RAPORT: USA wprowadzą nowe sankcje wobec Rosji. W którą stronę podąży Europa?

29 lipca 2017, 08:15 Alert

Kongres USA przegłosował nowy pakiet sankcji wymierzonych w Iran, Koreę Północną oraz w Rosję. Dla Europy i dla Polski konsekwencje, w szczególności w odniesieniu do sektora energetycznego, niosą te sankcje, którymi obłożono Moskwę. Mogą one przesunąć projekty energetyczne realizowane przez biznes europejski, w szczególności niemiecki, do grupy ryzyka. Chodzi przede wszystkim o projekt Nord Stream 2. Bruksela obawia się jednak tych obostrzeń i apeluje do Waszyngtonu o koordynację działań.

Nowe sankcje USA wobec Rosji

W połowie czerwca br. amerykański Senat przegłosował stosunkiem głosów 98:2 nowe sankcje wobec Iranu i Rosji. Ze względów politycznych i gospodarczych uwaga skoncentrowała się na działaniach wymierzonych w Kreml. Amerykański Senat podjął decyzję o wprowadzeniu nowych sankcji po wyjściu na jaw informacji o próbie ingerencji rosyjskich hakerów w proces wyborczy w 2016 roku. Ponadto senatorowie podkreślili destabilizującą rolę, jaką odgrywa Rosja w konflikcie na Ukrainie oraz w innych krajach w Europie Środkowo-Wschodniej. Projekt nowych obostrzeń uzasadniano chęcią zatrzymania agresji rosyjskiej na Ukrainie, a także możliwością zniechęcenia Rosji przed „inwazją na inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej i Kaukaz”. Sankcje mają także wspomóc reformy rynku energetycznego na Ukrainie i zmniejszyć zależność europejskich sojuszników USA od dostaw surowców z Rosji. Dokument doprecyzowuje już istniejące sankcje oraz rozszerza je poprzez włączenie dodatkowych sektorów, takich jak kolej i górnictwo, w nadziei, że zwiększy to presję ekonomiczną na Moskwę. Doprecyzowano zapisy dotyczące projektów prac wiertniczych w poszukiwaniu ropy i gazu w Arktyce i na Morzu Czarnym.

Poszerzono również potencjalny zakres sankcji USA w celu włączenia każdego projektu energetycznego, w który zaangażowana jest Rosja. Może to prowadzić do sankcjonowania jakiejkolwiek firmy zajmującej się takim przedsięwzięciem. To zła wiadomość dla pięciu spółek z Europy Zachodniej, które zaangażowane są w budowę nowego gazociągu naturalnego omijającego Ukrainę i łączącego się poprzez Morze Bałtyckie z Niemcami.

Projekt zaostrzenia sankcji utknął jednak w Izbie Reprezentantów w związku z szeregiem sporów proceduralnych.

W sobotę 22 lipca ogłoszono, że grupa negocjatorów z Izby Reprezentantów i Senatu osiągnęła porozumienie w sprawie pakietu sankcji. We wtorek 25 lipca odbyło się głosowanie w Izbie Reprezentantów. Za nowymi sankcjami głosowało 419 członków Izby Reprezentantów, przeciwko – 3.

Dwa dni później Senat USA przegłosował ustawę o sankcjach wobec Rosji, Iranu i Korei Północnej. Senatorowie USA kilka godzin temu uchwalili ustawę o nowych sankcjach wymierzonych przeciwko Rosji, Iranowi i Korei Północnej. Za ustawą przyjętą dwa dni wcześniej przez Izbę Reprezentantów głosowało 98 senatorów. Tylko 2 było jej przeciwnych.

Tym razem Republikanie i Demokraci wykazali pełną zgodność w obronie interesu narodowego. Podobną zgodność zademonstrowali deputowani w Izbie Reprezentantów, gdzie za ustawą o sankcjach padło 419 głosów, a przeciw tylko 3. Aby sankcje weszły w życie, ustawę musi jeszcze podpisać prezydent USA. Może ją też zawetować. W tym przypadku ustawa wróci d Kongresu, gdzie do odrzucenia prezydenckiego weta konieczne jest 2/3 głosów senatorów i deputowanych.

Zgodnie z pakietem zmian w ustawach w ramach sankcji zmniejszono maksymalny okres finansowania na rynku rosyjskich banków – do 14 dni oraz spółek podlegających sektorowi naftowo-gazowemu – do 30 dni. Dokument sugeruje również, że prezydent USA może nakładać sankcje na osoby, które zamierzają zainwestować w budowę rosyjskich rurociągów eksportowych powyżej pięciu milionów dolarów rocznie lub milion dolarów za jednym razem, lub też planują brać udział w dostarczaniu projektów, usług i technologii.

Projekt zawiera obszerny fragment poświęcony pomocy Ukrainie oraz europejskim sojusznikom i partnerom Stanów Zjednoczonych poprzez:

  • wspieranie rządu Ukrainy w przywróceniu suwerenności i integralności terytorialnej;
  • potępianie i sprzeciwianie się wszelkim niszczącym wysiłkom rządu Federacji Rosyjskiej na Ukrainie naruszającym jej zobowiązania międzynarodowe;
  • nieuznawanie nigdy nielegalnej aneksji na Krymie dokonanej przez Rosję lub oddzielenia jakiejkolwiek części terytorium Ukrainy poprzez użycie siły wojskowej;
  • powstrzymywanie Rosji od dalszej destabilizacji na Ukrainie oraz w innych niezależnych krajach w Europie Środkowo-Wschodniej i na Kaukazie;
  • wspieranie reform nadzorczych i regulacyjnych w sektorze energetycznym Ukrainy, w tym utworzenie niezależnej organizacji regulacyjnej;
  • zachęcanie i wspieranie uczciwej konkurencji, liberalizacji rynku w sektorze energetycznym Ukrainy;
  • zmniejszanie zależności od rosyjskich zasobów energetycznych, w szczególności od gazu ziemnego, który rząd Rosji wykorzystuje jako „broń do zmuszania, zastraszania i wpływu na inne kraje”;
  • współpracę z państwami członkowskimi Unii Europejskiej i instytucjami Unii Europejskiej w zakresie promowania bezpieczeństwa energetycznego, rozwoju zróżnicowanego i zliberalizowanego rynku gazu poprzez dywersyfikację źródeł, dostaw i tras;
  • sprzeciw wobec budowy Nord Stream 2 ze względu na jego szkodliwy wpływ na rynek i politykę energetyczną krajów Europy.

Kontynuowanie przez rząd Stanów Zjednoczonych eksportu zasobów energetycznych i nadanie temu działaniu priorytetu ma pomagać w stworzeniu miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych, wspierać sojuszników USA i wzmacniać politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych.

Biały Dom poinformował, że prezydent USA Donald Trump nie zdecydował jeszcze, czy podpisze nowe obostrzenia, czy też je zawetuje. Jeszcze przed głosowaniem w Kongresie Sarah Huckabee Sanders, pracownik biura prasowego Białego Domu, ogłosiła w niedzielę, że administracja poparła nowy język prawa i zasugerowała, że prezydent Donald Trump podpisze nowe sankcje. – Administracja jest zdecydowana wspierać twardszą postawę wobec Rosji, szczególnie w zakresie wprowadzenia sankcji – powiedziała Huckabee Sanders w ABC News. – Pierwotny akt prawny został źle napisany, ale udało nam się go dopracować we współpracy z Izbą Reprezentantów i Senatem. Administracja jest zadowolona z możliwości, jakie daje nowe prawo i możliwości wprowadzenia niezbędnych zmian. Będziemy wspierać to ustawodawstwo – dodała.

Sawicki: W obliczu nowych sankcji wobec Rosji kara dla ExxonMobil to przestroga

Obawy Europy

Europejskie przedsiębiorstwa energetyczne, takie jak: BASF, Wintershall, OMV, Shell, Uniper czy ENGIE, jeszcze przed głosowaniem nowych sankcji biły na alarm, że z powodu możliwych obostrzeń ucierpią one same, a nie Rosja. Operator niemiecko-rosyjskiego gazociągu Nord Stream 2 ostrzega przed rażącymi skutkami dla całego łańcucha dostaw ropy i gazu.

– Plany sankcji Senatu USA są głęboko niepokojące, a przede wszystkim są zagrożeniem dla europejskiej i niemieckiej gospodarki – mówi na łamach Frankfurter Allgemeine Zeitung Wolfgang Büchele, przewodniczący Niemieckiego Komitetu Wschodnioeuropejskich Stosunków Gospodarczych, który reprezentuje interesy niemieckich firm w tym regionie. Jego zdaniem nowe sankcje mają na celu otworzenie nowych rynków międzynarodowych dla amerykańskich dostawców ze szkodą dla europejskiego rynku pracy.

Wolfgang Ischinger, przewodniczący Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, na łamach Wall Street Journal pisał, że jeśli propozycja nowych sankcji zostanie znacząco zmodyfikowana, będzie to stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Europy i pogorszy relacje między Stanami Zjednoczonymi a Europą, a beneficjentem będzie Rosja.

Rzecznik Komisji Europejskiej zaapelował w sobotę, w dniu zawarcia porozumienia między Senatem a Izbą Reprezentantów, o koordynacje nowo wdrażanych sankcji. Jego zdaniem mogą one mieć niezamierzone konsekwencje nie tylko w odniesieniu do jedności transatlantyckiej i państw G7, ale także do interesów gospodarczych i energetycznych UE. – Wpływ ten powinien mieć potencjalnie szeroki i niedyskryminujący charakter, także jeśli chodzi o kwestie dywersyfikacji źródeł energii – podkreśla Komisja. Nie podważa ona sensu nowych sankcji. Nawołuje jednak do koordynacji, jedności i spoistości nowych przepisów wśród sojuszników.

W oświadczeniu KE akcentuje, że „obecnie sankcje Zachodu są skoordynowane, dzięki temu są skuteczniejsze, a nasze państwa są w stanie uniknąć niespodzianek oraz wpływać na nasze podmioty gospodarcze. Możemy zapobiegać obchodzeniu sankcji”. Natomiast sankcje podejmowane jednostronnie podważą tę skuteczność – podsumowują politycy unijni. I konkludują – „dlatego wzywamy Kongres i władze USA do współpracy z partnerami, w tym z Unią Europejską, do koordynacji działań w celu uniknięcia niezamierzonych konsekwencji”. – Jednak obiektywnie patrząc, należy stwierdzić, że wobec braku skuteczności Unii Europejskiej, Amerykanie właśnie tworzą sobie wielozadaniowy instrument ekonomiczno-dyplomatyczny. Bardzo skuteczny, jeśli go użyją – pisze w komentarzu redaktor BiznesAlert.pl Teresa Wójcik.

Wójcik: Bruksela przeciwna nowym sankcjom USA wobec Rosji

Znacznie ostrzejsza w tonie była jednak notatka jaką miał wystosować do komisarzy, przewodniczący Komisji Europejskiej, Jean-Claude Juncker. Zgodnie z dokumentem do którego dotarł brytyjski dziennik Financial Times, wezwał on do pilnego przeglądu wariantów odpowiedzi Brukseli na sytuację, w której europejskie przedsiębiorstwa energetyczne lub inne przedsiębiorstwa zostaną dotknięte nowymi sankcjami, które będą jutro procedowane w Kongresie USA.

Zgodnie z informacją przygotowaną na spotkanie Komisji w środę 26 lipca, do której dostęp miał Financial Times, Bruksela „powinna być gotowa zadziałać w ciągu kilku dni”, jeśli nowe środki USA zostaną „przyjęte bez uwzględnienia problematyki UE”.

Zdaniem dr Łukasza Jasiny, analityka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, to pierwsze tak mocne stwierdzenie, że sankcje USA są przesadzone, ponieważ do tej pory starano się zachować solidarność między USA a Europą Zachodnią. Juncker w dużym stopniu był zmuszony do zajęcia takiego stanowiska, ponieważ w Europie jest bardzo silna grupa państw, które uważają, że nie należy już wprowadzać nowych sankcji przeciwko Rosji, a wręcz przeciwnie – starają się doprowadzić do ograniczenia już istniejących.

– O wysłaniu takiego sygnału mogła również zadecydować wzajemna niechęć Unii Europejskiej i Donalda Trumpa. Przypomnijmy, że sankcje te są bardzo mocne i uderzają m.in. w niemiecki przemysł energetyczny – mówił w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl analityk PISM.

W komunikacie opublikowanym po środowym spotkaniu komisarzy Komisja Europejska stwierdziła, że w zależności od implementacji wspomnianych sankcji mogą one mieć wpływ na infrastrukturę dostarczającą gaz do Europy, np. na utrzymanie oraz modernizację rurociągów w Rosji, które przesyłają surowiec przepływający tranzytem przez ukraińską sieć gazociągów.

– Unia Europejska jest w pełni zaangażowana w reżim nałożonych wobec Rosji sankcji. Jedność G7 w kwestii sankcji oraz ścisła koordynacja między sojusznikami są głównym sposobem zapewnienia pełnej implementacji porozumień mińskich. Jest to podstawowy cel, w którym wspólny udział mają Unia Europejska oraz Stany Zjednoczone – powiedział przewodniczący Komisji Europejskiej.

Dlatego Komisja stwierdziła, że jeżeli nasze obawy nie zostaną w wystarczający sposób uwzględnione, to jesteśmy gotowi odpowiedzieć w kilka dni – powiedział Juncker, dodając, że hasło „America First” nie może oznaczać, że interesy Europy mają być uwzględnione na końcu.

Zaraz po głosowaniu w Izbie Reprezentantów głos, znacznie ostrzejszy, zabrało niemieckie MSZ. Rząd Niemiec oświadczył, że USA „pod płaszczykiem” sankcji wobec Rosji uprawiają politykę gospodarczą korzystną dla własnych koncernów energetycznych, a retorsje wobec krajów trzecich za udział w Nord Stream 2 są niezgodne z prawem.

– Nie możemy zaakceptować sytuacji, w której amerykański rząd, amerykańska polityka, amerykański Kongres pod płaszczykiem sankcji realizuje politykę przemysłową na korzyść amerykańskich koncernów energetycznych – powiedział rzecznik niemieckiego MSZ Martin Schaefer na spotkaniu z dziennikarzami w Berlinie.

Krytycznie wobec amerykańskich sankcji wypowiedziała się również niemiecka minister gospodarki Brigitte Zypries, która stwierdziła, że „mogą mieć one na celu zaszkodzenie niemieckim firmom, które prowadzą interesy gazowe z Rosją, i promowanie amerykańskiego gazu łupkowego”.

Co ciekawe słowa Zypries spotkały się z negatywnym odbiorem ze strony niemieckich komentatorów. Alan Posener z Die Welt stanowisko minister określił mianem „teorii spiskowej podpowiedzianej jej zapewne przez Komisję Wschodnią Gospodarki Niemieckiej, która skarży się, że amerykańskie sankcje zagrażają budowie nowych magistrali, w tym gazociągu Nord Stream 2 (…), za którym lobbuje partyjny kolega Zypries Gerhard Schroeder”. – To łatwa do przejrzenia próba mobilizowania nastrojów antyamerykańskich w celu forsowania projektów, które napotykają sprzeciw w Unii Europejskiej i na Ukrainie – ocenia dziennikarz.

Komentator tłumaczy, że mieszkańcy Europy Wschodniej z niepokojem podchodzą do projektu Nord Stream 2, gdyż zwiększa on zależność Niemiec od rosyjskiego gazu. Ponieważ rura omija Ukrainę, Polskę i kraje bałtyckie, prezydent Rosji Władimir Putin może użyć przeciwko nim broni gazowej, nie odcinając Niemiec od dostaw gazu – wyjaśnia komentator. Jego zdaniem Niemcy, które nadal popierają Nord Stream, są w Europie izolowane, a sam projekt uważany jest za „martwy”.

Posener zaznacza, że uchwalone przez amerykański Kongres sankcje są odpowiedzią Stanów Zjednoczonych na mieszanie się Rosjan do kampanii wyborczej w USA. – Niemcy powinny w tej sprawie poprzeć Amerykę – uważa publicysta, przypominając, że lobbyści Kremla próbują wpływać na bieg wydarzeń także w Niemczech. – Należy pokazać, że Zachód nie da się podzielić i że Ameryka może na nas liczyć – dodaje.

Według Claudii von Salzen z Tagesspiegel postępując w ten sposób, Berlin opowiada się przeciwko tym siłom w Ameryce, które chcą uniemożliwić prezydentowi Donaldowi Trumpowi prowadzenie na własną rękę polityki wobec Rosji. Jej zdaniem krytykując USA, Niemcy „stają po stronie Kremla i koncernu Gazprom”, a Berlin „puszcza mimo uszu” poważne zastrzeżenia sąsiadów z Europy Środkowej i Wschodniej dotyczące tego projektu.

Uaktywnili się także prezesi koncernów zaangażowanych w budowę Nord Stream 2. Jak pisał dla Frankfurter Allgemeine Zeitung prezes austriackiego OMV Reiner Seele, z punktu widzenia Europy, ze względu na zaopatrzenie w gaz ziemny, faktycznie nie można zrezygnować z Nord Stream 2, ponieważ zbyt mało gazu wydobywa się na Starym Kontynencie i dlatego istnieje potrzeba jego importu.

Seele mówił także, że nikt nie jest zmuszony do kupowania rosyjskiego gazu ziemnego. Z tego powodu UE uczestniczyła w budowie gazoportu na gaz skroplony np. w Polsce. Polska chce również sprowadzać gaz z Norwegii poprzez tzw. rurociąg bałtycki (Baltic Pipe).

– Tutaj uwidacznia się następujący paradoks: Polska zamierza całkowicie zrezygnować z rosyjskiego gazu, ale jednocześnie nie chce rezygnować z opłaty tranzytowej związanej z użytkowaniem polskiej nitki gazociągu przez Gazprom. Należy zauważyć, że Rosja ma interes w tym, aby pomimo Nord Stream dalej użytkować polską nitkę gazociągu, tyle że Polska tego nie chce. W ten sposób trzymają się we wzajemnym uścisku interesy gospodarcze i polityka nacjonalistyczna – pisze Austriak.

Seele zapomina jednak, że zyski z tranzytu sięgają rocznie ok. 21 mln zł i trafiają do spółki EuRoPol Gaz zarządzającej Gazociągiem Jamalskim, a nadzór nad nią mają PGNiG i Gazprom.

Skutki sankcji dla europejskich projektów energetycznych

Jak informują media, osiem projektów, w których udział biorą europejskie spółki, może zostać objętych nowymi sankcjami Stanów Zjednoczonych. Ograniczenia mogą dotknąć m.in. firm zaangażowanych w budowę kontrowersyjnego gazociągu Nord Stream 2. Wszystko zależy od decyzji amerykańskiego Kongresu o przyjęciu projektu ustawy przewidującej ukaranie koncernów, które współpracują z Rosją w sektorze energetycznym.

Jak zauważa Euractiv.com, Bruksela podjęła działania w celu zminimalizowania wpływu amerykańskich sankcji na europejskie spółki. Unijna misja w Waszyngtonie przekonała kongresmenów do zmian w projekcie ustawy, które były przedstawione w miniony weekend.

Jedna z głównych zmian to podniesienie z 10 do 33 procent progu udziału rosyjskiej spółki w projekcie, aby kwalifikował się do objęcia sankcjami.

Służby Komisji Europejskiej zabiegały w Waszyngtonie o złagodzenie ograniczeń i przygotowały listę ośmiu projektów, które mogą zostać objęte sankcjami. Znalazły się na niej następujące przedsięwzięcia: Baltic LNG (partnerzy: Shell i Gazprom); Blue Stream (Eni i Gazprom); ropociąg CPC (Shell, Eni i Rosnieft); Nord Stream 1 (europejskie spółki i Gazprom); Nord Stream 2 (Shell, OMV, Uniper, Wintershall, ENGIE i Gazprom); Sachalin 2 (Shell i Gazprom); Szach Deniz oraz Gazociąg Południowokaukaski (BP i Łukoil); złoże Zohr (BP, Eni i Rosnieft).

W opublikowanym w środę komunikacie Komisja Europejska stwierdziła także, że w zależności od implementacji wspomnianych sankcji mogą one mieć wpływ na infrastrukturę dostarczającą gaz do Europy, np. na utrzymanie oraz modernizację rurociągów w Rosji, które przesyłają surowiec przepływający tranzytem przez ukraińską sieć gazociągów.

Warto także odnotować, że przed uzgodnieniem decyzji w sprawie nowych sankcji rosyjski gigant gazowy Gazprom miał, zdaniem rosyjskiej prasy, bez rozgłosu przyspieszyć prace nad drugą nitką gazociągu Turkish Stream z Rosji poprzez Morze Czarne do Turcji, mimo że warunki potrzebne do realizacji tego projektu nie zostały spełnione. Rosjanie wcześniej deklarowali, że budowa drugiej nitki Turkish Stream rozpocznie się tylko wtedy, kiedy Unia Europejska zagwarantuje, że jest zainteresowana taką inwestycją. Takie zapewnienia ze strony Brukseli jednak nie padły, a mimo to szwajcarska firma Allseas miała już położyć kilkanaście kilometrów drugiej nitki gazociągu. Co więcej nie ma jeszcze porozumień z Turcją w kwestii punktów wejścia i infrastruktury śródlądowej dla rurociągu.

Wcześniej prezesi niektórych europejskich spółek energetycznych ostrzegli, że proponowane przez Stany Zjednoczone sankcje względem gazociągu Nord Stream 2 mogą mieć negatywne konsekwencje dla Europy.

Dostawy gazu do Europy bezpieczne

W wypowiedzi dla The Wall Street Journal prof. Alan Riley z londyńskiego Institute for Statecraft stwierdził, że jeżeli sankcje są kierowane w szczególności na Nord Stream 2, to nie będą miały istotnego wpływu na przesył rosyjskiego gazu do Europy. Przy czym prawdą jest, że szeroko sformułowane w projekcie ustawy sankcje przeciwko rosyjskim rurociągom eksportowym dają pewną dowolność w stosowaniu ich przez amerykańskiego prezydenta. W rzeczywistości każde tzw. executive order, które miało wpływ na nałożenie sankcji, musiałoby być blisko powiązane z Nord Stream 2.

Zdaniem Rema Kortewega, eksperta Clingendael Institute, jeżeli Trump podpisze ustawę i użyje sankcji względem Nord Stream 2, doprowadzi do napięć z Komisją Europejską, a także z Niemcami oraz pozostałymi państwami członkowskimi Unii Europejskiej.

Sankcje mogą uderzyć w Nord Stream 2. Rosja krytykuje działania USA

Zachodnie firmy wspierające Nord Stream 2 będą w grupie ryzyka

Pięć firm z Unii Europejskiej, biorących udział w rosyjskim projekcie budowy gazociągu Nord Stream 2, może zostać objętych nowymi sankcjami, które zostały zaakceptowane przez Kongres. Zdaniem Moskwy przyjęcie przez Izbę Reprezentantów projektu ustawy to świadomy wybór wrogów Rosji w Stanach Zjednoczonych, który negatywnie wpłynie na normalizację stosunków dwustronnych.

To co bezpośrednio może uderzyć w koncerny, to zdecydowana krytyka projektu gazociągu Nord Stream 2, w który wspomniane wyżej firmy są zaangażowane. Dokument nie mówi wprost, że firmy te, które działają także w USA, mogą zostać ukarane za współpracę z Rosją przy Nord Stream 2. Projekt ten jednak, poprzez ujęcie go w ramach sankcji, staje się niezwykle ryzykowny, a amerykańska administracja może (aczkolwiek nie musi) potraktować współpracę przy nim jako złamanie sankcji. Niekorzystnie na projekt Nord Stream 2 działa także dalsze zaostrzenie możliwości finansowania podmiotów z kapitałem rosyjskim w sektorze bankowym oraz energetycznym.

W europejskiej prasie możemy zaś przeczytać, że firmy energetyczne są zaniepokojone sankcjami, które uderzą w podstawy energetyczne Starego Kontynentu. Warto jednak pamiętać, że alarmują głównie te koncerny lub te stowarzyszenia przemysłu, które są bezpośrednimi lub pośrednimi beneficjentami współpracy z Rosją ze szkodą dla europejskiej solidarności, czego przykładem jest gazociąg Nord Stream 2. Jeśli wczytamy się w projekt sankcji, to wynika z nich wprost, że Waszyngton chce wspierać dotychczasową politykę Unii Europejskiej zmierzającą do dywersyfikacji. Trudno więc doszukiwać się tu zachwiania polityki europejskiej, a co najwyżej objęcia współpracy niemieckiego biznesu z Rosją strefą podwyższonego ryzyka, a przez to zmniejszenia benefitów współdziałania z Rosją, powiększenia kosztów działalności i narażenia się na ewentualne sankcje.

Jak uważa Marco Giuli, ekspert ds. energetycznych brukselskiego think tanku European Policy Centre, decyzja Kongresu USA dotycząca nałożenia na Rosję nowych sankcji może uderzyć w firmy zaangażowane w projekt budowy gazociągu Nord Stream 2.

– Nowe prawo obejmuje sankcjami tych, którzy sprzedają, dzierżawią lub dostarczają dobra, usługi, technologie, informacje lub inne wsparcie dla budowy rosyjskich gazociągów eksportowych – podkreśla Giuli.

Dodaje, że kwestią otwartą pozostaje, czy sankcje wyjdą poza plan budowy Nord Stream 2 i będą dotyczyły także innych projektów.

– To budzi silną reakcję Komisji Europejskiej. Wydaje się jednak, że w ostatecznej wersji (ustawy) próg rosyjskiego zaangażowania w projekty wzrośnie z 10 proc. do 33 proc., co wyłączy (z sankcji) ważną infrastrukturę lub plany jej budowy, jak Gazociąg Południowokaukaski (Baku-Tbilisi-Erzurum) czy rozwój wydobycia z pola Zohr w Egipcie, ale dotknie takie projekty jak Nord Stream 1 i Blue Stream – dodał Giuli.

Według prof. Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego amerykańskie sankcje uderzą w projekt gazociągu Nord Stream 2, wywołując taką a nie inną reakcję ze strony Unii Europejskiej.

Jego zdaniem państwa członkowskie na pewno podzielą się na tym tle. Ponieważ – jak zaznaczył – projekt Nord Stream 2 jest drastycznie sprzeczny z interesami Europy Środkowej. I to zarówno wschodniej flanki Unii, przede wszystkim krajów tranzytowych – Polski, ale także Słowacji, która jest głównym unijnym krajem tranzytowym dla rosyjskiego gazu, jak i Ukrainy, która do 2014 r. była głównym krajem tranzytowym (70-80 proc. dostaw gazu było przesyłanych przez terytorium tego kraju, nieco mniej przez Białoruś).

Zdaniem politologa obłożenie amerykańskimi sankcjami tych firm europejskich, głównie niemieckich, które zamierzają uczestniczyć w projekcie Nord Stream 2, poprzez odcięcie im możliwości działania na rynku amerykańskim czy w kooperacji z firmami amerykańskimi, może spowodować tak liczące się straty i tak ująć zasobów finansowych dla realizacji projektu niemiecko-rosyjskiego, że faktycznie go zahamuje.

W podobnym tonie wypowiedział się również dyrektor departamentu korporacji w agencji ratingowej Fitch Dmitrij Marinczenko. Według niego, jeżeli projekt ustawy zostałby przyjęty w obecnym brzmieniu, realizacja Nord Stream 2, a także drugiej nitki Turkish Stream (przez którą docelowo rosyjski gaz ma trafiać na południe Europy – przyp. red.) mogą zostać odłożone na bliżej nieokreślony czas. Jednocześnie stwierdził, że biorąc pod uwagę niewykorzystane w pełni dotychczas istniejące zdolności przesyłowe, budowa nowych gazociągów to bardziej polityczna niż ekonomiczna decyzja.

Niemcy obawiają się nowych sankcji na Rosję?

W połowie tygodnia niemiecki rząd stwierdził, że USA nie mogą „pod płaszczykiem” sankcji przeciwko Rosji uprawiać polityki gospodarczej korzystnej dla własnych koncernów energetycznych, a retorsje wobec krajów trzecich za udział w Nord Stream 2 są niezgodne z prawem.

Rzecznik MSZ Martin Schaefer podkreślił, że dzięki interwencjom przedstawicieli Niemiec w Stanach Zjednoczonych do pierwotnego projektu ustawy o sankcjach dodane zostały korzystne z punktu widzenia Niemiec i UE poprawki. Jak wyjaśnił, ustawa „nie wprowadza automatycznie sankcji przeciwko europejskim firmom (współpracującym z Rosją), lecz jedynie upoważnia prezydenta do nałożenia w razie potrzeby takich sankcji”.

Dodana – jak twierdzi Berlin – pod naciskiem Niemiec i Komisji Europejskiej poprawka stanowi, że przed ewentualnym wprowadzeniem sankcji Stany Zjednoczone muszą przeprowadzić konsultacje z Brukselą. – Jeśli do tego dojdzie, będziemy mieli dużo czasu, by przedstawić stronie amerykańskiej nasze argumenty – wyjaśnił Schaefer.

Sankcje skrytykowała również Komisja Wschodnia Niemieckiej Gospodarki, opowiadając się jednocześnie za budową Nord Stream 2.

– Nord Stream 2 poprawi zaopatrzenie Europy w gaz i pomoże nam wyrównać ubytki w dostawach tego surowca będące następstwem spadającego wydobycia w UE, a tym samym przyczyni się do stabilizacji cen – powiedział dziennikarzom w Berlinie Michael Harms, dyrektor zarządzający Komisji Wschodniej reprezentującej ponad 200 firm utrzymujących kontakty handlowe z Europą Wschodnią.

– Kto myśli zgodnie z regułami gospodarki rynkowej, nie może być przeciwko Nord Stream 2 – zaznaczył Harms. – Odrzucamy próby upolitycznienia tego projektu – dodał niemiecki przedsiębiorca. Jego zdaniem Nord Stream 1 okazał się „absolutnym sukcesem”. – Gaz z tej magistrali dociera do każdego zakątka UE – zauważył. Harms uznał za zagrożenie dla rozwoju europejskiej gospodarki plany amerykańskich sankcji przeciwko Rosji naruszające jego zdaniem interesy niemieckich i europejskich firm handlujących z Rosją.Ostrzegł, że w przypadku wejścia w życie nowych przepisów ucierpiałyby wszystkie międzynarodowe koncerny uczestniczące w modernizacji i utrzymaniu rosyjskich gazociągów eksportujących gaz do Europy.– To byłby fundamentalny cios w zaopatrzenie Europy w gaz skutkujący wzrostem cen i spadkiem konkurencyjności gospodarki europejskiej – powiedział.

Niemcom nie pomaga również afera z dostawami turbin Siemensa. Może ona doprowadzić do pogorszenia relacji niemiecko-rosyjskich, a także do nałożenia na Rosję nowych sankcji. Według źródeł Reutersa Niemcy chcą, aby rozszerzyć listę osób i spółek objętych ograniczeniami. Niemcy namawiają Unię Europejską, aby w związku z aferą z dostawą turbin Siemensa na Krym dołączyła do listy sankcyjnej czterech rosyjskich obywateli oraz mogące mieć związek z tą sprawą spółki – informują dwa źródła w Brukseli, na które powołuje się Reuters.

Unia Europejska wprowadziła embargo na współpracę z Krymem, który od 2014 roku jest okupowany przez Rosję. Siemens stwierdził, że posiada dowody na to, że cztery turbiny, które miały być dostarczone do budowanej na południu Rosji w Tamanie elektrowni, trafiły nielegalnie na półwysep. Urządzenia były przygotowane przez spółkę joint venture Siemens Gas Turbines Technologies (65 procent udziałów posiada Siemens, 35 procent – rosyjskie Siłowyje Maszyny).

Jakóbik: Siemens i zagubione turbiny. Firma obiecywała Rosji współpracę

Rośnie presja na Nord Stream 2 

Co więcej jak podaje dziennikarz Radio Free Europe/Radio Liberty Rikard Jozwiak, decyzję w tej sprawie miała podjąć 26 lipca w Brukseli Rada Ambasadorów 28 państw UE. Na listę mają trafić cztery nowe podmioty. Ma to być odpowiedź na skandal z turbinami Siemensa, które wbrew woli niemieckiego koncernu trafiły na okupowany przez Rosję Krym. Zdaniem rosyjskich mediów, które także podają taką informację, z inicjatywą w tej sprawie wyszły Niemcy. Berlin ostro zareagował na aferę związaną z dostarczeniem turbin Siemensa na Krym. Aneksja półwyspu stała się przyczyną objęcia Rosji sankcjami. Rosyjski Kommiersant podaje natomiast, że sankcjami mają zostać objęte firmy takie jak Rostec, Technopromexport oraz prezesi tych firm, a także jeden z pracowników Ministerstwa Energii Federacji Rosyjskiej. Gazeta spekuluje, że chodzi o wiceszefa tego resortu, Andrieja Czieriewoza.

Drugą ciekawą informacją, która może sugerować, że Berlin poważnie traktuje możliwe konsekwencje sankcji USA względem prowadzonego biznesu z Rosją, jest zachowanie niemieckiej agencji odpowiedzialnej za gazową sieć przesyłową. Bundesnetzagentur zapowiedziała zmiany w planach rozwoju infrastruktury do 2026 roku. Według urzędników budowę połączeń potrzebnych do przesyłu surowca przez Nord Stream 2 należy odłożyć do czasu uzyskania wymaganych pozwoleń na realizację tej inwestycji.  )

Przedstawiciele Bundesnetzagentur (Federalna Agencja Sieci) przewidują, że budowa drugiej nitki gazociągu Nord Stream będzie wymagała realizacji pięciu innych elementów.– Rozwijając sieć, chcemy jednocześnie uniknąć zbędnych kosztów dla odbiorców gazu – powiedział Jochen Homann, prezes Federalnej Agencji Sieci, cytowany w komunikacie tego urzędu. Według niego niemiecka infrastruktura gazowa powinna być rozwijana tylko wtedy, gdy jest to konieczne i bezpieczne.

Zdaniem Wojciecha Jakóbika, redaktora naczelnego BiznesAlert.pl, wygląda na to, że Niemcy przestraszyli się widma sankcji USA wobec kontrowersyjnego projektu Nord Stream 2. W jego opinii działanie Waszyngtonu sprawiło, że niemiecki regulator wysyła istotnie negatywny sygnał do inwestorów Nord Stream 2 jeszcze przed wejściem nowych sankcji USA w życie, gdyż czekają one na podpis prezydenta Donalda Trumpa. Oznacza to, że przewiduje asygnatę. Być może to stąd bierze się nerwowość przewodniczącego Komisji Europejskiej Jeana-Claude’a Junckera, który uznał działania Amerykanów za nieskoordynowane i burzące symetrię w poczynaniach Europy oraz USA.

Jakóbik: Niemcy wciskają pauzę w sprawie Nord Stream 2

Pod koniec tygodnia pojawiła się kolejna informacja pokazująca, że koncerny europejskie biorą poważnie pod uwagę wpływ sankcji na Nord Stream 2. Agencja Bloomberg, powołując się na wypowiedź wiceprezesa Engie Pierre’a Chareyre’a. poinformowała, że francuskie przedsiębiorstwo Engie może wstrzymać finansowanie projektu gazociągu Nord Stream 2 jeżeli Stany Zjednoczone wprowadzą nowe sankcje wobec Rosji.  – Jeżeli sankcje zostaną wprowadzone, aby ich uniknąć Engie może wstrzymać finansowanie projektu – powiedział Chareyre. Zaznaczył jednak, że obecnie spółka realizuje swoje zobowiązania, dotyczące finansowania 10 proc. całkowitych kosztów budowy. Jego zdaniem ryzyko międzynarodowych sankcji może dotyczyć wyłącznie przyszłych transferów finansowych. Głos zabrał także brytyjsko – holenderski koncern Shell zaangażowany w Nord Stream 2. Mimo możliwości rozszerzenia amerykańskich sankcji wobec Rosji, koncern Shell zamierza nadal uczestniczyć w projekcie budowy gazociągu Nord Stream 2. Przyznaje jednak, że sankcje mogą mieć wpływ na współpracę z Gazpromem.

AKTUALIZACJA: godz. 21:30, 31.07.2017