajów członkowskich i które są popierane przez elity polityczne i gospodarcze – apelował europoseł.

Marek Jurek z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów powiedział, że budowa Nord Stream 2 powinna być bezzwłocznie wstrzymana.

– Ten projekt kompromituje nasze sankcje wobec Rosji oraz politykę wschodnią, a także działania Komisji Europejskiej, która popierała porozumienia mińskie. Nord Stream 2 jest wspomagany przez Niemcy, które są stroną. Nord Stream 1 był przeciw Polsce i krajom bałtyckim, a Nord Stream 2 jest projektem zwróconym przeciwko Ukrainie. Jeśli serio traktujemy nasze działania, Nord Stream 2 powinien być jak najszybciej objęty polityką sankcji – stwierdził.

Nord Stream 2 to twardy orzech do zgryzienia

W tym kontekście warto zaznaczyć, że Komisja Europejska ma problem z projektem Nord Stream 2 i uzyskaniem wspólnego mandatu od państw członkowskich. W tym tygodniu miało dojść do spotkania grupy roboczej Rady Europejskiej w sprawie mandatu dla Komisji Europejskiej do negocjacji stanu prawnego kontrowersyjnego projektu. Tak się nie stało, ponieważ służby prawne Rady nie przygotowały stanowiska.

Nord Stream 2 blokuje pracę Rady Europejskiej

Jak informował BiznesAlert.pl, 14 września miało się odbyć posiedzenie grupy roboczej, na którym Komisja Europejska miała przedstawić swoje stanowisko wobec propozycji udzielenia jej mandatu do prowadzenia negocjacji z Rosją w kwestii stanu prawnego projektu Nord Stream 2. Może go udzielić Rada, która zdecyduje o tym, czy mandat będzie „twardy”, a zatem wymagający wobec Rosjan, na przykład postulujący zastosowanie w pełni prawa unijnego wobec inwestycji, czy „miękki”, a więc uwzględniający odstępstwa na korzyść strony rosyjskiej.

Niestety ze względu na to, że służby prawne Rady Europejskiej nie przygotowały stanowiska przed spotkaniem, jego porządek został zaburzony przez pominięcie punktu poświęconego Nord Stream 2. Nowa data rozmów na ten temat zostanie dopiero przekazana.

Mimo to w Parlamencie Europejskim odbyła się debata o projekcie Nord Stream 2, w której wzięli udział przedstawiciele Komisji.

Jak zauważa Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl, zwolennicy rozmów Komisji z Rosją wskazują, że jest to jedyna legalna i realna ścieżka uregulowania sprawy Nord Stream 2. W innym wypadku gazociąg ten może powstać polityką faktów dokonanych, w pustce prawnej, o której wspomina KE. Podkreślają, że jakiekolwiek porozumienie Komisji z Rosją będzie musiało zostać zatwierdzone przez Parlament Europejski, który w ostatnim czasie już po raz kolejny istotną większością głosów potępił projekt Nord Stream 2 jako zagrożenie, m.in. dla bezpieczeństwa kontynentu.

Przypomnijmy, że w środę 13 września przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker przedstawił pakiet wniosków dot. unijnego handlu i inwestycji. Zaproponował między innymi wprowadzenie ram monitoringu inwestycji i wielostronny trybunał inwestycyjny. Duński portal Energi Watch stawia tezę, że nowe narzędzie mogłoby zostać użyte przeciwko Nord Stream 2; mogłoby zatrzymać inwestycje w nowe źródła dostaw surowców do Europy, jeśli zagrażałyby one bezpieczeństwu. Zdaniem duńskich przedstawicieli Parlamentu Europejskiego wspomniane regulacje powinny być stosowane przeciwko Nord Stream 2. Pytany przez portal BiznesAlert.pl o taką możliwość prof. Jerzy Buzek powiedział, że instrument ten może być użyty w tym celu, a obecnie podejmowane są rożne działania.

Jak zauważa Wojciech Jakóbik, jednocześnie pojawiają się kolejne wyzwania, z jakimi muszą się zmierzyć budowniczowie Nord Stream 2. Zwraca on uwagę na to, że Duńczycy rozważają wprowadzenie prawa, które pozwoli im blokować tego rodzaju projekty ze względu na zagrożenie bezpieczeństwa kraju. Kopenhaga oficjalnie przyznaje, że pod tym względem rosyjski projekt jej się nie podoba.

Co na to Niemcy?

W tym kontekście ciekawe jest stanowisko Niemiec wobec gazociągu Nord Stream 2. Przypomnijmy, że Berlin wielokrotnie okazywał poparcie dla rosyjskiego projektu. W połowie czerwca kanclerz Niemiec Angela Merkel stwierdziła, że jej zdaniem Komisja nie potrzebuje osobnego mandatu do rozmów z Rosją o swoich zastrzeżeniach względem budowy Nord Stream 2. Wypowiedź kanclerz wpisywała się w retorykę stosowaną przez Gazprom i konsorcjum Nord Stream 2 AG, które nie widziały i nadal nie widzą potrzeby rozmów z Komisją na temat uregulowania kwestii prawnych związanych z budową rurociągu. Według nich morski odcinek gazociągu nie podlega zapisom trzeciego pakietu energetycznego.

Co ciekawe, niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung” stwierdził, że Berlin powinien się zgodzić, aby to Komisja Europejska prowadziła z Rosją rozmowy na temat reżimu prawnego. Jak czytamy w gazecie, „Niemcy nie powinny się bronić przed wynegocjowaniem przez Komisję Europejską z Rosją warunków dla gazociągu przez Bałtyk. W tym przypadku gazociąg będą musiały zaakceptować także kraje ze Wschodu, które obecnie odrzucają ten projekt”.

Warto również odnotować, że w trakcie debaty w Parlamencie Europejskim dotyczącej nowych regulacji prawnych SoS (Security of Supply) głos zabrał przewodniczący chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber. Jego zdaniem projekt powinien zostać zatrzymany. Należy zauważyć, że nie jest to pierwsza krytyczna wypowiedź niemieckiego polityka wobec Nord Stream 2.

W maju br. Weber powiedział, że z punktu widzenia wielu państw Europy Środkowo-Wschodniej oraz krajów skandynawskich projekt ten przyczynia się do zwiększenia zależności Europy od Rosji. – Uważamy, że lepiej rozważyć realizację alternatywnych projektów – oznajmił wówczas szef frakcji EPL.

Podczas piątkowej konferencji w Warszawie prof. Buzek stwierdził, że Niemcy bardzo boją się silnego mandatu, którego żądają inne państwa. Jego zdaniem wciąż nie jest jasne, jakie stanowisko zajmą Niemcy po wyborach parlamentarnych, które odbędą się za ponad tydzień.

– Nie wiadomo, jak się zachowają. Obecnie część koalicji w Niemczech ma negatywne nastawienie do Nord Stream 2 i nie wiadomo, jak to będzie wyglądało po wyborach. Nie mogę dzisiaj niczego wykluczyć – powiedział Buzek.

Nord Stream 2 dzieli Europę

Nie jest również tajemnicą, że projekt gazociągu Nord Stream 2 i sprawa mandatu dla Komisji Europejskiej wywołują niemałe emocje i dzielą Unię Europejską na dwa obozy: zwolenników i przeciwników. Zdaniem jego przeciwników wspomniana magistrala jest sprzeczna z interesami Unii Europejskiej i nie wpłynie na zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego Wspólnoty.

– Nord Stream 2 nie jest zgodny z duchem, literą oraz zasadami Unii Energetycznej. Nie prowadzi do dywersyfikacji dostawców, źródeł oraz tras dostaw gazu do Unii Europejskiej. Żaden z tych trzech warunków nie jest spełniony. Projekt nie jest uzasadniony komercyjnie, ponieważ pierwszy Nord Stream jest wykorzystywany tylko w połowie. Przedstawiciele konsorcjum nie protestują, kiedy o tym mówimy. Inwestycja na znacznie mniejszą kwotę w ukraińskie gazociągi byłaby tańsza i szybciej poprawiłaby bezpieczeństwo dostaw do Unii. Tym bardziej, że mamy daleko idącą integrację z Ukrainą. Nord Stream 2 zagraża jednak nie tylko jej, ale także Europie Środkowo-Wschodniej – mówił w Warszawie przewodniczący Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.

Warto odnotować, że opinię Polski podziela również Komisja Europejska. W trakcie wspomnianego wysłuchania w Parlamencie Europejskim Miguel Arias Cañete, komisarz ds. energii i zmian klimatu, powiedział, że KE „nie będzie popierać projektów takich jak Nord Stream 2, które nigdy nie będą w naszym wspólnym interesie”.

Europejski komisarz zapowiedział także zmianę prawa, tak by więcej nie pojawiły się problemy takie jak przy Nord Stream 2. Jak powiedział Cañete projekt ten „nie dywersyfikuje, a tylko zwiększa dominującą pozycję Gazpromu na naszym europejskim rynku”. Jednocześnie podkreślił, że odkąd objął pełnioną obecnie funkcję, chciał gwarancji, by każdy kraj miał dostęp do trzech różnych źródeł energii.

– Popieramy ideę Korytarza Południowego, dlatego też mamy strategię, która pomoże zmniejszyć zależność od dostaw gazu z Rosji. Szukamy innych możliwości importu LNG i dlatego staramy się popierać nową infrastrukturę, która pozwoli na import surowca z innych kierunków. Chcemy dokończyć budowę wszystkich połączeń międzysystemowych – powiedział Hiszpan.

– Nie będziemy popierać takich projektów jak Nord Stream 2, który nigdy nie będzie w naszym wspólnym interesie. Nie dywersyfikuje on, a tylko zwiększa dominującą pozycję Gazpromu na naszym europejskim rynku – podkreślił.

Nord Stream 2

Nord Stream 2 to rosyjsko-niemiecki projekt gazociągu przebiegającego po dnie Morza Bałtyckiego. Ma nim trafiać z Rosji do Niemiec 55 mld m sześc. gazu rocznie. Magistrala ma przebiegać w większej części tą samą trasą, co oddany do użytku w 2010 roku Nord Stream 1, który ma taką samą moc przesyłową. Po 2019 roku, kiedy według planów Rosjan ma zostać ukończony Nord Stream 2, Gazprom będzie mógł przesyłać w sumie do 110 mld m sześc. gazu rocznie przez Bałtyk, z pominięciem dotychczasowych krajów tranzytowych, takich jak Białoruś, Ukraina, Polska czy Słowacja.

Największe straty może ponieść Ukraina, której budżet jest uzależniony od wpływów z tranzytu gazu z Rosji na Zachód. Może to skutkować rosnącą zależnością tego kraju od Rosji. Polska oraz część państw Europy Środkowo-Wschodniej sprzeciwia się tej inwestycji, podkreślając, że nie jest to projekt ekonomiczny, lecz geopolityczny. Także Szwecja i Dania sceptycznie oceniają Nord Stream 2. Ich zdaniem może on pogorszyć i tak złą kondycję bezpieczeństwa na Bałtyku.

Zwolennicy twierdzą, że gazociąg ten da Europie Zachodniej tani gaz. Krytycy, w tym Polska, ostrzegają, że posłuży do ugruntowania pozycji Gazpromu w Europie Środkowo-Wschodniej, zablokuje dywersyfikację i podkopie rentowność terminalu LNG oraz innej infrastruktury na nierosyjski surowiec.